Fotografik, pasjonat historii i miejsca, w którym żyje. Bez Andrzeja Tadeusza Knapika nie może odbyć się żadna impreza w gminie Pilchowice. Od trzech dekad obiektywem dokumentuje upływający czas.
 
Urodził się 69 lat temu w Mikołowie i tam dorastał. W młodości harcerz i zapalony żeglarz. W mundurze z lilijką doszedł do stopnia harcmistrza. Potem było liceum plastyczne. - Szczerze powiedziawszy, nawet nie pamiętam, dlaczego się tam znalazłem. Chyba dlatego, że w podstawówce lubiłem rysować – wspomina. - Po latach doszedłem do tego, że zainteresowanie sztuką zaszczepił we mnie ojciec. Pradziadek był architektem, dziadek również. Budowali pałace, kościoły - od Hiszpanii po Petersburg. Dzisiaj ze sztuką nie mam zbyt wiele do czynienia, ale kiedy siedzę, na przykład, na dworcu i czekam na pociąg, lubię długopisem skreślić facjatę jakiegoś współtowarzysza podróży. Z czasów licealnych warto jeszcze wspomnieć moją przyjaźń z nieżyjącym już Rafałem Wojaczkiem, jednym z największych poetów powojennych. 

Po liceum Knapik studiował pedagogikę specjalną na uniwersytecie. Bardziej jednak dbał o klub studencki Straszny Dwór, któremu szefował, niż o naukę. W efekcie, jak żartuje, ma wykształcenie prezydenckie.
- Studia skończyłem, ale do obrony pracy magisterskiej nie przystąpiłem. Wolałem kabarety, teatry studenckie. Żeby nie było: kilka razy przymierzałem się napisania pracy, ale brakowało czasu, może i motywacji. Wie pan – żona, dzieci, rychło pojawiła propozycja zatrudnienia.

Po studiach pan Andrzej przez kilka lat był kuratorem zawodowym dla nieletnich przy Sądzie Rejonowym w Mikołowie. Potem jego żonie zaproponowano pracę w wiejskiej szkole w Stanicy. Przyjechali i, jak się okazało, głęboko zapuścili korzenie. Mieszkają tutaj do dziś, nie wyobrażają sobie lepszego miejsca do życia. Również i pan Andrzej znalazł pracę. Za namową ówczesnego naczelnika, pierwszego wójta gminy Pilchowice, Henryka Bruniewskiego został dyrektorem ośrodka kultury.  - Pracowałem tam osiem lat. Przez ten czas jeden GOK w gminie rozrósł się do siedmiu placówek w różnych miejscowościach.

Pracując w GOK-u Knapik realizował też swoją młodzieńczą pasję – fotografię. Zaraził się nią jeszcze w czasach liceum. Na zdjęciach uwieczniał wszystkie uroczystości szkolne. - Na początku była radziecka Smiena, potem FED i tradycyjne wywoływanie klisz filmowych - wylicza. - Fotografia miała kiedyś duszę. Żałuję tylko, że nie mam starych zdjęć. Niestety, kiedy parę lat temu pojechałem do rodziny do USA, moja żona  z teściem postanowili zrobić porządki na strychu i wyrzucili sporą część starych klisz i moich szkiców z czasów szkolnych. Ocalało niewiele.

Na szczęście zachowały się „współczesne” prace pana Andrzeja, jak chociażby dokumentacja fotograficzna Ochotniczej Straży Pożarnej w Stanicy.
- Wspólnie z grupą zapaleńców historyków-amatorów przygotowujemy dodatki historyczne do naszej gazety gminnej. Pisałem o naszych „fojermanach” i okazało się, że większość fotek była mojego autorstwa – mówi z dumą.

Pan Andrzej już nie pracuje zawodowo, ale każdą wolną chwilę poświęca fotografii i... internetowi. Założył i prowadzi stronę mieszkańców Stanicy. Pisze, zamieszcza swoje zdjęcia. Jest też na niemal każdej imprezie gminnej i okiem kamery dokumentuje wydarzenia. Ale nie tylko. Pasjonuje się też fotografią reportażową. Uwielbia robić zdjęcia dzieciom, bo one są najszczersze w wyrażaniu emocji.

Oprócz tego dzieli się fotograficzną wiedzą z innymi. - Od dziesięciu lat prowadzę warsztaty w GOK-u dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Pokazuję ludziom, że piękne zdjęcia można robić nie tylko nastawiając aparat na cykl automatyczny, ale używając również trójkąta: ISO, przesłona, czas. Mam ogromną satysfakcję z tych spotkań – podsumowuje.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj