Od toszeckiego kościoła p.w. św. Katarzyny Aleksandryjskiej mieszkają dosłownie o krok. Śmieją się, że nie raz ich dom mylony jest z plebanią i ludzie przychodzą zamówić ślub. Kuriozalnie jednak ich muzyczne związki z toszeckim kościołem tak naprawdę przypadły dopiero na połowę lat 90. XX w. Wtedy powstał chór Tryl, który stworzyła Maria Garbal. Pomaga jej córka Aleksandra, kompozytorka, pianistka, klawesynistka, teoretyk muzyki i pedagog.
 
Obie kobiety mają muzyczne korzenie sięgające jeszcze kresów wschodnich, skąd pochodzą ich przodkowie. Maria urodziła się już po wojnie w Toszku, dokąd przywędrowali jej bliscy. - Moi rodzice mieli autentyczny talent muzyczny, choć nie kształcony – wspomina Maria. – Natomiast mój pradziadek był skrzypkiem we Lwowie, kuzynki mojej matki z Poznania były pianistkami, rodzina znała się osobiście z Ignacym Janem Paderewskim, który często gościł w ich domu.

                                                                                             Mama

Małą Marysię już od dzieciństwa ciągnęło do muzyki. Widząc to mama kupiła jej pianino i wynajęła nauczyciela. Potem była szkoła muzyczna w Opolu, w której zaliczyła wszystkie stopnie.  Kuriozalnie jednak po ogólniaku studiowała matematykę. Na szczęście (dla muzyki) po dwóch latach zrezygnowała i zdała egzamin do akademii muzycznej. Klasę fortepianu skończyła w Opolu, dyrygenturę chóralną w Katowicach. - Przez wiele lat, aż do emerytury uczyłam w różnych szkołach, przede  wszystkim w muzycznej w Strzelcach Opolskich – opowiada.

-Któregoś dnia przechodził koło naszego domu śp. ks prałat Marian Piotrowski, a ponieważ przez otwarte okna rozbrzmiewała muzyka, przystanął i zaciekawieniem się przysłuchiwał. „Tu pachnie muzyką” - wystrzelił. Zaczął mnie namawiać, abym stworzyła chór kościelny. Powiedziałam, że spróbuję. Był rok 1995 – wspomina pani Maria.  
  Na pierwsze spotkanie chóru, który nazwała Tryl (słowo oznacza muzyczny ozdobnik) pojawiło się mnóstwo osób. Przez dwa lata funkcjonował przy kościele, ale dla jego rozwoju koniecznym stało się osadzenie go w strukturach toszeckiego ośrodka kultury. Od 1997 roku działa właśnie pod jego skrzydłami.  Trzon chóru pozostał ten sam, ale osób przewinęło się sporo. - Nie każdemu przypadł do gustu nasz repertuar – śmieje się pani Maria. - Stawiamy na klasykę, ludowość, a niektórzy myśleli, że będziemy preferowali muzykę popularną.

Zespół koncertuje w kraju i za granicą. Śpiewał w Austrii, Niemczech, Francji, w Walii i na Ukrainie. Dwukrotnie był w USA. Jestem honorowym obywatelem San Antonio w Teksasie – mówi z dumą. - Z tym się zresztą wiąże pewna historia. Ks. proboszcz  Stanisław Bober zaprosił nas do uświetnienia uroczystości jubileuszu 700-lecia świątyni w Płużnicy Wielkiej. Przylecieli potomkowie i duchowni amerykańscy ze śląskimi korzeniami. Zorganizowałyśmy oprawę muzyczną podczas tych uroczystości. Tak im się spodobało, że zaprosili nas do siebie do San Antonio. Pojechaliśmy wyposażeni w piękne stroje ludowe. Pierwszy raz byliśmy w 2001 roku, a ostatnio trzy lata temu. Nie powiem ile zachodu kosztowała organizacja tych wyjazdów, wszystko było na mojej głowie.

Tryl jest laureatem wielu konkursów chóralnych. W 2010 roku otrzymał certyfikat Gwiazdy Spichlerza Górnego Śląska, a trzy lata później został uhonorowany przez powiat gliwicki nagrodą Bene Meritus. Na koncie ma też Złotą Odznakę Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego za działalność artystyczną. Tryl nagrał cztery płyty z kolędami i pastorałkami, a także polskimi pieśniami ludowymi.

Pani Maria ma jeszcze jedną pasję. To historia lokalna. Nie przegapi żadnej publikacji na temat jej ukochanego Toszka, a sama jest prawdziwą kopalnią wiedzy o tej miejscowości. Udało się nagrać płytę z pieśniami ludowymi, m.in.odnalezioną przez córkę Aleksandrę archaiczną pieśń z okolic Toszka pt. „Dolina”, którą opracowała na sopran, baryton i fortepian.

                                                                                           Córka

- Kiedyś pojechałam z Olą – może miała wtedy ze 4-5 lat - na koncert do filharmonii – opowiada pani Maria. - Grali symfonię g-moll W. A. Mozarta. Jakież było moje zdziwienie, kiedy wróciliśmy do domu, a ona zaczęła bezbłędnie nucić te takty. Nie było innej możliwości. Wysłaliśmy ją do szkoły muzycznej. Zaczęły się liczne sukcesy.

Pani Aleksandra jest wszechstronnie wykształcona muzycznie. Z wyróżnieniem ukończyła cztery kierunki studiów na katowickiej akademii muzycznej: teorię muzyki, kompozycję, klawesyn i fortepian. Za sobą ma też studia podyplomowe w Warszawie. Jest laureatką konkursów pianistycznych oraz zdobywczynią pierwszych nagród na konkursach kompozytorskich. Komponuje muzykę solową, kameralną, chóralną, symfoniczną, instrumentalną, wokalną i wokalno-instrumentalną zarówno religijną jak i świecką do tekstów poetyckich z różnych epok, od starożytności pod XXI w. Zajmuje się także twórczością pedagogiczną (pracuje w szkole muzycznej w Strzelcach Opolskich, współpracowała ze szkołami muzycznymi w Chorzowie i Opolu, diecezjalną szkołą organistowską w Gliwicach oraz Uniwersytetem Opolskim)  i literacką.

Jest autorką hejnału Toszka. - Przez wiele lat z wieży ratusza rozbrzmiewała melodia „Poszła Karolinka do Gogolina” - opowiada. - Ale ona nie miała nic wspólnego z naszym Toszkiem. W 2007 r. skomponowałam hejnał naszego miasta. W 2008 r. melodia została przeze mnie rozbudowana i przyjęła formę hymnu na głos i orkiestrę dętą, bo do melodii dołączyłam słowa, które napisałam – mówi. - Inspiracją była historia naszej małej ojczyzny, którą w moim domu się pielęgnuje.

Najważniejszą kompozycją w dorobku Aleksandry Garbal jest jednak „Nowenna do Matki Boskiej Toszeckiej”, która została oficjalnie wykonana 3 maja 2015 r. Kompozytorka zadedykowała utwór przedwcześnie zmarłemu księdzu prałatowi Marianowi Piotrowskiemu.

- Jest to utwór złożony z dziewięciu śpiewanych części modlitewnych do fragmentów tekstów m.in. św. Jana Pawła II, mojej mamy oraz moich. Wykonanie toszeckiej nowenny, to już dzieło prawdziwie wspólne, w którym aktywnie uczestniczyły dzieci ze szkoły podstawowej, gimnazjaliści, chórzyści, organistki, inni muzycy, nasi księża, parafianie – mówi pani Aleksandra.

                                                                                             Muzyka

- Muzyka to wbrew pozorom heroiczna praca - podkreśla Maria Garbal. -Niełatwa i mocno absorbująca. Mimo tego to sens mojego życia. Jeśli chór pięknie wykona jakiś utwór czuję się taka szczęśliwa.  

- A dla mnie to mowa dźwięków - twierdzi Aleksandra Garbal. - Kiedy komponuję, albo gram, to tak naprawdę mówię, oddając przy tym wszystkie swoje emocje. Natchnienia szukam w otaczającym mnie świecie, przede wszystkim przyrodzie. Wie pan jaki inspirujący może być śpiew ptaków? (śmiech).
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj