Gdy funkcjonariusze z gliwickiej drogówki (grupa Speed) kontrolowali pojazd w Pawłowicach, obok nich zatrzymał się samochód, którego kierowca poinformował, że dwa kilometry dalej doszło do wypadku i dwa auta leżą w rowie. Mundurowi natychmiast zakończyli kontrolę i pojechali na miejsce, by ratować poszkodowanych. 
Ponieważ policjanci znajdowali się blisko miejsca zdarzenia, dotarli jako pierwsi. Kiedy, poza rozbitymi pojazdami, spostrzegli kilka osób, a za nimi leżącą zakrwawioną kobietę, rzucili się na ratunek. 

Wstępne oględziny wskazywały, że obrażenia kierującej są poważne. Ranna była przytomna, ale miała kłopoty z oddychaniem.

- Jak później ustalono, 34-letnia mieszkanka powiatu gliwickiego jechała toyotą yaris w stronę Opola, gdy na niewielkim łuku drogi straciła panowanie nad kierownicą. Po zjechaniu na lewy pas, zderzyła się z jadącą z naprzeciwka skodą. Oba pojazdy wpadły do rowu, zaś kobieta wypadła z auta przez okno - komentuje podinsp. Marek Słomski, oficer prasowy KMP Gliwice.

68-letni kierowca skody, również mieszkaniec powiatu gliwickiego, początkowo nie skarżył się na stan zdrowia, jednak po chwili poczuł się gorzej, więc trafił do szpitala. Obrażenia 34-latki okazały się na tyle poważne, że trzeba było wezwać śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego.

Sierż. sztab. Marcin Rydel i asp. Ewelina Kuźniarz, ratujący rannych podczas tej akcji, kolejny raz pokazali, że grupa Speed nie tylko wlepia mandaty, ale przede wszystkim profesjonalnie udziela pomocy. Na miejscu działali również strażacy ochotnicy z Toszka oraz Państwowej Straży Pożarnej w Pyskowicach, a także medycy z dwóch karetek pogotowia.

W trakcie prowadzonych oględzin policjanci stwierdzili, że obydwoje kierujący nie mieli zapiętych pasów bezpieczeństwa. Siły odśrodkowe oraz uderzenia, przeciążenie i wybuch poduszek przyczyniły się więc do ich obrażeń.


Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj