Tak różnorodne, jak natura i równie kolorowe co ona – ubrania gliwickiej projektantki Joanny Cypriak Vel Czupryniak i kobiety, które je noszą.

Wysokie i niskie, szczupłe i posiadaczki nieco większej ilości kochanego ciała, młodziutkie i te, których głowy elegancko naznaczyła dojrzałość. Takie, które poruszają się zwinnie, niczym rącze sarenki i te, którym choroby odebrały tę beztroską sprawność. Ubrania Miso są dla wszystkich (nie tylko zresztą kobiet), a ich szczęśliwe posiadaczki nazywają się misoginkami.
W niedzielę 20 pięknych kobiet zaprezentowało ubrania z kolekcji Miso. W znakomitej większości wystylizowane na hiszpańską nutę (która tego dnia obowiązywała w Ruinach z racji wspaniałego koncertu, jaki odbył się godzinę po pokazie), dziewczyny pokazały się publiczności z naturalnym i niewymuszonym wdziękiem. Ale bycie misoginką to nie tylko posiadanie misospódnicy czy misospodni. To świadomość kilku innych idei, które przyświecają projektantce i jej wiernym klientkom.

Joanna Cypriak Vel Czupryniak do swojej kolekcji wykorzystuje materiały recyklingowe. Nie są to typowe i topowe tkaniny ze sklepów, a za każdym razem inne, niepowtarzalne wzory, które tylko sobie wiadomym sposobem wyszukuje wokół siebie. Niektóre z nich udekorowane są dodatkowo drobnymi rysunkami jej autorstwa, co czyni je jeszcze bardziej unikatowymi. Pomimo tej niepowtarzalności, każda z posiadaczek misoubrania bez trudu poznaje inną misoginkę, bowiem stylistyka projektantki jest bardzo wyrazista.

- Dla mnie bycie misoginką oznacza wspieranie lokalnej marki Miso, której idea przetwarzania recyklingowych tkanin w barwne, interesujące i niepowtarzalne ubrania jest szczególnie bliska mojemu postrzeganiu odpowiedzialnej środowiskowo mody – wyjaśnia Anna Baczkowska, jedna z gliwickich misoginek. - To również bycie członkinią fenomenalnego klubu różnorodnych, wielobarwnych i odważnych kobiet, zresztą nie tylko kobiet. W takiej nieformalnej grupie, w której jest miejsce dla każdej osoby bez względu na wiek, płeć, wykształcenie czy cokolwiek, możliwe jest prawie wszystko. Nawet zostanie modelką z siwym włosem – dodaje ze śmiechem.
Podobnego zdania jest inna misoginka, gliwicka pisarka Justyna Wydra.

- Uwielbiam barwną modę MISO. Nie tylko za oryginalność - tu każda spódnica-misownica, każda suknia, każda para spodni to odrębna, niepowtarzalna opowieść – wyjaśnia. - Kocham samą ideę wygodnych, recyclingowych ubrań z naturalnych tkanin. Uwielbiam też to, że kiedy spotykam na ulicy inną „nosicielkę” misownicy, poznajemy się bez słów. Nawet, jeśli się nie znamy osobiście, czujemy to od razu. MISO-porozumienie.

Misoginek w Gliwicach i poza nimi jest kilkadziesiąt, jeśli nie setki. Ale uwaga – posiadanie ubrań gliwickiej projektantki uzależnia – zakup pierwszej misownicy lub misospodni powoduje, że natychmiast chce się mieć kolejną. Zwłaszcza, że Joanna Cypriak Vel Czupryniak co kilka dni kusi na swoim facebookowym profilu tkaniną o ciekawym wzorze, fakturze lub kolorystyce. Dlatego, nieco przewrotnie ale zdecydowanie odradzam wejście w świat misoginizmu…

Właścicielka dwóch misospódnic i dwóch par misospodni: Adriana Urgacz-Kuźniak

Pokaz był częścią wydarzeń spod szyldu Rynku Kultury

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj