„Zgłaszam osobę, która bardzo pomogła mi w odkryciu, że niepełnosprawność nie musi ograniczać”. To uzasadnienie zgłoszenia kandydata do plebiscytu „Zwykły bohater”. Ta osoba, która pomogła w zrozumieniu niepełnosprawności i ma szansę stać się „zwykłym bohaterem”, to gliwiczanka Agata Kopeć.  

Wieżowiec przy Pszczyńskiej. Piętro ósme. Tu mieszka Agata. Taka Sama, jak my wszystkie, kobiety. Tu mieści się też jej fundacja. Tacy Sami. Jak my wszyscy. Wjeżdżam windą. Zza drzwi dobiega szczekanie. Pies Rudzik. Prócz Agaty tylko on jest w domu. Mąż Krzysztof w pracy, syn Olek w szkole. „Rudzik, do kosza”, woła Agata na psa, kiedy już wchodzę. I Rudzik posłusznie się kładzie do wymoszczonej „wikliny”. 

Agata proponuje coś do picia. Nie chcę sprawiać kłopotu, widzę przecież, że ma problemy z poruszaniem. Szybko przekonuję się jednak, że dla Agaty kłopotu nie ma. I to nie tylko z napojeniem gościa. Z kuchni woła, że zaraz przyjdzie, tylko obiad skończy. Nie mogę się jednak oprzeć, wchodzę za nią, obserwuję, jak miesza na patelni pieczarki. Potem wrzuca do zupy. 
– Pieczarkowa. Taką zażyczył sobie dziś Olek – uśmiecha się. 

Agata Kopeć. Lat 35. Od 9 – żona, od 8 – matka. Od 12 – prezeska Fundacji Tacy Sami. Od urodzenia – niepełnosprawna. Z tego ostatniego zdała sobie sprawę bardzo wcześnie, gdzieś w przedszkolu. Widziała, że różni się od innych dzieci, ma ograniczenia. Że jej nogi i ręce nie funkcjonują tak, jak u rówieśników. Ale jakoś nie miała z tym problemu. Potem poszła do podstawówki. Takiej z architektonicznymi barierami, bo i takie czasy były. Mogła wprawdzie mieć nauczanie indywidualne, siedzieć wygodnie w domu, ale rodzice się uparli. Dziś jest im wdzięczna, że tak ją pokierowali. Że wyszła do ludzi, do normalności. Potem liceum, jedno z najlepszych w Gliwicach. Bo Agata ambitna. Chciała pokazać, że da radę. I choć ciężko było nie raz, radę dała. Potem studia. Uniwersytet Śląski, politologia i samodzielne podróże pociągiem do Katowic. Znów dała radę. 

Cierpi na czterokończynowe porażenie mózgowe. Powstało wskutek niedotlenienia mózgu podczas porodu. 35-latka nauczyła się jednak ze swoją niepełnosprawnością żyć.    

Kiedy kładę na stół dyktafon i pytam, czy jej nie przeszkadza nagrywanie, uśmiecha się. Nie przeszkadza. Przecież też jest dziennikarką. Podyplomowo ukończyła dziennikarstwo. Siedem lat pracowała w „Naszych Sprawach”, miesięczniku zakładu pracy chronionej.

Kobieta taka sama jak inne
Wstaje rano. Przygotowuje synowi śniadanie, szykuje go do szkoły. Sama nie zaprowadza, bo to zbyt długo trwa. Tu z pomocą przychodzi znajoma, nieoceniona pani Bogusia. Ale Agata wykonuje normalne prace domowe. Jak każda kobieta. Nie ma taryfy ulgowej tylko dlatego, że jest niepełnosprawna. Zresztą, już dawno niepełnosprawność przestała jej wadzić. Nauczyła się z nią żyć. Więc normalnie gotuje, załatwia coś na mieście, odrabia z synem lekcje, sprząta, pierze, prasuje. Wprawdzie te czynności zabierają jej dużo więcej czasu niż innym paniom domu, ale Agata i tak jest szczęśliwa. Nie musi być od nikogo uzależniona. 

Siedzenie w domu, przed telewizorem, gapienie się na seriale? Nuda. Dlatego Agata ma pasje. Główna to nurkowanie. Dalej żeglarstwo. Wspinaczka. Jazda konna. 
Jest i praca zawodowa. Fundacja Tacy Sami. To Agata ją założyła. Chciała w jednym miejscu zorganizować pomoc dla wszystkich niepełnosprawnych. I to się udało. Fundacja działa dziś w całej Polsce. Udziela rad, wspiera podopiecznych duchowo i finansowo. Sfinansowała na przykład operację wszczepienia stymulatora mózgu osobie cierpiącej na Zespół Tourette'a. Jako jedyna w Polsce organizuje obozy nurkowe dla niesłyszących. 

Agata rozumie problemy i potrzeby niepełnosprawnych jak nikt. Bo dotyka ją to samo.  
- Pomaga pani innym. A dla siebie, co Pani robi? - pytam.
- Nic - śmieje się. Potem, nieco ciszej, dodaje, że nie chodzi na rehabilitację. - Tylko ciii… - przykłada palec do ust. Przyjaciele i rodzice ganią ją za to. No tak. Wiadomo. Szewc bez butów chodzi. 

Normalna niepełnosprawność 
Agata traktuje swoją niepełnosprawność wyjątkowo. Nie walczy. Nie buntuje się. Po prostu: zaakceptowała ograniczenia. I znalazła własną ścieżkę. Dlatego jest szczęśliwa, pełna energii, optymizmu. Nie przywiązuje wagi do błahostek. Nie czepia się. Kiedy na nią patrzę, odnoszę wrażenie, że dla tej kobiety nie istnieją żadne bariery. I nie mam tu na myśli tylko tych architektonicznych. 

- Jest jedna bariera nie do pokonania – zaskakuje mnie. - Głupota ludzka – dodaje. - Czasem wystarczy pomyśleć, na przykład, jak się robi remont budynku, żeby zrobić też podjazd dla ludzi na wózkach. Rozumiem, że nie każdy chce niepełnosprawnym pomagać, ale trzeba pamiętać jedno: to może spotkać każdego z nas. Wystarczy skok do wody, wylew, wypadek komunikacyjny... 

9-letni Olek mówi o swojej mamie, że jest normalna. Dzieci trzeba z niepełnosprawnością oswajać. Rozmawiać. Żeby potem nie myślały, jak niektórzy dorośli, że Agata krzywo idzie, bo jest pijana.

Marysia Sławańska 

Możecie wesprzeć Fundację Tacy Sami i pomóc osobom niepełnosprawnym. 
Millennium Bank 46-1160-2202-0000-0000-3505-0344




wstecz

Komentarze (0) Skomentuj