Kilkanaście godzin była więziona w bagażniku samochodu marki BMW 20-letnia gliwiczanka. Wolność zwrócili jej dopiero policjanci, którym zaginięcie zgłosił chłopak młodej kobiety. Okazało się, że ofiara została w ten sposób ukarana przez swoich znajomych za kradzież portfela.  
20-letni gliwiczanin i jego 19-letnia narzeczona podejrzewali swoją 20-letnią koleżankę o kradzież portfela. Zaprosili ją więc do siebie, a kiedy przyszła, pozbawili wolności. Chcąc, by dziewczyna przyznała się do winy i zdradziła, gdzie jest portfel, zamknęli ją w bagażniku należącego do mężczyzny bmw. Ponieważ młoda kobieta nie chciała współpracować, "porywacze" wozili ją po mieście, wreszcie auto zaparkowali i poszli do domu. Zostawiając 20-latkę w bagażniku, by "zmiękła". Wcześniej jednak zadbali o jej wygodę, podrzucając koc i jaśka.      

W tym czasie o "uprowadzoną" zaczął się niepokoić jej chłopak. Kiedy przez kilkanaście godzin nie mógł się z nią skontaktować, wieczorem postanowił zadzwonić na policję. Zgłosił sprawę w III komisariacie. Zawiadomił, że dziewczyna wyszła z domu rano, nie wróciła i nie ma z nią żadnego kontaktu.

Śledczy natychmiast zaczęli 20-latki szukać. Zebrali informacje na temat miejsca zamieszkania jej znajomych oraz samochodu, jakim jeżdżą. Tak doszli w rejon ulicy Dworcowej. Porozglądali się i zauważyli zaparkowane auto, mogące należeć do kolegi "zaginionej". Kiedy stali już przy nim i po numerach zaczęli ustalać właściciela, usłyszeli, że w bagażniku coś się rusza. Zapukali w klapę i... usłyszeli kobiecy głos. 

Na miejsce sprowadzono 20-letniego właściciela bmw. Ten przyniósł ze sobą kluczyki i otworzył bagażnik, z którego wyskoczyła poszukiwana kobieta. Od razu oświadczyła, że nic złego jej się nie stało, tyle tylko, że została uwięziona. 

Policjanci przesłuchali strony. Mężczyzna przyznał, że wraz z narzeczoną chciał w ten nietypowy sposób wymusić na koleżance przyznanie się do winy. 20-latka zaś przyznała, że portfel ukradła, ale, z całą zawartością, wyrzuciła z okna pociągu, którym jechała do Katowic. 

- Sytuacja wydaje się dość skomplikowana i wymaga dogłębnego przeanalizowania pod względem prawnym. Z pewnością najpoważniejszym czynem jest nielegalne pozbawienie wolności, zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. „Porywacze” z kolei złożyli zawiadomienie o kradzieży - komentuje nadkom. Marek Słomski, oficer prasowy gliwickiej policji.  

(sława)


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj