Od dwóch tygodni na rynku wydawniczym dostępna jest książka dla dzieci „Wielka podróż Ime”, napisana przez gliwiczankę. Pod perfekcyjnie dobraną symboliką, poruszającą wyobraźnie najmłodszych, skrywa się historia dziecka, które przyszło na świat zbyt wcześnie. To pierwsza tego typu książka napisana z myślą o wcześniakach. O tym, skąd wziął się taki pomysł i jakie zadanie ma wypełnić bajka, rozmawiamy z jej autorką – a także autorką ilustracji, Moniką Pawlicą.

Książka została wydana 6 lat po urodzeniu Olka. Czy przez cały ten czas myślała Pani o tym, żeby ją wydać?

Po urodzeniu Olka przez ponad 4 lata nie pracowałam zawodowo i w tym czasie często udawało mi się znaleźć chwilę, by chwycić za pędzel. Dołączyłam do internetowej grupy akwarelowej, która była bardzo wspierająca, podbudowująca, motywowała do rozwoju. Poznałam tam wspaniałe osoby. Któregoś razu wrzuciłam na grupę ilustracje, namalowane właśnie w takim stylu, jaki możemy zobaczyć w książce: czarno-białe z żółtymi akcentami. Dostałam wiele pozytywnych komentarzy, w tym takie, które sugerowały, że ilustracje idealnie pasowałyby do bajki dla dzieci. Wtedy odezwała się do mnie jedna z koleżanek poznanych na grupie i powiedziała, że jest redaktorką książeczek dla najmłodszych i namawia mnie bardzo do tego, żebym napisała historię do tych ilustracji. Uwierzyłam, że mogę to zrobić, poczułam, że może to byłby rzeczywiście dobry pomysł. Zaczęłam tworzyć na wielkich arkuszach rozbudowane mapy myśli, na których oznaczałam wszystkie etapy, przez które musi przejść wcześniak oraz wszystko to, co z tymi etapami związane. Zastanawiałam się nad symboliką. Następnie gotowy pomysł spisałam w formie baśniowej opowieści. Na końcu wykonałam nowe ilustracje, już konkretnie pod tę historię, ale w bardzo podobnym stylu do tych poprzednich.

Myśli pani o tym, żeby wydać kolejną książkę? Czy historia Ime już się wyczerpała?

Chciałabym jeszcze podziałać w temacie wcześniactwa, to taka niewypełniona luka w literaturze dziecięcej. Gdy Ime wraca do domu, jego problemy się nie kończą. W kolejnej książeczce, chciałabym rozwinąć temat tego, jak wygląda życie wcześniaka gdy dorasta, w kontekście chodzenia na terapie i podejmowania wysiłku dogonienia rówieśników.

Ta książka jest pisana dla dzieci, ale mam takie wrażenie, że ona może być pomocna również rodzicom. Czy pisała ją pani z tą myślą?

Książkę napisałam z myślą o moim synku i to on (oraz podobne mu dzieci) miał być najważniejszym jej odbiorcą. Zależało mi, by przedstawić mu jego historię, ale w trakcie pisania, gdy wymyślałam tę całą symbolikę, gdy słowa zaczęły układać się w zdania, to pomyślałam, że to jest książka nie tylko dla dzieci. I rzeczywiście już teraz, jakiś czas po premierze, ze strony rodziców wcześniaków otrzymuję wiadomości, że przede wszystkim dla nich była to taka przygoda, przenosząca do tamtych trudnych chwil, ale w sposób łagodny. Do tych milszych wspomnień. Czytam, że im ta książka bardzo pomogła poukładać sobie w głowie pewne rzeczy, poczuć jeszcze większą dumę ze swoich dzieci, ale też z siebie.

Czy „testowała” pani odbiór książki na Olku?

Nie testowałam, chciałam, żeby zapoznał się dopiero z gotową książką. On oczywiście wiedział, że mama pisze historię o chłopcu, który przemierza różne krainy. Wiedział, że ten chłopiec będzie miał na imię Ime i widział, jak tworzę ilustracje. Natomiast samej historii nie zdradzałam mu aż dokońca. I tutaj taka ciekawostka - gdy przyszły do mnie autorskie egzemplarze z wydawnictwa, Olek podekscytowany razem ze mną rozpakowywał ten karton, rzucił okiem na książki po czym powiedział „mama, idziemy teraz układać Lego”. Tak więc nie od razu poczuł, że to coś wyjątkowego i ważnego. Książka musiała sobie poleżeć jakiś czas na półeczce. Czytaliśmy ją kilka dni, nie całą naraz, bo jednak jest tam dużo treści. To nie jest książeczka, którą tylko i wyłącznie się czyta, ale taka, którą się też dopowiada, uzupełnia o własne wspomnienia i zdjęcia.

Olek był bardzo zainteresowany tym co słyszy, bo to dla niego była taka pierwsza prawdziwa styczność z tym wcześniaczym światem. Zadawał wiele pytań, chciał oglądać jeszcze więcej zdjęć. Mówił: „miałem taki plasterek tutaj na tym zdjęciu. A co to znaczy, że przez rurkę dostawałem jedzenie? Jak to w ogóle wszystko działa?”.

Jak chciałaby pani zachęcić rodziców wcześniaków do tego, żeby sięgnęli po tę książkę?

Przede wszystkim jest to jedyna tego typu pozycja na rynku dedykowana wcześniakom. Każdy rodzic wcześniaka, mając możliwość zapoznania dziecka z tym tematem poprzez książeczkę, powinien z tej możliwości skorzystać, spróbować. Myślę, że ta książeczka doskonale wszystko tłumaczy. No i po drugie jest to opowieść bardzo baśniowa, fantastyczna, magiczna, ona przenosi w inny świat. Trafia do dorosłych i do dzieci.

Myślę, że bardzo dobrym zabiegiem było też to, że ukryłam kolejne etapy wcześniactwa w metaforach. Nie trzeba ich odkrywać wszystkich naraz, można na początku dziecku opowiedzieć tylko kawałek tego świata i tych doświadczeń, przez które przeszedł, a kolejne metafory odkrywać za jakiś czas. Ja Olkowi na przykład nie zdecydowałam się jeszcze wytłumaczyć metafory ćmy, która symbolizuje widmo śmierci. To jeszcze wciąż za duży kaliber. Myślę, że jeszcze wiele czasu upłynie, zanim mu tę metaforę wytłumaczę. I to właśnie jest mocna strona tej książki - można ją czytać na wiele sposobów, dosłownie lub zagłębiając się w symbolikę.

Rozmawiała Adriana Urgacz-Kuźniak

.

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj