Interweniowali w ZDM i u radnych, ale zaspy na przystankach nie zniknęły. Martwiąc się o pasażerów, zakasali rękawy, złapali łopaty, i wyręczyli miejskie służby.  
Takli list dostaliśmy od jednego z kierowców gliwickiego PKM.

„Dzień dobry! Nazywam się Marcin Wójcik i jestem kierowcą w Przedsiębiorstwie Komunikacji Miejskiej w Gliwicach. Od kilku dni mamy za oknem piękną zimę z obfitymi opadami śniegu. Służby miejskie mają ręce pełne pracy, związanej z odśnieżaniem miejskich ulic i chodników. Jednak jest pewien problem, o którym trzeba głośno powiedzieć. Są to zatoki autobusowe, które notorycznie omijane są przez wszelaki „antyśniegowy" sprzęt. W efekcie autobusy mają poważne problemy z prawidłową obsługą przystanków. Kierowcy wjeżdżają do połowy albo wcale, gdyż warstwa śniegu (plus to co zostaje po przejeździe pługu) niejednokrotnie jest większa od prześwitu autobusu. Pasażerowie wyskakują wprost na zmrożone zaspy, co nie jest zbyt bezpieczne. Zdarzają się także sytuacje, w których kierowcy wjeżdżają do zatoki przystankowej, ale nie mogą już z niej wyjechać. Jeden z naszych kolegów interweniował w tej sprawie w Zarządzie Dróg Miejskich w Gliwicach oraz u kilku radnych (u p. Chmielewskiego i p. Filipkowskiej), jednak do tej pory nie otrzymał żadnej odpowiedzi, że o reakcji nie wspomnę. Należy tutaj wspomnieć, że na stronie internetowej ZDMu można znaleźć numery telefonów do koordynatora tzw. „Akcji zima", pana Andrzeja Razmusa oraz jego zastępcy, pana Ryszarda Hanzela. Wszelkie próby kontaktu z tymi osobami spełzły na niczym, bowiem telefony są albo zajęte, albo wyłączone.


W związku z cała tą sytuacją postanowiłem wraz z kolegami kierowcami doprowadzić do stanu używalności jeden z najbardziej zaniedbanych pod kątem odśnieżania przystanków, mianowicie „Ostropa Wieża Ciśnień". Spotkaliśmy się w czwórkę i za pomocą śnieżnych szufli i szpadli odkopaliśmy wspomniany przystanek. Bez użycia żadnej maszyny i ciężkiego sprzętu, polegając tylko na własnych rękach, w dwie godziny zrobiliśmy coś, czego służby miejskie nie potrafiły załatwić przez cztery dni. Przysłużyliśmy się wszystkim - naszym kolegom, nam samym i oczywiście pasażerom, ponieważ po naszej interwencji autobusy zaczęły normalnie korzystać z zatoki, a użytkownicy komunikacji miejskiej mogli opuszczać pojazdy bez ryzyka doznania urazu. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że najwyraźniej sytuacją nie jest zainteresowany także pan Olejnik, który dostał się do Rady Miasta między innymi dzięki głosom mieszkańców Ostropy. Podkreślam, że zajęliśmy się tylko jedną zatoką, natomiast w tej dzielnicy każdy, podkreślam - każdy przystanek posiadający zatokę wygląda tak samo.


Chcielibyśmy naszą spontaniczną akcją pokazać służbom miejskim, że odśnieżanie zatok autobusowych jest rzeczą wykonalną, a jeśli brakuje sprzętu to można wysłać ludzi. Niestety jest sprawą delikatnie żenującą, że kierowcy autobusów komunikacji miejskiej muszą ułatwiać sobie pracę w taki sposób. Naszej czwórce zajęło to dwie godziny, większa liczba rąk upora się z taką pracą szybciej. Liczymy na mobilizację w szeregach osób odpowiedzialnych za sprawy związane z utrzymaniem przejezdności dróg naszego miasta, ponieważ przystanków wyłączonych z prawidłowej obsługi przez zalegającą w zatokach grubą warstwę śniegu jest naprawdę dużo.

Osoby, które wzięły udział w odśnieżaniu przystanku: Piotr Grab, Grzegorz Tabor, Tomasz Wojciechowski, Marcin Wójcik"

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj