-Zjedzą panią - Radosław Zdaniewicz podaje preparat na kleszcze oraz komary i trochę z rozbawieniem patrzy na moje buty – mam sportowe sandały. On sam jest w butach zabudowanych. Ruszamy… w krzaki, to znaczy najpierw, krótko, asfaltową drogą, po czym nagle skręcamy w wydeptaną wąską ścieżkę. Która prowadzi nas w zarośniętą część dość bagnistego terenu.


500 - tyle lat temu rozpoczęła się historia badanego przez pracownię Radosława Zdaniewicza kopca w Rudzińcu. 

 

Zanim wbito łopatę

Zrobiono dość solidne przygotowania. Zdaniewicz, właściciel Górnośląskiej Pracowni Archeologicznej, od lat bada średniowieczne siedziby rycerskie w różnych częściach Śląska. To nie tylko zawodowe zajęcie, ale też pasja: wiele godzin przesiedział na stanowiskach i w wykopach, potem nad eksponatami i dokumentacją. Odkrył między innymi siedziby rycerskie w Ciochowicach czy Czechowicach. Teraz pewien kopiec sprowadził go do Rudzińca. 

Zanim kopiec stał się stanowiskiem archeologicznym 

Mało kto wiedział, że kryje jakąś historyczną tajemnicę. To znaczy mało kto z tutejszych. Miejsce jest raczej niedostępne, szczególnie latem – gęste pnącza, krzaki, bagienny teren, no i roje owadów, które wprost kochają takie zakątki. Ale zimą? Niewielkie wzniesienie okazywało się idealnym torem saneczkowym. Szalały tu głównie dzieci. Kopiec ma oczywiście bardzo konkretną lokalizację: park, dziki, niedaleko kościoła świętego Michała Archanioła. To sąsiedztwo z jednej strony. Z drugiej graniczy z pałacem należącym przed wojną do rodu von Ruffer- Rother. 

Zanim podjęto ostateczną decyzję 

Zdaniewicz zdał się na wydruki z laserowymi skanami interesującego go obszaru. 
Namówił dr. Mirosława Furmanka, kolegę z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego, żeby zrobili badania specjalnym sprzętem wyłapującym anomalie pod powierzchnią ziemi. Tę anomalię dobrze widać na wydruku – to prostokątny zarys. Moim zdaniem wyglądający jak trupia czaszka. Ale to właśnie „nasz” kopiec, przedmiot najnowszych archeologicznych badań Zdaniewicza. Wydruki z anomaliami bardzo go ucieszyły, bo już wiedział, że coś w tym Rudzińcu jest, tylko nie był pewny z jakiego okresu. Oczywiście znał pałac z drugiej połowy XIX wieku wzniesiony przez rodzinę von Ruffer – Rother, ale z kolei od drugiej połowy XVI wieku w kronikach i zapiskach pojawiało się kilka rodzin właścicieli Rudzińca. I nie bardzo było wiadomo gdzie mieszkali. Kopiec nasuwał więc pewne przypuszczenia. 

Zanim odkryto tajemnicze wejście 

W sierpniu 2022 roku złożono dwa wykopy archeologiczne. Ale po raz pierwszy Zadniewicz z ekipą byli tu wiosną 2022 roku i wtedy znaleźli fragmenty skorupek, mało charakterystycznych, choć już wtedy podejrzewał, że w tym miejscu natknie się na pozostałości renesansowego dworu. W sierpniu badania prowadzą na większą skalę, i choć w jednym wykopie nic nie znaleziono, w drugim już całkiem sporo. Na przykład ścianę dawnego dworu, a także wejście do piwnicy. - Widzi pani ten łuczek? - Zdaniewicz pokazuje w głąb wykopu. Widzę. - To jest właśnie to zejście, a zaraz obok sklepienie piwnicy dawnego dworu – tłumaczy. Wykop najlepiej prezentuje się na zdjęciach z drona – widać wtedy dokładne rozmieszczenie izb. Ta piwniczka z wykopu jeszcze do nas wróci. Za sprawą dość ciekawego metalowego przedmiotu. 

Zanim Zdaniewicz opowie o kaflach 

Zatrzymamy się na ważnej dacie. Druga połowa XVI wieku to czas powstania dworu, po którym pozostał „nasz” kopiec. - Wiemy, że 1556 roku rodzina von Pelka kupiła dobra rudzinieckie i przez kolejne sto lat nimi zarządzała. Ostatni z rodu, Jerzy Wenzel von Pelka, był fundatorem drewnianego kościoła w Rudzińcu. Północną ścianę jego nawy zajmuje scena Sądu Ostatecznego, w której uwieczniono właśnie Wenzla von Pelkę - Zdaniewicz dotarł do mapy z 1827 roku, czyli na 30 lat przed powstaniem pałacu von Rufferów, gdzie widzimy kościół, ale też fragment jakiegoś dworskiego budynku. To na mapie niewielki ciemnoczerwony prostokącik. Ślad po dawnym dworze, który rozebrano w czasie, kiedy już powstawała siedziba von Rufferów. Śladem po nim w terenie jest dziura w ziemi, bo cegły i kamienie poszły albo na potrzeby mieszkańców (do budowy ich domów) albo wzniesiono z nich lodownię znajdująca się przy pałacu. I ta dziura ciągnęła archeologów. 

Zanim dowiemy się do czego służył metalowy przedmiot 

Archeolog pokazuje fragmenty renesansowych kafli na jakie natrafili w zawalisku. Są piękne – brązowe i ciemnozielone, z różnymi motywami na licach – lwem, halabardnikiem, geometrycznymi czy florystycznymi. Kafle rozwiewają ,w pewnym sensie, wątpliwości co do czasu powstania dworu - wszystkie datowane są na drugą połowę XVI wieku. Rudzinieckie odkrycie wskazuje, że dwór był raczej mały - jego powierzchnia to ledwie 32 metry kwadratowe! Wykonano go z cegły palcówki ( tradycja ich wyrobu sięga czasów gotyku), wyrabianej ręcznie przez miejscowych rzemieślników. 

Zanim zidentyfikowano metalowy przedmiot 

Archeolog szukał podobnych w internecie. I znalazł datowany na XVI wiek kranik do beczki z winem. Dokładnie taki sam, jaki znaleziono w wykopie w Rudzińcu, tam gdzie znajduje się „tajemnicze” wejście do piwniczki, służącej zapewne za niewielki skład wina. 

 

Podczas badań archeologicznych w Rudzińcu odkryto również mnóstwo fragmentów naczyń, butelek, Sprzączkę do buta, guzik renesansowy, guzik pochodzący z przełomu XIX wieku, monety, z których najstarsza to moneta Leopolda I Habsburga z końca wieku XVII. 

 

Małgorzata Lichecka

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj