Jedne mają ponad metr wysokości, inne zaledwie centymetr. Są takie kształtem przypominające małpie ogony lub harpuny. 62-letni emerytowany górnik Grzegorz Goldmann z Gierałtowic ma około tysiąca kaktusów. A uprawa zaowocowała... małżeństwem.

- Kaktusy okazały się swatką (śmiech). To było pod koniec lat 90. – wspomina Goldmann. - Interesowałem się kaktusami i chciałem o nich jak najwięcej wiedzieć. Poszedłem więc do gliwickiej palmiarni i wśród sukulentów wypatrzyłem pracującą kobietę. Podszedłem i zacząłem wypytywać o kaktusy. Nie wiem, jak to się stało, ale zaiskrzyło między nami i dziś Bernadetta jest moją żoną. Dalej pracuje w palmiarni, ale do moich kaktusów się nie wtrąca.

W gorące sierpniowe przedpołudnie siedzimy w ogrodzie pana Grzegorza. Na stole kilka książek, wśród nich kaktusowy elementarz czeskich autorów Zdenka Fleischera i Bohumila Schütza.

- „Kaktusy” to kompendium wiedzy na temat uprawy – mówi Goldmann. - Podstawy morfologii, występowanie w warunkach naturalnych, ogólne zasady uprawy, metody upraw specjalnych, rozmnażanie, choroby i szkodniki oraz ich zwalczanie, a także kalendarz prac pielęgnacyjnych. Na końcu znajduje się bardzo skrótowy przegląd najważniejszych rodzajów kaktusów.

Miłość do kaktusów w przypadku pana Grzegorza pojawiła się nagle. – Uprawiał je mój kolega Edmund Gincelis. Kiedyś zaprosił mnie do swojego domu. Kiedy zobaczyłem jego rośliny, oniemiałem. Był początek lat 90. i postanowiłem, że ja też zostanę hodowcą.

Zagłębiem kaktusowym, jak się okazuje, są Czechy. To tam zaopatrują się polscy kaktusiarze i od Czechów uczą się. - Oni organizują sympozja, warsztaty i prelekcje. Można nie tylko poszerzyć wiedzę, ale i kupić rośliny, bo temu przedsięwzięciu towarzyszy giełda – opowiada pan Grzegorz. - Kiedyś można było zakupić sukulenty bezpośrednio z Ameryki Południowej, ale wprowadzono ograniczenia i dziś kupujemy już tylko rośliny wyhodowane w Czechach.

Goldmann mówi, że ceny kaktusów są zróżnicowane. Za najmniejsze, tzw. siewki, trzeba zapłacić dwa złote. Większe kosztują od 20 do 100. Są jednak prawdziwe perełki za kilka tysięcy. To zwykle nowo odkryte gatunki, których w swoich kolekcjach nie mają Europejczycy. Kaktusy rosną maksymalnie 300 lat, a kilkudziesięcioletnie okazy to wśród hodowców nic nadzwyczajnego.

Największą radością dla kaktusiarza jest pojawienie się na roślinach kwiatów. Są one zazwyczaj okazałe, niezwykle barwne, a niekiedy pachnące. - Nie każdemu jednak udaje się osiągnąć taki sukces, nie zawsze też udaje się utrzymać zdrowe, ładnie wykształcone rośliny o dekoracyjnych cierniach – mówi Goldmann. - Mnie szczególnie cieszą fantazyjnie wielobarwne ciernie. Są prześliczne.

Żeby wydobyć piękno kaktusów, należy je regularnie pielęgnować, co wymaga wiedzy fachowej. Większość osób uważa, że kaktusy to rośliny wieloletnie, delikatne i nie trzeba ich często podlewać. Nie wie natomiast, że wodę nalewa się jedynie na podstawkę, przeważnie raz na 7-10 dni, ale są też takie rośliny, które wody potrzebują tylko trzy razy w roku. Kaktusy nie znoszą przelania, za to dzielnie znoszą przesuszenie.

Aby kwitły, muszą przejść w stan zimowego spoczynku. Oznacza to, że od końca września lub początku października należy przerwać podlewanie. Następnie, kiedy ziemia w doniczce wyschnie, przenosi się je w ciemne, chłodne miejsce. Po zimowym odpoczynku, od marca do maja, rozpoczyna się okres wegetacji. Dzięki wodzie i słońcu kaktus odżywa w ciągu 2-3 dni. Potem można go wystawić na zewnątrz.
(san)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj