Znikają ostatnie ślady po Bagateli. Symboliczny pogrzeb kultowej kiedyś restauracji dokonał się wraz z usunięciem charakterystycznego szyldu. Postępujące zmiany zapowiadają uruchomienie nowego lokalu w tym miejscu. Wielkimi krokami zbliża się otwarcie piwiarni, jakiej w naszym mieście jeszcze nie ma. 
Mosiężne litery napisu Bagatela zniknęły na początku października. Zmiana związana jest z remontem zabytkowej kamienicy przy ul. Matejki. W ramach trwających prac termomodernizacyjnych, prowadzonych na zlecenie ZBM-u, przebudowa czeka również wejście do lokalu. Obok głównego pojawią się szklane, dwuskrzydłowe drzwi, spełniające rolę witryny. Zanim tak się stanie, nam, dzięki uprzejmości inwestorów, już teraz udało się zajrzeć do środka, by sprawdzić, co się zmieniło w miejscu, w którym powstaje oryginalna piwiarnia.

O dawnym wystroju przypomina „salceson”, czyli posadzka w białe, szare i fioletowe marmurowe łaty. Poza tym zmieniło się niemal wszystko. Zniknęła wszechobecna boazeria. Pojawiły się gołe, ceglane mury z wydobytym na wierzch żelaznym ożebrowaniem. Usunięcie ozdobników i wyeksponowanie naturalnej faktury ścian nadało wnętrzu industrialny klimat. 
 
Przepastne pomieszczenia są już częściowo zapełnione sprzętem i urządzeniami. Na przyjęcie gości czekają toalety, w tym jedna dla osób niepełnosprawnych, bardzo przestronna, z drzwiami dopasowanymi do szerokości wózka inwalidzkiego. Gotowa pod względem prac budowlanych  jest  mniejsza z sal, przeznaczona m.in. na zamknięte bankiety.

Ostatecznego kształtu nabiera sala główna. Powstał już bar z dębową ladą oraz centralny punkt pubu – wykończona w miedzi wielostanowiskowa wyspa z dystrybutorami. Samo urządzenie, dzięki któremu poleci złocisty trunek – i nie tylko, bo w ten sam sposób będą serwowane również wina – nie jest jeszcze uruchomione. 

Dystrybutor zapowiada się jako główna atrakcja pijalni. W Gliwicach są już puby, w których można się napić kraftowego piwa w wielu gatunkach, ale w żadnym z nich nie nalejemy go sobie sami. I to w takiej ilości, jaka nam odpowiada – na spróbowanie albo po sam brzeg kufla. Piwosze będą mieli do wyboru ok. 20 gatunków z kranu (plus piwa butelkowe) z krajowych browarów rzemieślniczych. 

Będzie to pierwsza na Śląsku i druga w kraju samoobsługowa pijalnia piwa. Przy czym nigdzie indziej nie działa jeszcze taki dystrybutor. Urządzenie, inspirowane rozwiązaniami spotykanymi w pubach poza Polską, powstało w głowie jednego z właścicieli lokalu – Szymona Bulandy. 

Ten inżynier elektronik zaprojektował maszynę, która – po uruchomieniu specjalną e-kartą – pokaże nam na wyświetlaczu browar, skład i cenę wybranego piwa oraz aktualny stan naszej elektronicznej portmonetki. Dodatkowo samemu będzie można ustawić temperaturę, w jakiej poleje się piwo, dla każdego kranu osobno.

„Nalewajka” nie jest jedyną innowacją, jaką spotkamy w lokalu. Inna czeka w… toaletach. Na pisuary wykorzystano przepołowione wzdłuż kegi. - W ten sposób, jak komentują w żartach znajomi, wymyśliliśmy pierwsze w historii perpetuum mobile, które pozwala nie uronić nawet kropli piwa – mówi ze śmiechem Tomasz Rudel, autor pomysłu i współinwestor.

Na pierwszy rzut oka wydaje się więc, że wszystko jest niemal gotowe na otwarcie. Jak mówią jednak właściciele pubu, pracy, m.in. w związku z normami przeciwpożarowymi oraz sanitarno-higienicznymi, jest jeszcze moc. Z ostrożności nie deklarują spodziewanego terminu uruchomienia. 

- Już raz się sparzyliśmy. Wstępnie zakładaliśmy, że piwiarnia przyjmie pierwszych klientów wiosną bieżącego roku. Okazało się jednak, że lokal znajduje się w nadspodziewanie złym stanie. Poprzedni dzierżawca, „Społem”, całkowicie go zaniedbał. Wszystko trzymało się na przysłowiową kropelkę. Należało wymienić instalacje w komplecie, dokonać adaptacji pod kątem przepisów ppoż. (m.in. wszędzie zainstalowaliśmy drzwi przeciwpożarowe) oraz wymogów sanepidu. Ponadto związani jesteśmy postępem prac od nas niezależnych – witryna, którą ma wykonać właściciel lokalu, czyli miasto, pełni jednocześnie w projekcie funkcję wyjścia ewakuacyjnego. Jeżeli zabraknie tego elementu, strażacy odmówią odbioru – mówi Rudel.

Piwiarnia, wciąż oczekująca na otwarcie, zgromadziła już w internecie grono swoich kibiców. Za ich sprawą doczekała się już nawet nazwy. W głosowaniu na Facebooku  Bagatela przegrała z IBU Craft Beers. A jak naszym czytelnikom podoba się ta zmiana? Dla mniej wtajemniczonych w alchemię chmielowego trunku – IBU to jednostka wyrażająca stopień nachmielenia/goryczy piwa.         

(pik) 

   
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj