1 kwietnia weszło w życie rozporządzenie, które podnosi pensje nauczycieli. Większości gliwickich szkół nie przekazano jednak jeszcze obiecanych pieniędzy. Nie są w tym odosobnione. Na wypłatę podwyżek czekają nauczyciele w wielu miastach. Zwłoka to nie wina samorządów, ale minister edukacji, która podpisała rozporządzenie z opóźnieniem.
W Gliwicach na dodatkowe pieniądze czeka blisko 2,6 tys. nauczycieli. Nie są to bajońskie sumy. Zgodnie z rozporządzeniem, od 1 kwietnia płace zasadnicze wzrosły o 5,35 proc. 

Wynagrodzenie podstawowe nauczyciela dyplomowanego (z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym) powiększy się więc o 168 zł brutto, mianowanego o 143 zł, kontraktowego o 126, a stażysty o 123.   

Faktycznie nauczyciele dostaną więcej, niż wynikałoby wprost z podwyżki płacy zasadniczej. Pensja podstawowa wpływa na wynagrodzenie średnie, do którego wliczane są wszystkie ustawowe dodatki. Część z nich uzależniona jest wprost od wysokości płacy podstawowej (np. dodatek stażowy, wynagrodzenia za godziny ponadwymiarowe). Podwyższenie głównego składnika spowoduje więc automatyczny wzrost jego pochodnych. 

I tak średnie wynagrodzenie nauczycieli po podwyżkach wynosić ma: dla stażysty 2 900,20 zł (więcej o 147,28 zł), dla nauczyciela kontraktowego 3 219,22 zł (więcej o 163,48), mianowanego 4 176,29 zł (więcej o 212,09), dyplomowanego 5 336,37 (wzrost o 271 zł).

Choć rozporządzenie obowiązuje od pierwszego dnia kwietnia, a nauczyciele otrzymują pensje z góry, większość pracujących w naszym mieście nie zobaczyła jeszcze dodatkowych pieniędzy na koncie. Nie należą do wyjątków. Według Związku Nauczycielstwa Polskiego, podwyżki nie dostało na czas kilkadziesiąt tysięcy nauczycieli w całym kraju. 

ZNP nie wini jednak za sytuację samorządów, choć to bezpośredni pracodawca nauczycieli, ale minister edukacji. Anna Zalewska czekała z podpisaniem rozporządzenia do 26 marca. Samorządy nie miały więc ani podstawy prawnej, ani czasu, by naliczyć podwyżki.

- Ponieważ przepisy weszły w życie już cztery dni później, tylko niektóre z placówek oświatowych zdążyły na początku miesiąca wypłacić wynagrodzenia za kwiecień według nowych stawek – dopowiada Mariusz Kucharz, naczelnik Wydziału Edukacji UM Gliwice. - Pozostałe szkoły, do czego mają prawo, zrobią to nie później niż do 30 kwietnia, z wyrównaniem od 1 kwietnia.

Samorządowcy mają pretensje do ministerstwa. Od dawna bili na alarm, że zabezpieczone przez państwo pieniądze (blisko 1,2 mld zł) nie wystarczą na pokrycie wydatków. Teraz mogą swoje ostrzeżenia udowodnić czarno na białym. 

- Według wstępnych wyliczeń, koszt podwyżki wyniesie w tym roku 5,8 mln zł. Stosunkowo duży wydatek wynika z tego, że blisko 63 proc. nauczycieli posiada stopień dyplomowany, a tylko ok. 4 proc. to stażyści. Aby sfinansować zmiany, miasto musi sięgnąć do własnej kieszeni. Subwencji oświatowej nie wystarczy. Pula przekazana przez MEN na ten rok teoretycznie zawiera środki na podwyżki, ale już od lat pieniądze przychodzące z ministerstwa nie pokrywają innych wydatków związanych z utrzymaniem szkół i placówek oświatowych – informuje naczelnik Kucharz.

Związkowcy rozważają protest w sprawie opóźniających się podwyżek. Samorządowcy nie mogą pozwolić sobie nawet na taki gest oburzenia.  

(pik)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj