Minął pierwszy weekend tegorocznego PalmJazzu.
W ubiegły czwartek, w sposób nietypowy dla festiwalu muzycznego, PalmJazz rozpoczął się spektaklem słowno-muzycznym z górnej półki.
Z-nieba-zstąpienie wybitnej poezji dokonało się za sprawą Jana Nowickiego i zespołu De Profundis, budząc zachwyt zgromadzonej w Jazovii publiczności. Serca wszystkich podbiła zapomniana estetyka, niegdyś oczywista: forma intymnej rozmowy z Bogiem o ludzkich sprawach i emocjach, szlachetna prostota środków aktorskiego wyrazu i trafnie dobrana ścieżka dźwiękowa, pomyślana tak, że muzyka przestała być tylko tłem, a stała się pełnoprawnym głosem – drugim aktorem spektaklu. Pomysł na efektowne rozpoczęcie PalmJazzu i świeży, i świetny. Plus dla organizatorów. Kolejne koncerty potoczyły się z szybkością błyskawicy: Duo Shinkarenko/Labutis, później znakomite jak zawsze Marcin Wasilewski Trio i Lorenzo De Finti ze swym kwartetem oraz w sobotę – Yemen Blues, a potem Corpo: Mikael Godee Band. O gustach się nie dyskutuje, ale wszystko wskazuje na to, że trio Wasilewskiego (które chyba nie miewa gorszych dni) i Yemen Blues zdominowały miniony tydzień po iście zwalającym z nóg pierwszym punkcie programu. Nieznany szerszej publiczności Yemen Blues okazał się „czarnym koniem” poprzedniej stawki: łącząc ludowe, jemeńskie melodie z bluesem (tak!) oraz funkiem i jazzem (tak, tak!) stworzył prawdziwą mieszankę wybuchową. Charyzmatyczny wokalista Ravid Kalahani o niesamowicie szerokiej skali śpiewał, jęczał, rzęził i łkał. Perkusista, klawiszowiec i basista dzielnie dotrzymywali mu kroku, chętnie wypuszczając się na natchnione improwizacje. Słuchacze dali się bez reszty porwać fali entuzjazmu: klaskali, krzyczeli i pląsali do rytmu, z radością oddając się wspólnej zabawie. 

Ten tydzień to znowu zmasowany atak muzyczny: jako pierwszy sygnał da pianista światowej klasy i twórca nowej stylistyki w muzyce jazzowej, Leszek Możdżer, który we czwartek zagra aż dwa koncerty (o 19.00 i 21.30). W piątek powitamy na scenie Jazovii kolejno Dave’a Douglasa i Iberjazz Trio Jose Luisa Gutierreza. Dave Douglas, czołowy trębacz amerykański swojego pokolenia, grał już w Gliwicach na palmjazzowej scenie, a jego porywające improwizacje wywarły na słuchaczach niezatarte wrażenie, stali bywalcy festiwalu powitają go wiec z radością. Po trąbce – czas na saksofon i trio Gutierreza, które w oryginalny i porywający sposób połączy iberyjskie tradycje ze swobodą improwizacyjną. Sobotę rozpocznie duet: Trygve Seim i Frode Haltli. Saksofon z akordeonem to nietypowe połączenie, które może dać nam wiele satysfakcji, tym bardziej że oczekiwaliśmy na ten zestaw już w zeszłym roku, ale Norwegom przeszkodziła w dotarciu do Polski siła wyższa. Po duecie – kwartet. Młody kubański klarnecista Joaquin Sosa po przeprowadzce do Polski odnosi u nas sukcesy, nagrywając i występując w spolonizowanym składzie. Świeżość, dobre emocje i pogoda ducha – to wszystko obiecuje kwartet Joaquina Sosy. Drugi weekend z PalmJazzem zamkną niedzielne koncerty kwartetu Nilsa Pettera Molvaera i klarnecisty Wacława Zimpla. Molvaer, również oczekiwany w zeszłym roku, był „wielkim nieobecnym” poprzedniej edycji. Teraz znakomity trębacz zrekompensuje fanom długie oczekiwanie, stając na deskach Jazovii ze Sundstolem (gitara, banjo), Myhrem (bas, klawisze) i Dahlenem (perkusja). Wacław Zimpel, który zagra po Norwegach, zaprezentuje się w programie solowym. Ten nietuzinkowy instrumentalista i kompozytor zaliczany jest przez krytyków do grona najoryginalniejszych europejskich twórców. 

Jak widać, szykuje się nam kolejny gorący zestaw palmjazzowy. Odkładając wszystko inne na później, rezerwujmy sobie czas i skupienie na wieczory od czwartku (7 października) do niedzieli (10 października). Spieszmy się, bo – po pierwsze – WARTO, a – po drugie – skomasowany do granic możliwości festiwal w tym roku przemija wyjątkowo szybko. 

Festiwal Form Etnicznych i Jazzowych PalmJazz został dofinansowany z budżetu Miasta Gliwice. 

Eve Sand


Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj