Petersdorf stał się dla Augusta Wilhelma Hegenscheidta ziemią obiecaną.

Dopiero z oddalenia, z lotu ptaka, a raczej w tym wypadku drona, widać ją dobrze. Króluje komin, wokół niego, jakby od linijki, ułożone fabryczne hale. Nieco dalej, ale w bliskim sąsiedztwie kolejny budynek. Ważny, bo to tutaj biło serce jednego z kluczowych koncernów Oberschlesien. No i oczywiście Wilhelmhaus.
Ten industrialny obraz zdominowały wszelkie odcienie brązów, bo zarówno z oddali, czyli z nieba, jak i z bliska, czyli z ziemi, cegła, z której 171 lat temu pewien młody przemysłowiec z Westfalii wybudował we wsi Petersdorf (dziś Szobiszowice) pod Gliwicami fabrykę drutu, zmieniła kolor.

Synu, nadaję ci imię August Wilhelm 

Był chłodny sobotni październikowy ranek 1823 roku. Słońce już wzeszło, ale nie było go widać na zachmurzonym niebie. W malowniczej westfalskiej Altenie, położonej w dolinie rzeki Leny, nad którą góruje jeden z największych średniowiecznych zamków ówczesnego Królestwa Prus, w rodzinie Petera Hegenscheidta i Katheriny Opterdeck rodzi się ich syn August Wilhelm. Dziecko jest dość żywe, chowa się dobrze. Rodzice byli właścicielami małego zakładu produkującego drut i radzili sobie w tym biznesie. August Wilhelm skończył tylko szkołę podstawową i już w wieku 15 lat poszedł do pracy, najpierw przez krótki czas w rodzinnym zakładzie, jednak bardzo szybko się usamodzielnił. W 1846 roku, jako 23-latek, założył swój pierwszy zakład produkujący gwoździe. Zaczął się także rozglądać za nowym miejscem dla siebie, bo doskonale wiedział, że Altena jest dla niego za mała.

Petersdorfie przybywam 

Możemy się jedynie domyślać dlaczego August Wilhelm Hegenscheidt wybrał wioskę Petersdorf pod Gliwicami. Może dlatego, że słyszał iż ten region właśnie wkracza na drogę industrializacji i przyjmuje z chęcią nowe zakłady i fabryczki? Może nie chciał utknąć w rodzinnej miejscowości, a wolał odkrywać nieznane? Może bardzo dobrze sobie wszystko skalkulował i miał, jakbyśmy dziś powiedzieli, biznesplan? A może Petersdorf położony nad Kanałem Kłodnickim trochę mu tę jego Altenę przypominał? Dość powiedzieć, że prawdopodobnie w 1850 roku zjechał do Petersdorfu koleją żelazną, istniejącą od nie tak dawna, bo od roku 1848. 27-letni August Wilhelm na pewno miał już wtedy plan na swoją fabrykę: odziedziczył niemały spadek po rodzicach, wiedział też co warto produkować - w tym nowym dla niego rejonie dynamicznie rozwijało się i górnictwo i hutnictwo, więc jego gwoździe i druty były tu jak najbardziej potrzebne.

Rok 1852 

To wtedy August Wilhelm wybudował pierwszą na Śląsku ciągarnię drutu wraz z warsztatami do wytwarzania gwoździ, łańcuchów i lin stalowych. Jego fabryka zatrudniała początkowo 30 pracowników i wcale nie było mu łatwo. Po pierwsze trudności ze sprzedażą, po drugie, konkurenci, a było ich wielu, nie odpuszczali. Gros zakładów i fabryczek produkowało gwoździe i łańcuchy metodą kucia, a liny z konopi, więc August Wilhelm musiał długo pracować, by ten tradycyjny produkt pokonały jego wyroby druciane, powstające mechanicznie. Będąc człowiekiem praktycznym i patrzącym w przyszłość zakupił pierwszą maszynę parową, aby uniezależnić swój zakład od napędu wodnego, który dzielił z sąsiednim tartakiem.
Na pewno w tamtym czasie, spoglądając z okien fabrycznych na wody Kanału Kłodnickiego, zastanawiał się, czy podjął właściwą decyzję, a że nie był osobą, która się poddaje, uznał, że tak i dalej ciężko pracował.
Już w 1855 roku jego fabryka produkowała ok. 150 ton drutu i po ok. 100 ton gwoździ, łańcuchów i lin stalowych. Dziesięć lat później, w 1865 roku August Wilhelm kupuje od Johna Baildona hutę Baildon, ale konkurencja praktycznie nigdy nie śpi: tak jak Kern, który w 1866 tuż pod nosem Hegenscheidta otwiera swój zakład produkujący drut i wyroby z drutu.

Proszę nie dawać mi eteru 

W 1857 roku, w wieku 34 lat, August Wilhelm ożenił się z Johanną Hesse. Posag, jaki wniosła, pozwolił na inwestycję w kolejną maszynę parową. Mimo początkowych problemów z rynkiem zbytu oraz szerzącą się epidemią cholery, uparcie dążył do realizacji swoich planów. Nie przeszkodził mu w tym nawet wypadek. Doszło do niego kiedy sam uruchamiał maszynę parową, bo lubił uczestniczyć osobiście w wielu pracach na terenie fabryki. Stracił wtedy prawą dłoń. Był jednak człowiekiem twardym, zawziętym i wytrzymałym na ból. Według przekazów, tuż po wypadku, paląc spokojnie swoją fajkę, poddał się amputacji ręki bez narkozy i środków znieczulających. A krótko po zabiegu zabrał się za intensywne ćwiczenie lewej ręki, którą sprawnie posługiwał się do końca życia.

Imperium Hegenscheidta 

Kluczowe dla rozwoju jego firmy stają się lata po 1870 roku. Fabryka składa się z trzech części: Zakładu Górnego (ul. Dubois), Zakładu Dolnego (pomiędzy ul. Śliwki i ul. Dubois) oraz Nowego Zakładu (na terenie obecnego IZO-ERG przy ul. Śliwki). Za zasługi dla przemysłu górnośląskiego August Wilhelm otrzymał w 1872 roku tytuł królewskiego radcy handlowego, założył też w Gliwicach pierwszą Izbę Handlową, w drugiej, która urzędowała w Opolu, był wiceprzewodniczącym. Na wystawie wiedeńskiej w 1873 roku także zostaje doceniony: przyznano mu odznaczenie za jego przemysłową działalność.
Imperium Hegenscheidta stale się powiększa: ma już majątek w Ornontowicach i ziemie w Dębieńsku, w tym pierwszym także działa fabryka drutu. Zakład się rozbudowuje i podbija rynek, August Wilhelm zamiast toczyć zabójczą wojnę z konkurencją wchodzi z nią w spółki. Tak było z Kernem, tak też jest z braćmi Caro, Oscarem i Georgiem, znanymi górnośląskimi przemysłowcami. To właśnie z nimi do spółki, jako właścicielami hut „Hermina” w Łabędach, „Julia” w Bobrku, założył koncert znany pod nazwą „Obereisen”, który w 1887 roku zatrudniał ponad dwa i pół tysiąca pracowników i stał się potentatem na Górnym Śląsku praktycznie do 1921 roku, wówczas już zarządzanym przez spadkobierców Augusta Wilhelma.

Tonie w zieleni 

Siedzibą koncernu był budynek przy dawnej Fabrikstrasse (dziś Dubois 16), w którym po 1945 roku mieściła się dyrekcja Biprohutu, a teraz rezyduje spółka Mostostal. Zbudowany na planie czworokąta, z charakterystycznymi wykończeniami zarówno elewacji, jak i dachu, zmienił się, na szczęście nieznacznie, poprzez dobudowanie kondygnacji. Zachowało się przepiękne wewnętrzne patio, zaprojektowane i urządzone jeszcze za czasów Hegenscheidta. Patio jest, niestety, dostępne tylko dla pracowników dzisiejszych właścicieli.

Rok 1921 

Od 30 lat nie żyje już August Wilhelm, od 13 lat jego syn Rudolf, dyrektor generalny zakładów Hegenscheida. Po plebiscycie Gliwice pozostały w granicach Niemiec, w strukturze koncernów zaszły duże zmiany: z pięciu, po stronie niemieckiej pozostały dwa – właśnie „Obereisen” i Oberbedarf AG, które to w 1925 roku połączyły się w spółkę akcyjną Oberhutten z siedzibą w Gliwicach. To w tej strukturze aż do 1945 roku pozostała Fabryka Drutu założona przez Augusta Wilhelma.

Filantrop i wpływowy ewangelik 

Z fotografii patrzy na nas wcale niestary mężczyzna, z wysokim czołem i starannie przyciętymi włosami oraz bokobrodami. Ubrany w garnitur – w lewej kieszeni kamizelki kryje się z pewnością zegarek, na zdjęciu widać bowiem ozdobny, zapewne złoty łańcuch. Dobrze widać też lewą ręką schowaną do kieszonki kamizelki. Prawej na zdjęciu August Wilhelm nie pokazuje. To ta kaleka, bez dłoni. To zdjęcie służbowe, zapewne dołączone do jakiś ważnych dokumentów fabryki lub też zrobione na potrzeby artykułu prasowego.
Hegenscheidt był wpływowym i aktywnym członkiem wspólnoty ewangelickiej w mieście, udzielał jej także finansowego wsparcia. Był jednym ze współzałożycieli szkoły rzemieślniczej, która przekształciła się później w wyższą szkołę realną (dziś to gliwickie V LO). Ufundował m.in. szkołę przy ul. Śliwki (w tamtych czasach Hegenscheidtstrasse), kościoły i ich wyposażenie, stadiony, korty i łaźnie. Był członkiem powiatowego sejmiku i miejskim radnym. Wspólnie z Johanną mieli szóstkę dzieci, z których synowie - Otto i Rudolf zajmowali się rodzinnymi biznesami: Otto zarządzał majątkiem i fabryką w Ornontowicach, Rudolf był dyrektorem generalnym fabryki drutu i koncernu Obereisen.

Willa, której nie ma 

Zamykamy oczy i… przenosimy się do rezydencji przy Teuchertstrasse 11 (dziś Zygmunta Starego). Tego budynku już nie ma, ale o tym za chwilę. To tutaj mieszkał syn Augusta Wilhelma, Rudolf, goszcząc często ojca, który wolał mieszkać w swojej willi na terenie fabryki.
Rezydencja pierwotnie należała do innego przemysłowca Oscara Huldschinsky`ego, a zaprojektował ją sam mistrz budowlany Salomon Lubowski, który wzorował się na innym swoim projekcie i realizacji, a mianowicie willi Oscara Caro – jest w nich bardzo dużo podobieństw, a ogrodzenia obu posiadłości, jak wynika z zachowanych w archiwum miejskim w Gliwicach planów, są wręcz identycznie. Być może rezydencję przy Teuchertstrasse kupił jeszcze sam August Wilhelm, ale już w 1885 roku jako jej właściciel figuruje jego syn Rudolf.
Była bardzo okazała, miała szklarnię, stajnię, pomieszczenia gospodarcze. Przetrwała do lat 70. XX wieku, kiedy to wyburzono ją pod budowę parkingu. Zachowały się jedynie stajnia oraz budynek gospodarczy – dziś należące do firmy Radan i przez nią odnowione.

Moja bogini Industria

August Wilhelm zmarł 1 marca 1891 roku po ciężkiej chorobie w swoim domu na terenie fabryki drutu. Pochowano go z honorami na cmentarzu Starokozielskim w Gliwicach. Rok po śmieci, w 1892 roku, syn Rudolf wybudował okazały grobowiec, który wieńczyła przepiękna rzeźba Industrii. On sam przeżył ojca zaledwie o 17 lat (zmarł w 1908 r.) i także spoczywa w tym grobowcu. Który zachował się, mimo różnych zawieruch, w tym dwóch wojen i likwidacji cmentarza. Teraz znajduje się na terenie parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Stoi na trawniku, sąsiadując z grobowcem innego znamienitego obywatela Gliwic - Gustawa Neumanna. Niestety, można go oglądać jedynie w dni, kiedy w kościele odbywają się msze. Nie wiadomo także jakie są wobec niego plany, krąży plotka, że parafia chce w miejscu trawnika wybudować... parking dla wiernych. Co do Industrii, miała więcej szczęścia – znajduje się przy Robotniczej na terenie GZUT, a nieoficjalnie mówi się, że, dzięki staraniom Muzeum w Gliwicach, niedługo będzie ozdobą jednego ze skwerów.

Wilhemhaus na cześć Augusta Wilhelma

Stanął przy Fabirkstrasse w 50. rocznicę powstania fabryki drutu – w 1902 roku wybudował go syn Augusta Wilhelma Rudolf. Obiekt, nazywany wówczas Wilhelmhaus, pełnił funkcję bardzo nowoczesnej łaźni o charakterze kąpielowo-leczniczym. Oprócz basenu o wymiarach 10 na 14 metrów, z zawsze czystą wodą i szklanym dachem, posiadał oddzielne kabiny kąpielowe, pokoje dla lekarzy, specjalną izolatkę oraz pokoje zabiegowe i noclegowe dla pracowników fabryki. Był jednym z najnowocześniejszych budynków w mieście, wyposażono go bowiem w oświetlenie elektryczne, a także centralne ogrzewanie.
Po 1945 roku basen służył gliwiczanom oraz studentom politechniki podczas obowiązkowych zajęć fizycznych. Trenowali tu również pływacy i kajakarze Piasta Gliwice. W latach 70. otwarto zaś kino Zryw, które jednak szybko zakończyło działalność.
Od tego czasu przez lata niszczał, uratował się jednak z wyburzeń prowadzonych w 2014 i 2015 r. pod budowę Drogowej Trasy Średnicowej. W ostatnich latach opuszczony ceglany obiekt należał do miejskiej spółki GAPR, która planowała wybudowanie Nowych Gliwic II - centrum biznesowo-kulturalnego dla firm z branż kreatywnych, zajmujących się architekturą, wzornictwem, nowymi technologiami. W 2020 r, Wilhelmhaus kupiła od GAPR prywatna spółka, która go remontuje i chce zmienić w biurowiec.

200, 171, 120 

To ważne liczby. W 2023 r. mija 200 lat od daty urodzin Augusta Wilhelma, w 2023 roku Stara Fabryka Drutu kończy 171 lat, zaś w 2022 roku 120 lat skończył Wilhelmhaus. Dziedzictwo Hegenscheidta nie przeminęło, wręcz przeciwnie - trwa. Dziś teren dawnej fabryki drutu znajduje się w rękach prywatnych właścicieli (którzy zadbali o renowację obiektów), miejskiej spółki, która jeszcze pięć lat temu miała pomysł na uruchomienie w dawnej stolarni przy Dubois Fabryki Kultury, miejsca dla przemysłów kreatywnych, a który to projekt został kompletnie zarzucony, stare hale fabryczne należą także do spółki w likwidacji – AIP, która chce ich dużą część wyburzyć.
Dla mnie to, jak potoczą się losy dziedzictwa jednego z najznamienitszych pionierów przemysłu jest kwestią otwartą. I szalenie ważną.

Bibliografia :
1. Gliwice znane i nieznane t. IV. t. VII, Muzeum w Gliwicach 2012, 2022
2. www.gliwiczanie.pl
3. Stara Fabryka Drutu – stowarzyszenie działające w latach 2010 – 2018 na terenach fabrycznych przy Dubois, hub kulturalny prowadzony przez Stowarzyszenie Animatorów Wszechstronnego Rozwoju Młodzieży (bogata dokumentacja znajduje się na istniejącym fp Starej Fabryki Drutu)
4. Co dalej ze Starą Fabryką Drutu, Adam Pikul „Nowiny Gliwickie” , luty 2017r. ( materiał znajduje się na www.nowiny.gliwice.pl)
5. Fabryka Kultury na terenie dawnej Fabryki Drutu , Adam Pikul „Nowiny Gliwickie” , 2018 r. (materiał znajduje się na www.nowiny.gliwice.pl)

Małgorzata Lichecka
 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj