Najdrobniejsze elementy, które musi skleić, nie są większe niż ziarnko ryżu. To wyjaśnia, dlaczego samolot Antonov, czyli znany dobrze w Gliwicach „Antek”, powstawał przez 3,5 roku. Model prezentuje się dumnie, dla własnego bezpieczeństwa skryty pod szkłem, tak jak 6 innych kartonowych miniatur, w tym 4 kolejne samoloty i 2 statki. Mariusz Kielar z Pyskowic modele kartonowe klei od 30 lat i jest w tym naprawdę dobry. Dowodem są m.in. trofea przywiezione z licznych konkursów. 

Ważne 9 miesięcy

Jeden z najważniejszych modeli w kolekcji Mariusza Kielara, to statek Halny, używany przez Ratownictwo Morskie. Został ukończony w „zaledwie” 9 miesięcy. Nie bez powodu klejenie statku zajęło właśnie tyle. Żona modelarza zaszła w ciążę, a on obiecał sobie, że zdąży ze sklejeniem Halnego do szczęśliwego rozwiązania.

- Żona leżała, odpoczywała, a ja kleiłem po 6-7 godzin dziennie. Udało się, na urodziny syna model był gotowy – opowiada, nie ukrywając dumy. 

Dziś Dawid ma 6 lat i z ciekawością przygląda się pasji taty, który klei modele w kuchni, na stole. Na tablicy nad miejscem pracy znajdują się plany modelu, nad którym właśnie pracuje. Rozrysowane są najdrobniejsze detale, od których odchodzą pajęczyny odnośników. Dla osób, które nie mają styczności z modelarstwem, dokumentacja, na podstawie której sklejane są obiekty, wygląda jak siatka niezwykle skomplikowanych połączeń.

- W modelarstwie kartonowym nie ma miejsca na żadną pomyłkę, bo jej popełnienie jest równoznaczne z koniecznością wyrzucenia modelu do kosza. Nawet jeśli budowało się go przez 3 lata i jest na finiszu. Przez 30 lat klejenia zepsułem jeden model. Okazało się, że błąd popełnił wydawca i względem prawdziwej maszyny zostało źle zaprojektowane zejście kadłuba. Po 6 miesiącach klejenia model samolotu wylądował w koszu – wzrusza ramionami pyskowiczanin.

Od początku kleił modele profesjonalne

W 1992 roku, kiedy Mariusz Kielar zaczął się interesować modelarstwem, modele plastikowe były już popularne na całym świecie. Z kolei te z kartonu, produkowane od 1956 roku, wychodziły jedynie w krajach bloku wschodniego. Zresztą, dotąd właśnie Polska, Rosja, Białoruś, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja i Ukraina jako jedyne w świecie zajmują się kartonowym modelarstwem.

Mariusz Kielar pochodzi z uzdolnionej plastycznie rodziny. Dlatego też łatwe wyzwania, takie jak klejenie modeli plastikowych, składających się z wytłoczonych elementów, które posiadają już ostateczną linię, nie było dla niego wyzwaniem. Gdy miał 10 lat, na ukończenie plastikowego modelu wystarczał mu miesiąc. W modelu kartonowym, żeby powstał jeden element potrzebne jest nawet pół roku. Z kartonowego szablonu wycina się maciupeńkie podzespoły i składa z nich w całość silnik (złożony np. z 660 elementów), kadłub czy wnętrze. A ponieważ Kielar przykłada wielką wagę do tego, by jego modele były w pełni profesjonalne, szuka, drąży w dokumentacji technicznej, a następnie modyfikuje niektóre elementy tak, by jeszcze wierniej oddać wygląd pierwowzoru.

- Zaprzestałem klejenia modeli plastikowych, bo wydawały mi się mało twórcze. A ja lubię tworzyć. Oczywiście modele plastikowe też są piękne. Mam plan, żeby w mojej „oazie” kleić model plastikowy i kartonowy tego samego samolotu. Będzie je można wtedy porównać – wyjaśnia.

Na parapecie w domu modelarza zafascynowanego kartonowymi maszynami, o uwagę upomina się ogromny, drewniany model żaglowca.

- Wykonał go mój tata, który już nie żyje. Trudno powiedzieć, czy można go było nazwać modelarzem. Miał mało czasu na realizację swojego hobby. Był górnikiem, sam utrzymywał rodzinę. Udało mu się w całym jego życiu zbudować trzy modele żaglowców. Zbudować, nie skleić, ponieważ kiedyś modelarstwo polegało na wykonywaniu obiektów na podstawie planów modelarskich. Model, który pani widzi, jest prosty w budowie, ale już jego przeskalowanie było dużą trudnością – opowiada Kielar.

40 konkursów rocznie

Najbardziej cenione przez Mariusza Kielara są wykonane przez niego modele Halnego, helikoptera Seahawk SH60 i „Antka”. Jak wyjaśnia, żaden modelarz nigdy nie jest w pełni zadowolony ze swojego dzieła, ale klejąc te trzy maszyny nie szedł na żadne skróty. Zresztą, zostało to docenione na wielu konkursach modelarskich, z których nasz gospodarz przywiózł medale, statuetki i inne nagrody.

- W Polsce organizowanych jest ok. 40 wystaw rocznie. Niektóre są mieszane; wystawiane są nich wszystkie modele redukcyjne, niezależnie od tego, czy wykonane są z plastiku, kartonu czy drewna. Staram się wybierać tylko takie wystawy, na których prezentowane i oceniane są modele kartonowe. Choć do samego zwycięstwa w konkursach nie przywiązuję wielkiej wagi. Komisja konkursowa ma kilka godzin na ocenę ok. 400 modeli profesjonalnych. W tak krótkim czasie członkowie jury nie są w stanie zapoznać się z dokumentacją procesu klejenia, czy dobrze przypatrzeć się detalom. Ocena więc jest całkowicie uznaniowa i odpowiada na proste pytanie: czy model się podoba, czy nie –  Kielar objaśnia konkursową „kuchnię”.

- Trochę mnie smuci, że jest tak mało młodych ludzi, zajmujących się modelarstwem. Nie wiem, z czego to wynika. Chciałbym, żeby było ich więcej – wyznaje modelarz.

Jak każdemu twórcy, zależy mu na tym, by jego modele żyły pośród ludzi. Dlatego też zaangażował się w projekt, w ramach którego będzie propagował modelarstwo wśród młodzieży. Szczegóły poznamy wkrótce.

Adriana Urgacz-Kuźniak

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj