Leokadia Piechuta (56 lat), pilchowiczanka od urodzenia, artystka od lat kilku. Potrafi z niczego wyczarować prawdziwe cudeńka. Czy ktoś może wyobrazić sobie piękną kompozycję kwiatową zrobioną z pestek dyni albo prześliczny bukiet róż z liści kukurydzy? Takie rzeczy tylko u pani Kadi, jak ją nazywają koleżanki.

W przeciwieństwie do innych utalentowanych artystycznie dusz wcale nie zdradzała w młodości zdolności plastycznych. Skończyła szkołę zawodową i przez lata była ekspedientką. Potem ślub, przykry wypadek na rowerze, renta.

- Z 10 lat temu poszłam do sąsiadki, Bernadetty Suligi, którą już przedstawialiście w „Nowinach” – opowiada Piechuta. – Patrzę, a ona robi kwiaty z bibuły. Piękne. Przysiadłam, pokazała mi, jak się do tego zabrać i zaczęłam się powoli wciągać. Dzisiaj już żyć bez tego nie potrafię. Kiedy biorę do ręki bibułę czy jakiś inny materiał, od razu się wyciszam, uspokajam. Początki były jednak bardzo trudne. Nawet nie chcę wracać do nich pamięcią.

Na stole przede mną stoi kompozycja. Pniak drzewa, do tego przymocowany kawałek gałązki, a na nim kwiaty. Myślałem, że to pomalowane szyszki. – Nie, to są pestki dyni – śmieje się z mojej nieuwagi pani Leokadia. – Pąk kwiatu lilii, obok mała lilia, duża, wewnątrz szypułki. Niesamowicie pomysłowe.

Moja rozmówczyni tłumaczy mi „proces technologiczny”. – Najpierw wycinam papier, potem naklejam na niego pestki, zwijam i układam w formę kwiatka. Zewnątrz też smaruję klejem i posypuję sezamem. Całość, jak trzeba, maluję. Zajmuje mi to 4 – 5 godzin.

W wazonie obok wielkie róże. Białe, różowe, czerwone, a nawet złote. Wyglądają jak prawdziwe, a zrobione są z bibuły, tzw. krepiny. – Ona świetnie się poddaje i w palcach można ją rozciągać, wyginać, nadawać dowolny kształt – mówi pani Leokadia, pokazując, jak można ułożyć płatki róży. – Potem przytwierdzam drut, formuję liście i wykańczam zwykłą cienką zieloną bibułą.

Obok bibułkowo-różane serduszka. – Robię je wzorem cukierkowym, skręcając bibułę, jakbym opakowywała  cukierek – wyjaśnia. – Teraz całość przyklejam do styropianu, wcześniej mocuję za pomocą blaszki, którą przygotowuje mi mój mąż Lotar.

Prześliczna beżowa róża przykuwa moją uwagę. W życiu bym nie odgadł, że zrobiona jest z wyschniętych liści kukurydzy!
- Zdarza mi się, że ktoś coś ode mnie kupi albo zamówi. Cieszy mnie, kiedy ludzie doceniają to, co robię. Ostatnio miałam zamówienie na bukiet ślubny z bibuły. Pani młoda była zachwycona.

Pani Leokadia jest członkinią Stowarzyszenia Pilchowiczanie – Pilchowiczanom i aktywnie w nim działa. Organizują warsztaty, jarmarki bożonarodzeniowe i wielkanocne, na których prezentowane jest rękodzieło mieszkańców gminy. – Swoje prace wystawia też moja córka Kasia, również uzdolniona artystycznie, ale ona akurat woli decoupage – chwali się Leokadia Piechutowa.
(san)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj