Najdawniejsza historia Kościelnej/Kirchstrasse ginie w mrokach wieków średnich, ale możemy zakładać, że część działek w tej części miasta znajdowała się najpierw w  majątku książęcym, później zaś (od ok. 1660 r.) w rękach majętnego i potężnego rodu von Welczek, właścicieli Łabęd, którzy darowali grunta pod zabudowę kościołowi albo sprzedawali je miastu. 
To bodaj jedna z niewielu uliczek starego miasta podlegająca  na przestrzeni wieków tak licznym zmianom. Ich apogeum przypada na czas intensywnej rozbudowy śródmieścia, czyli schyłek XVIII i początek XIX wieku. Na przykład na planie katastralnym z 1884 roku widać w jaki sposób rozplanowano budynki użyteczności publicznej oraz te należące do kościoła katolickiego. 
 

Całą gębą magnaci 

Dla Łabęd byli niczym Karol Godula dla Rudy Śląskiej. Welczkowie wchodzą do gry w 1670 roku, kiedy Łabędy nabywa Jerzy Bernard, podobnie jak jego ojciec, Johann, kanclerz księstwa opolsko-raciborskiego. 

Ta rodzina rządziła nimi do 1945 roku, najpierw jako właściciele miejscowości, później – majątku. Hrabia von Welczek (mowa o Jerzym Bernardzie) był człowiekiem majętnym i posiadaczem całą gębą: oprócz Łabęd  należały do niego również Stare Gliwice, Biskupice, Zabrze, Ruda Śląska, Zaborze (nabył je w 1675 r., Czechowice (1682 r.), Gierałtowice, Niepaszyce oraz Kozłów (1683). 

Jak wskazuje dr Piotr Boroń w pracy „Dawne Gliwice”, w najstarszych przekazach pochodzących z XVI wieku, Kościelna występuje jako „ uliczka ku Labenczkim”, co wiązało się najprawdopodobniej z dojściem do dworu von Welczków, gdzie obecnie znajduje się plebania. Nazwy Kirchstrasse zaczęto używać na początku XIX wieku, kiedy ujednolicono i uporządkowano nazewnictwo ulic w mieście. Po drugiej wojnie światowej nie zmieniono jej i obowiązuje do dziś. 

Tu synagoga, tam katolicka plebania 

W początkach XIX wieku  Kościelna była jedną z bardziej reprezentacyjnych, choć nie najważniejszych, staromiejskich ulic. O jej znaczeniu, na przykład dla społeczności żydowskiej, może świadczyć to, że właśnie tu ulokowano synagogę, żydowski dom starców, tutaj też wznosili kamienice majętni Żydzi. Jednocześnie od wieków pozostawała zapleczem dla kościoła katolickiego z plebanią i ogrodami. Do czasów II wojny światowej była również traktem prowadzącym na dwa gwarne targi: pierwszy zlokalizowany przy Fleischmarkt /placu Rzeźniczym, drugi przy  Wilhelmsplatz/placu Inwalidów Wojennych. Po 1945 roku straciła swoje historyczne znaczenie, stając się jednym z wielu miejsc parkingowych na starówce.         

Zamek czy może dwór? 

Oto jest pytanie. Bardzo długo w oficjalnym historycznym obiegu mówiono o tej nieistniejącej od XVII wieku budowli „zamek”. Należy jednak pamiętać, że w wiekach średnich nadużywano tego nazewnictwa, stosując je do określenia każdej siedziby władcy lub jego przedstawiciela. Zatem, gdy w średniowiecznych dokumentach pojawił się zamek, nie oznaczało to warownej budowli z wieżami i fosą. Jeśli znajdował się on w mieście, a tak było w przypadku Gliwic, nie pełnił funkcji obronnych, a reprezentacyjne, czyli był dworem. 

Nie dziwi więc wybór na jego lokalizację właśnie Kościelnej – było to dogodne miejsce, na lekkim wzniesieniu, tuż przy miejskim murze. 
„Główny budynek miał cztery komnaty: jedną dużą, dwie mniejsze oraz sypialnię, której okna wybito w murze obronnym. Był murowany tylko do wysokości piwnic, reszta – drewniana. Na strychu mieścił się spichlerz zbożowy. Całość otoczona przez inne zabudowania – kuchnię i stajnię” - taki opis dworu znalazł w urbarzu z końca XVI wieku dr Boroń. Historyk przeprowadził też bardzo rzetelne śledztwo, poszukując w dokumentach śladów lokalizacji dworu należącego do Zetritza (spolszczonego na Cetrycza). I znalazł je, udowadniając, że to przy Kościelnej, a nie przy dzisiejszej ul. Pod Murami, ów dwór się znajdował. 

Słodownia, przędzalnia i jedwabniki

Miasto wykupiło prawa do gruntu (więc i dworu) około 1570/80 roku, a istniał on do początków siedemnastego wieku, kiedy to w pożarze w 1601 roku spłonęła większa część miasta, w tym również ta drewniana budowla.  

Nie chcąc, by parcela pozostawała pusta, obrotni gliwiccy mieszczanie postanowili wznieść tu drugą w obrębie miasta słodownię (pierwsza znajdowała się przy dzisiejszej ulicy Grodowej). Jednak , jak pisze dr Boroń : (…) „parcela zajmowana przez słodownię w XVIII wieku zmieniła swoje przeznaczenie: zlokalizowano tutaj szkołę przędzenia”. Po krachu sukiennictwa i jedwabnictwa posesję sprzedano burmistrzowi policyjnemu, ten zaś w 1812 roku gminie żydowskiej, która postanowiła wznieść tu synagogę. 

Zgodnie z XVIII wiecznymi rozporządzeniami władz pruskich duża część terenu po dawnych fosach oraz wałach została w Gliwicach przeznaczona na plantację morwy i hodowlę jedwabników. W ten sposób wspierano rodzimy przemysł sukienniczy uniezależniając go od importu. Tak było i z murami przy Kościelnej, obsadzonymi morwami z inicjatywy burmistrza policyjnego Johanna Schwurtza (1705-1791). 

Wyjątkowo udany projekt architektoniczny  

Budynek wzniesiony w 1812 roku był tzw. starą synagogą a przy jej budowie wykorzystano istniejące zabudowania dawnej przędzalni. Bożnica miała skromną formę, dlatego po 50 latach okazała się za ciasna dla rosnącej liczby żydowskich mieszkańców miasta. Na tej samej parceli zaplanowano więc budowę nowej synagogi, starą wykorzystując na szkołę żydowską funkcjonującą do 1884 roku ( budynek zburzono w 1885 roku). 

Budowa nowej synagogi rozpoczęła się w 1859 roku i trwała dwa lata (do 1861 roku). Był to wyjątkowo udany projekt architektoniczny tandemu mistrzów murarskich Salomona Lubowskiego oraz Simona Louisa Troplowitza. Na tyle, że utrzymana w modnym wówczas stylu arkadowym synagoga, stała się landmarkiem miasta.  Prof. Ewa Chojecka, w pracy zbiorowej „Żydzi Gliwiccy”, zachwyca się jej architekturą, podkreślając znaczenie położenia. „ (…) w prestiżowym miejscu,  w centrum starego miasta, w bliskim sąsiedztwie kościoła Wszystkich Świętych”. 

Fasadę nowej synagogi stanowiły dwie wieże z kopułami o orientalnym charakterze. Budynek wyróżniał się z otoczenia także kolorystyką. Wspaniały fronton z elementami dekoracyjnymi w stylu mauretańskim wielokrotnie przedstawiano na pocztówkach i zdjęciach. Wnętrze było przestronne, trójnawowe, z dwiema kondygnacjami empor. Synagoga mogła pomieścić łącznie aż 1800 osób. 

W 1924 roku w ogrodzie obok nowej synagogi  rozpoczęto budowę nowego dom starców. Projekt eleganckiego budynku wykonała firma Schonwald&Schober. Jednak zbyt duże koszty spowodowały, że oddano go do użytku dopiero w 1926 roku. Mogli z niego korzystać ubodzy i samotni członkowie gminy, jeśli ukończyli 60 lat. Po 1945 roku obiekt przeznaczono najpierw na komisariat milicji obywatelskiej, obecnie policji. W 2018 roku przeprowadzono w nim gruntowny remont odnawiając elewację, wymieniając okna i drzwi wejściowe. Odrestaurowano także kamienne schody z ozdobną balustradą. 

Synagoga płonie … wszystko stracone 

W listopadzie 1938 roku podczas nocy kryształowej kiedy to w Niemczech płonęły synagogi gliwicka podzieliła ich los. Łunę pożaru widać było na wiele kilometrów, jednak wezwana straż ogniowa nie gasiła pożaru, jedynie pilnowała, by nie rozprzestrzeniał się na sąsiadujące budynki. Po pożarze z  okazałego gmachu pozostały fragmenty ścian bocznych i ściany tylnej, fronton uległ całkowitemu zniszczeniu. 

Ruiny skonfiskowała policja, pozostałości murów usuwano do końca listopada 1938 r. W miejscu synagogi pozostał pusty plac, a w prasie gliwickiej dyskutowano wówczas nad jego wykorzystaniem. W marcu 1939 opracowano nawet projekt jego zagospodarowania: miał tu powstać plac targowy, a za nim plac zabaw dla dzieci. 

W 1945 roku nowa władza podchwyciła ten ostatni pomysł, nie zdając sobie zapewne sprawy ( a może wiedząc o tym bardzo dobrze) z kopiowania niemieckich rozwiązań. Od tego momentu miejsce po synagodze przez wiele lat pełniło funkcję placu zabaw dla dzieci i skweru.  

W 2002 r. teren kupiła od gminy żydowskiej spółka I-MAG z Gliwic planując w tym miejscu budowę apartamentowca. Jesienią 2006 zlikwidowano ostatnie pozostałości.  Z planów spółki nic nie wyszło, teren zarastał chwastami powoli stając się śródmiejskim śmietnikiem i przytuliskiem dla drobnych pijaczków. 

Archeologiczny rarytas: mieszczańska parcela 

Drogocenne znalezisko ujawniły jesienią 2015 roku roku badania archeologiczne zlecone przez właściciela pod kątem przyszłej inwestycji. 

Przez plac, który pierwotnie znajdował się w obrębie murów miejskich, przebiegał pas średniowiecznej fosy oraz muru obronnego. Archeologiczną gratką był układ nawarstwień datowanych na okres drugiej połowy XIII – XVII wiek. Podczas badań  znaleziono wiele fragmentów średniowiecznych naczyń, kości zwierzęcych oraz pojedyncze przedmioty z żelaza. Odkryto również wiele pozostałości po synagodze, na przykład relikty kamienno-ceglanych murów oraz niewielki fragment posadzki. 
Archeolog Marcin Paternoga, który prowadził badania i jest autorem ekspertyzy, wskazywał wówczas, że mamy do czynienia z  unikatowym znaleziskiem: w obrębie starówki nie odnaleziono do tej pory drugiej tak dobrze zachowanej parceli mieszczańskiej, gromadzącej materiał aż z czterech stuleci.

Chwasty, chwasty chwasty 

W 2017 roku  firma I- MAG wystawiła nieruchomość na sprzedaż, a oferta, po długim okresie poszukiwań kupca, skusiła firmę Budimex. Ta zaś chciała na placu wybudować betonowy parking. Pomysł zbulwersował mieszkańców i wywołał natychmiastową reakcję biura śląskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, który inwestycję wstrzymał. Wiosną 2019 roku Budimex postanowił plac sprzedać. Ale nic z tego nie wychodzi. Kiedy tamtędy przechodzę, szlag mnie trafia, jak marnuje się potencjał historyczny tego miejsca. 

A może udałoby się synagogę odtworzyć lub przynajmniej stworzyć w tym miejscu ścieżkę edukacyjną i pokazać mieszkańcom, jak kiedyś żyła Kirchstrasse?       
 
Małgorzata Lichecka 

Bibliografia:
Atlas historyczny miast polskich: Gliwice, Wrocław 2015 r.,
Piotr Boroń "Dawne Gliwice. Studia z dziejów miasta i jego mieszkańców do końca XIX wieku. Wokół gliwickiego rynku", Muzeum w Gliwicach, 2015 r. 
 
  
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj