Dariusz Kołodziejczyk to knurowianin z dorobkiem kilku rekordów Guinnessa na swoim koncie. Nie opadły jeszcze emocje, po ostatnim bitym na początku miesiąca rekordzie w gliwickiej hali PreZero Areny Gliwice, a sportowiec myśli już o kolejnych rekordach, z którymi się zmierzy. Rozmawiamy z Dariuszem Kołodziejczykiem, 34-latkiem, który sięga swoich marzeń i bije światowe rekordy.  

Każdy mały chłopiec swoją sportową przygodę zaczyna od gry w piłkę nożną. Pan nie był wyjątkiem i nie odbiegał od tej reguły, aż do czasu.. 
Zamiłowanie do piłki nożnej pojawiło się już od dziecka, a dokładnie od 7 roku życia, kiedy to  rozpoczynałem swoją przygodę z piłką. Od dzieciaka aż do dziś mieszkam na blokowisku, pamiętam, że często nie było co robić, więc wychodziło się na boisko z kolegami i grało się w piłkę nożną. Ta przygoda trwa po dziś dzień, jednakże nie gram na boisku, a wykonuję pokazy sztuczek piłkarskich, tak zwane freestyle football.

Skąd pomysł na obranie takiego kierunku, zamiast rozwijać swoje umiejętności na boisku? 
Od zawsze lubiłem piłkę typowo techniczną i nie ukrywam, że odkąd pamiętam, mówiąc nieskromnie - byłem w tym po prostu dobry.  Pomyślałem sobie, że skoro lubię to co robię, a do tego jestem bardzo dobry w podbijaniu piłki, czy w żonglerce, bo w zasadzie już od dziecka nie miałem sobie równych, to dlaczego by nie spróbować pobić jakiś rekord Guinnessa. Skoro jestem dobry w tym co robię, to może będę najlepszy i to na całym świecie.

Skąd inspiracja, by spełniać skryte marzenia? Kiedy nastąpił przełom i zainteresował się Pan rekordami Guinnessa?  
Jako sportowiec lubię czytać artykuły poświęcone tematyce sportowej i tak pewnego dnia na jednym z portali wyczytałem o rekordzie Guinnessa Roberta Lewandowskiego, który ustrzelił 5 goli  w ciągu 9 minut. Były także rekordy związane z podbijaniem piłki i stwierdziłem, że to jest coś dla mnie, dlaczego by nie spróbować, chociażby z czystej ciekawości. To był przełomowy rok 2013, kiedy stwierdziłem, że zacznę ćwiczyć. Najpierw pokonałem i ustanowiłem nowy rekord Polski, gdzie podbijałem piłkę przez 3 godziny i 11 minut. Jednak to dopiero pobudziło mój apetyt na więcej i zacząłem interesować się rekordami Guinnessa. Zacząłem przeglądać różnego rodzaju kategorie w księdze rekordów Guinnessa i wysłałem pierwszą prośbę o pobicie rekordu, by po mniej więcej dwunastu tygodniach drogą mailową przychodziły do mnie wytyczne i rozpoczynałem przygotowania do mojej wielkiej próby.

Ostatni rekord, który zapisał się na Pana koncie, to podbijanie piłki wchodząc po schodach… 
Tak, to mój najświeższy rekord, który udało się pobić w niedzielę 3 marca, który zrealizowałem po sąsiedzku z Knurowem, bo na terenie hali PreZero Arena Gliwice. Dzięki tej lokalizacji mogłem dokładnie opracować plan działania, trenować, a co najważniejsze bić rekord z bliskimi, którzy mi kibicowali. Liczyłem, że uda się zrealizować założony plan  w 4,5h, jednak ze względu na warunki atmosferyczne, które były bardzo trudne, musiałem dłużej walczyć, by finalnie zmieścić się w czasie 5 godzin i 12 minut, a na koncie mieć 4 740 pokonanych schodów do góry, a to oznacza kolejny rekord Guinnessa na moim koncie.

Jak wyglądały przygotowania do bicia rekordu?
Nie spodziewałem się, ale muszę przyznać, że ostatni rekord był bardzo ciężki do wykonania. Przygotowywałem się do niego od dwóch miesięcy. Codziennie wykonywałem około 1000 przysiadów, do tego dochodziły ćwiczenia siłowe i oczywiście bieganie,  ponieważ musiała być kondycja, by wchodzić i schodzić ze schodów ciągle podbijając piłkę. Nie można zapomnieć o jednym z kluczowych czynników osiągniętego zwycięstwa, a więc o koncentracji i opanowaniu piłki, która przez ponad 5 godzin musiała być utrzymywana w powietrzu, a to oznacza ciągłe jej podbijanie, ponieważ zgodnie z wytycznymi nie mogła ani razu upaść na ziemię, wówczas próba byłaby zakończona. Warto zauważyć, że 4 740 schodów to jest wynik stopni pokonanych do góry, a gdyby policzyć także te, które schodziłem, to byłoby ich dwa razy więcej. Jeden z sędziów, który nadzorował bicie rekordu, naliczył około 60 odbić, na jedno wejście po dziesięciu stopniach. Takich wejść miałem 474 dokładnie w tę i z powrotem, zatem 474 wejścia razy 60 odbić wychodzi ładna sumka, a więc 28 440 odbić. Kategoria dotyczyła ilości pokonanych schodów, a nie ilości podbić, bo kto wie, może byłoby to podwójne zwycięstwo. Zresztą nie bez powodu liczone były schody do góry, bo na świecie nie ma takich wieżowców, które miałby taką ilość schodów. Najwyższy wieżowiec w Dubaju ma dokładnie 3 333 schody do góry, więc żaden wieżowiec na świecie na dzień dzisiejszy nie stanowiłby dla mnie problemu, aby na niego wejść, podbijając piłkę.

Emocje już opadły, czas na zasłużony odpoczynek dla organizmu, czy jednak szuka Pan kolejnego rekordu, który ma paść łupem?
Myślę, że jeszcze nie jeden rekord spróbuje pobić. Prawda jest taka, że chciałbym wszystkie rekordy zgarnąć, choć mam ich już kilka na koncie, ale czemu by nie zrobić tak, aby było ich jeszcze więcej, jak to mówią - w miarę jedzenia apetyt rośnie. Miłe jest to, kiedy idę ulicą, a ludzie mnie poznają, gratulują i życzą powodzenia, to kolejna dawka motywacji, żeby dalej robić to, w czym jest się dobrym, a więc w podbijaniu piłki i biciu rekordów. Myślę, by zmierzyć się z podbijaniem piłki nożnej za pomocą samych stóp, tak zwane kapkowanie, które potrwa zapewne parę godzin. Napiszę maila i poproszę o wytyczne.  

Jakie światowe rekordy ma Pan na swoim koncie? 
W 2022 roku na stadionie śląskim w Chorzowie ustanowiłem rekord Guinnessa w podbijaniu piłki głową, idąc do tyłu, w ciągu 1 godziny musiałem przejść jak najdłuższy dystans. Udało mi się pokonać 2 km i 400 m, a to o ponad 200 metrów dalej niż wcześniejszy wynik. Następnie  przebiegłem półmaraton katowicki, czyli przez ponad 21 km dryblowałem piłką, zrobiłem to w czasie 1 godzina 35 minut i 59 sekund, gdzie ustanowiłem rekord. Kolejny jest z grudnia 2023 roku, który zrealizowałem w Zabrzu w M1. Dotyczył on jak największej ilości ściągniętych koszulek podczas podbijania piłki nożnej głową. W 15 minut ściągnąłem z siebie 25 koszulek, tym samym ustanowiłem nowy rekord.   

Czy został Pan doceniony i znalazł się w księdze rekordów Guinnessa?
Znaleźć się w takiej księdze jest bardzo ciężko, trzeba być najlepszym z najlepszych. Mogę się pochwalić, że już we wrześniu ukaże się kolejna księga rekordów Guinnessa, gdzie po raz pierwszy znajdzie się moje zdjęcie i pobity rekord z 2022 roku, a więc podbijanie piłki głową idąc do tyłu przez godzinę. Moje marzenie się ziściło i bardzo się z tego cieszę. Księga koniecznie znajdzie się w mojej domowej biblioteczce.

(pc)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj