Jeszcze nie tak dawno sytuacja ekonomiczna kopalni Sośnica była bardzo kiepska. Mówiło się nawet o likwidacji zakładu. Na szczęście to już przeszłość. Kopalnia wyszła na prostą i fedruje, aż miło. Pojawił się za to problem inny - rzekomy mobbing. 
  
 

Lista zarzutów jest dość spora: wypowiedzenia będące konsekwencją długiego chorobowego, karne przenosiny górników dołowych do pracy na powierzchni, przymusowe nadgodziny, brak wystarczająco długich przerw między zmianami. 

„Związki już dawno nas sprzedały”, czytamy w nadesłanym mailu. - Ktoś stara się szkodzić kopalni - ripostują związkowcy .

Restrukturyzacja Sośnicy, w którą trzy lata temu wspólnie włączyło się nowe kierownictwo kopalni, załoga i związki zawodowe, zaowocowała w końcu dodatnimi wynikami finansowymi. KWK, realizując założony plan naprawczy, wydobywa teraz 7-8 tysięcy ton węgla na dobę. To jedne z najlepszych wyników w Polskiej Grupie Górniczej, a trzeba pamiętać, że swego czasu zakład ten przynosił największe straty w PGG.

Co się stało, że z firmy nad przepaścią stała się rentownym przedsiębiorstwem? - Nowe kierownictwo zmotywowało załogę, która mu uwierzyła - mówią związkowcy. - Rozmawia z ludźmi. Razem ustalamy szczegóły dotyczące wydobycia. 

To podobno tylko jedna strona medalu. Jest i druga, która rzuca cień na stosunki panujące w kopalni. Niektórzy górnicy skarżą się na fatalne relacje pracownicze. "Sytuacja jest ciężka, by nie powiedzieć – dramatyczna", czytamy w anonimowym mailu. 

Autor tej korespondencji pisze wprost, że dyrekcja stosuje mobbing na pracownikach. I wylicza zarzuty: ludzie dostają wypowiedzenia za pobyt na dłuższym L4, za lekkie przewinienia górnicy przenoszeni są na powierzchnię, problemem są przymusowe nadgodziny na oddziałach wydobywczych i nieuregulowany czas pracy. Do listy zarzutów dochodzą też kiepskie warunki socjalne - podobno w okresie zimowym są one skandaliczne w łaźni hakowej. Jest w niej zimno, zdarzają się awarie ciepłej wody. 

„Ludzie chorują, ale z powodu wypowiedzeń boimy się brać zwolnień lekarskich - twierdzi autor listu - Wiele razy zgłaszaliśmy skargi do Państwowej Inspekcji Pracy, Wyższego Urzędu Górniczego. Nic to nie dało”. 

Do anonimów z zasady należy podchodzić z wielką ostrożnością, ale postanowiliśmy sprawie się przyjrzeć.

Zapytaliśmy górnicze związki: - Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń w tej sprawie - mówi Bogusław Mączka, przewodniczący kopalnianej Solidarności. - Czytałem tylko artykuł na jednym z portali. Powtarzam, nic do mnie nie dotarło. 

Również Bogusław Ziętek, szef Sierpnia ‘80, nic nie wie o niewłaściwych relacjach pracowniczych w Sośnicy: - Nie dotarły do nas skargi niezadowolonych górników, ale w najbliższym czasie spotkam się z komisją oddziałową naszego związku i uczulę kolegów na większe, skuteczniejsze zaangażowanie w rozwiązywanie problemów - deklaruje. - Swoją drogą, domyślam się, kto za tym wszystkim stoi. To były szef jednego z nieistniejących już związków zawodowych. Nie mogę powiedzieć nic dobrego o tym człowieku. Szkodził i dalej stara się szkodzić kopalni. 

Skontaktowaliśmy się z Wyższym Urzędem Górniczym w Katowicach: - W ubiegłym roku skierowano do nas trzy anonimowe skargi pracowników KWK Sośnica - mówi Stanisław Bartosik, dyrektor biura komunikacji społecznej. 

Jak się dowiadujemy, skargi dotyczyły głównie przekroczenia dopuszczalnych zawartości metanu. W dwóch przypadkach informacje się potwierdziły, w jednym - nie. Okręgowy urząd górniczy, kontrolujący Sośnicę, wydał decyzje wstrzymujące wydobycie do czasu usunięcia zagrożenia. 

- Pojawiła się też skarga o rzekomym mobbingu, stosowanym przez osoby dozoru wyższego. Podczas przeprowadzonych kontroli OUG nie potwierdził tych zarzutów – dodaje Bartosik.

O komentarz poprosiliśmy Państwową Inspekcję Pracy, która również wizytowała KWK Sośnica. Okazuje się, że trzy lata temu dyrekcja kopalni wprowadziła specjalne zarządzenie, dotyczące „podniesienia poziomu bezpieczeństwa, poprawy przestrzegania obowiązków pracowniczych, ustalonego porządku i dyscypliny pracy". 

Powołano komisję ds. weryfikacji osób, które uległy wypadkom w zakładzie.  Po powrocie z L-4 kierowani są oni na konsultacje z psychologiem. Muszą uzyskać pozytywną opinię, by wrócić na dotychczasowe stanowiska. W innym przypadku kieruje się je na dodatkowe badania z medycyny pracy. Jeśli wypadną niepomyślnie, robotnik przenoszony jest do zajęć prostszych bądź innego oddziału. Wtedy wszczyna się też procedury wypowiedzenia dotychczasowych warunków pracy i/lub płacy, ze względu na brak predyspozycji wymaganych na dotychczasowym stanowisku. 

PIP skontrolowała też kopalnię pod kątem czasu pracy. Wydano zalecenia dotyczące bezwzględnego przestrzegania zasady średnio pięciodniowego tygodnia poprzez zapewnienie osobom pracującym w soboty, niedziele i święta dodatkowych dni wolnych.

Nie było formalnych zgłoszeń skierowanych do Polskiej Grupy Górniczej, a dotyczących nieprawidłowości w zakresie relacji pracowniczych. 

- Co oczywiste, podobnie jak w innych zakładach, zdarzają się przypadki wypowiadania pracownikom umów z powodu długotrwałej absencji chorobowej, jeżeli dezorganizuje to funkcjonowanie komórki organizacyjnej. Analogicznie wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o pracę w godzinach nadliczbowych. Mając jednak na uwadze wagę przedstawionych pytań, przeanalizujemy, czy w zakresie podniesionej problematyki nie dochodzi do nieprawidłowości - zapewnia Tomasz Głogowski, rzecznik prasowy PGG.

(san)

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj