Długo zapowiadało się na sensację w meczu liderującego w tabeli Śląska Wrocław z Tauron GTK. Skazani na pożarcie gliwiczanie prowadzili przez 36 minut. W końcówce meczu opadli z sił i gospodarze wygrali 84:73 (16:26, 17:21, 21:16, 30:10).

Gliwiczanie rozpoczęli spotkanie w świetnym stylu. Objęli prowadzenie 16:0, a autorem aż siedmiu punktów był Malachi Richardson Zespół Maroša Kováčika był dobrze dysponowany w ataku. Obok Richardsona świetne fragmenty rozgrywali Filip Put i Jure Skifić. To trio zdobyło aż 24 z 26 punktów.

Śląsk od początku drugiej odsłony ruszył do odrabiania strat. Gdy gospodarze byli tuż za rywalami, ci znowu odskoczyli. Niemal bezbłędny pod koszem był Skifić, który do punktów dokładał zbiórki w obronie. Z kolei po oczkach Richardsona przewaga gliwiczan wzrosła do 14 punktów (33:47).

Po bardzo słabej pierwszej połowie w drugiej mistrzowie Polski raz jeszcze ruszyli do pogoni za rywalem z Gliwic. Wszystko się jednak posypało, gdy po piątym faulu osobistym boisko opuścił musiał lider Śląska tego dnia – Vasa Pusica. Przyjezdni nabrali wiatru w żagle i odzyskali przewagę (54:63).

W czwartej kwarcie Śląsk zaczął grać na poziomie, do którego przyzwyczaił wrocławskich kibiców i z każdą minutą niwelował straty. Goście coraz wolniej wracali do defensywy, a szalejący Martin wyprowadził w końcu swój zespół na prowadzenie (69:68). Gliwiczanie byli już bezradni, a rozpędzeni gospodarze w błyskawicznym tempie powiększali przewagę. Ostatecznie wygrali 84:73.

Tauron GTK: Earl Jerrod Rowland 14 (1x3), Szymon Ryżek, Malachi Richardson 18 (2x3), Filip Put 13 (2x3), Jure Skifić 18 - Terrance Ferguson 8 (1x3), Mateusz Szlachetka 2, Aleksander Busz, Patryk Wilk. 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj