Rozmowa z Ewą Strukowską, prezeską Stowarzyszenia Utgard oraz członkinią gromady rodzimowierczej MIR, związku wyznaniowego, wierzącego w dawnych bogów słowiańskich.

Pani Ewo, proszę wyjaśnić mi i Czytelnikom, czym jest gromada rodzimowiercza.

Gromada rodzimowiercza to związek religijny, wyznaniowy, w którym wierzy się w dawnych bogów słowiańskich. Jestem w nim Ofiarnikiem, czyli kapłanem trochę mniej ważnym niż Żerca. Żerca to nazwa starosłowiańska określająca osobę, która zajmowała się pośredniczeniem pomiędzy ludźmi a bogami.

Żeby jeszcze lepiej zrozumieć, o czym będziemy mówić – bogów z której części Polski ma Pani na myśli? Bo przecież było ich wielu i różnili się między sobą, w zależności od regionu.

Tak, było zróżnicowanie. Przypuszczamy jednak, że była w tym pewna ciągłość, linia, łańcuch przyczynowy tego samego bóstwa, który wędrując z ludźmi przez kilka tysięcy lat trochę się zmieniał, w miarę jak pewne gromady się oddzielały. Mógł zmieniać też nazwy. To przekonanie bierze się chociażby z porównania jego funkcji, tego czym on się zajmował, czy czym się opiekował. Również językoznawcy, którzy się tym tematem zajmują, widzą takie możliwości.

Wędrówki ludności w tamtych czasach nie były szybkie. Zmieniali otoczenie, geografię, sąsiadów. Dużo się wokół nich działo. Pewni bogowie stawali się bardziej ważni, inni mniej ze względu też na to, którzy byli w danym momencie bardziej potrzebni. Ale asymilowali się także bogowie z sąsiedztwa, albo tworzyły się nowe formy, które w jakiś sposób uzupełniały braki.

Głównym bogiem był…?

My w gromadzie Mir uważamy za naczelnego boga Swaroga.

Swaróg i Swarożyc – czy to to samo?

Nie, Swarożyc jest synem Swaroga.

Jak wyglądał nasz słowiański świat u progu chrześcijaństwa?

Na terenach Polski bardzo skutecznie pogaństwo i zapisy jego dotyczące były niszczone. Przetrwały kazania, nawet z XVI w., mówiące jakich dawnych zwyczajów ludziom kultywować nie wolno. Te kazania są bardzo ostre, więc to wyplenianie dawnych wierzeń cały czas trwało.

Polityka robiła swoje. Mamy dużo więcej przekazów pisanych z okolicznych krajów. Wiele wiedzy zachowało się także w zwyczajach i opowieściach ludowych.

W okresie dzisiejszej Wielkanocy obchodzone były Jare Gody, święto Jaryły, Jarego Pana. Skoro nie udało się tego wyplenić, dużą część tych zwyczajów wchłonęło chrześcijaństwo. To było łatwiejsze, ciągła z nimi walka. Trzeba wziąć pod uwagę, że długo na bardzo wielu terenach nie było kapłanów. Szczególnie na Podlasiu czy w Bieszczadach tak naprawdę to chrześcijaństwo było przez długi czas domeną ludzi na wysokich stanowiskach. Kiedy z kolei przybywali kapłanie czy ludzie już ochrzczeni, dla politeisty przyjęcie jeszcze jednego boga nie było dużym problemem. Początkowo chodziło zatem o to, żeby przekonać ludzi, że ten jeden jest ważniejszy niż cała reszta. A potem tę całą resztę delikatnie lub niedelikatnie usunąć w cień.

A czy na Śląsku też były czczone Jare Gody?

Tak. Z tym, że Śląsk jest bardzo specyficznym terenem. Tutaj bardzo mocno przenikały się zarówno słowiańskie jak i germańskie ludy. Zatem była tu ogromna mieszanka. Nie ukrywam jednak, że Śląskiem się mniej zajmowałam niż wschodnią stroną Polski, a ze względu na ukochanie Skandynawii również Pomorzem. Pomorze jest bardzo specyficznym terenem, gdzie w bardzo niezwykły i ciekawy sposób mieszały się kultury. Znane m.in. z posągów bóstwa o wielu twarzach są prawdopodobnie reminiscencją bóstw skandynawskich. Tego nigdzie indziej na naszych terenach nie ma, tylko na Pomorzu. Światowid, Svanteviz, Świętowid – te nazwy cały czas konkurują o to, która jest właściwa. Postać tego boga łączą jednak pewne przymioty. To bóstwo, które zrobiło swoje i czuwało nad rozwojem pierwszego świata, a później odsunęło się, zostawiając większość swoich kompetencji innym bogom.

A Perun? Z tą nazwą też pewnie większość z nas się spotkała…

Perun to Pan Wojny, Pan Wojowników, zresztą moje bóstwo ukochane. To jest ten, który sprowadza wojnę, ale również ten, który prowadzi na wojnę. Ten, który kształtuje ludzkiego ducha, ten który kształtuje wojowników, a w dzisiejszym czasie również inne osoby. Zmienił się trochę zakres jego władzy, natomiast w momencie, kiedy do tej bezpośredniej wojny dochodzi, on jest najważniejszy.

Czyli tak nasz „Mars”... Zawsze ubolewałam nad tym, że nie uczymy się w szkole własnej mitologii, ale być może tak mało pozostało do dzisiejszych czasów przekazów, że nie było z czego tej wiedzy stworzyć?

Dałoby się. Mamy cały zestaw mitów, które naprawdę zajmują wcale niemałą książeczkę. Bardzo dużo da się odtworzyć ze zwyczajowości, z baśni, wiedząc w jaki sposób ewoluuje język. Bazując na tym językoznawcy odtworzyli całkiem sporo mitów i bardzo dawnych przekazów, również pieśni, które o tym dawnym świecie nam bardzo dużo mówią. Natomiast tak, to jest bardzo przykre, że w jakiś sposób pomijamy ogromną ilość materiałów, która kształtowała ludzi na tych terenach. Tak samo możemy powiedzieć o mitologii skandynawskiej, celtyckiej, gockiej, choć Goci bardzo wiele mieli wspólnego z prewikingami. Zresztą, również w krajach germańskich podobnie potraktowana została mitologia germańska. Jest to przykre, bowiem to kształtowało ludzi, którzy później tworzyli państwa i narody. My sobie nawet nie zdajemy sprawy z tego ile zwyczajów, przysłów czy sposobów zachowania wypływa także z tamtych czasów.

Tak jak Wielkanoc i Jare Gody? Jak to święto było obchodzone?

Oczywiście były różnice w zależności od regionu. Przede wszystkim Jare Gody były świętem na cześć boga Jaryły, albo Jarego Pana. Do dziś wyraz „jary”, oznaczający silny, zdrowy, pełen energii, jest używany. To było bóstwo męskie, które było przedstawiane pod postacią młodego mężczyzny, w jednej ręce trzymającego miecz, a w drugiej ściętą głowę. Jedni mówią, że była to ścięta głowa starego Jaryły. Można to porównać do dzisiejszego starego i nowego roku. Nowy rok zmienia stary rok i przedstawiane jest to jako starzec i dziecko. To co stare, zimne, martwe odchodzi, a przybywa młody, silny mężczyzna, wojownik, którego zadaniem jest obudzić matkę ziemię, Mokosz. Ofiaruje jej energię, żeby mogła zacząć rodzić nowe życie. Dochodzi też do jeszcze bardziej dosadnego pożegnania zimy, czyli Marzanny. Tak naprawdę to nie jest uśmiercenie Marzanny. Żegnamy tę Panią Zimę, która poprzez uśpienie ziemi, poprzez nałożenie białej kołdry pozwoliła matce Mokoszy odpocząć, głęboko zasnąć, ale też która czyściła pewne rzeczy, również poprzez to, że zsyłała śmierć, pozbywała się tego, co było już niepotrzebne. Bardzo okrutnie to brzmi, ale wtedy były takie czasy, dlatego też bardzo często mówiło się: „ile ty zim przeżyłeś?”. Zima dla osób starych i słabych była trudną granicą. My w tym momencie Mokosz, którą mamy budzić, dodatkowo oczyszczamy. Marzanna zabiera ze sobą wszystko to, czego chcemy się po tej zimie pozbyć – nasze problemy, choroby, niespełnione nadzieje, to, co jest w nas negatywne. Mówimy jej: „Zabierz to ze sobą, my Cię oczyścimy przez ogień i wrzucimy do wody, żebyś odpłynęła tam, gdzie będziesz mogła pozbyć się tego wszystkiego i odpocząć, żebyś mogła wrócić na zakończenie kręgu”. Marzannę zamienia w tym momencie Dziewanna.

Jary pan przybywa, jest tym, który w tym momencie wchodzi z impetem, z potężną wiosenną energią, żeby wszystko ruszyć do życia, żeby wszystko nabrało tempa.

A echa jakich zwyczajów przetrwały do dzisiaj?

Są to m.in. – i to nie jest też przypadek – jajka, jajka barwione. My te jajka - symbol tego, że życie się odradza, że nowy krąg życia się zaczyna - ofiarujemy sobie nawzajem, ofiarujemy ziemi. Kiedyś ludzie nie bardzo ludzie wiedzieli, jak jajko, które dla nich było martwym przedmiotem po kilku dniach staje się tym, z czego powstaje żywa istota. Dawało im to nadzieję, że te kręgi życia będą się cały czas kręcić.

Do wnioski wnosiło się także pięknie ozdobione gaiki, drzewka, które potem można było posadzić w świętym gaju. Czy to nie przypomina palm, które święcimy i które kojarzymy z roślinami, jakimi witano Chrystusa? De facto żywe gałęzie były i są do dziś używane przy obchodach przeróżnych świąt, ze względu na to, że Słowianie byli mocno związani z przyrodą, z drzewami. Gałęzie były symbolem życia, siły życiowej, długowieczności, a baźki są kwiatostanami wierzby, jednego ze świętych drzew. To drzewo niezwykłe, bowiem zakwita wtedy, gdy inne drzewa nie dają sobie rady. Baźki zakwitają nawet gdy jest mróz, a kiedyś napar z wierzby pomagał ozdrowieć. Dziś wiemy, że zawierają salicylany, które są przeciwgorączkowe i przeciwzapalne, ale dla dawnych Słowian ten napar był cudownym napojem, który potrafił postawić na nogi. Wierzba i bazie były w to święto specjalnie honorowane, jako ogromny dar od bogów. Proszę zobaczyć, jak wiele rzeczy tak naprawdę przejęło chrześcijaństwo z dawnych zwyczajów słowiańskich.

Na Ukrainie stawia się w pokoju snop siana symbolizujący zmarłych bliskich…

Tak, Diducha. Diducha robimy i my, ze snopka zboża w czasie plonów. Podczas Dziadów prosimy, żeby nasi bliscy zmarli zechcieli, jeśli nie odejdą z powrotem za bramy, pozostać w Diduchu. Świętują z nami Zimowe Gody, są z nami również jeszcze na Jare Gody, natomiast później odbywają się Dziady Wiosenne, podczas których prosimy przodków, żeby odeszli na ten letni okres do Nawii, gdzie będą mogli odpocząć. Żeby i nam dali odpocząć, bo już w tej chwili na tej ziemi nie są potrzebni. Zapraszamy ich znowu jesienią.

Jakie jeszcze zwyczaje przetrwały?

Smaganie się witkami brzozowymi czy wierzbowymi - ma to przenieść siłę tych drzew na osoby, które tego dostąpią.

Sól, którą dziś się święci, od tysiącleci była uznawana jako element oczyszczający. Kręgi zataczane solą miały uchronić przed demonami, czymś złym.

Świąteczne porządki – wymiatamy to, co stare, zwiędłe, zmarłe, żeby zrobić miejsce na to, co żywe. To też jest zwyczaj bardzo stary.

Obchodzenie osady z muzyką, z głośnym śpiewem, z kołatkami, brzęczkami, żeby odstraszyć demony śmierci, chorób, żeby oczyścić teren, aby zrobić miejsce na to wszystko, co nowe i piękne.

 

A palenie fakli, które kultywowane w Stanicy, czy również ma związek z dawną zwyczajowością?

Tak, sam ogień jest symbolem życia. Bez ognia nie ma życia, nie ma istnienia. Ogień ma bardzo duży udział w stworzeniu świata. Jest też święty ogień, za pośrednictwem którego składa się dary i który jest pośrednikiem poprzez dym między ludźmi a bogami. Chyba nie ma święta, w którym ogień nie jest ważny. Jest centrum obrzędów.

Bardzo ważne było też obmycie się w czystej płynącej wodzie. Nie kąpiel – bo pierwsza kąpiel słowiańska w wodzie płynącej możliwa była od święta Kupały. Zmycie z siebie całego zimowego, narośniętego brudu jest bardzo ważne. Ma dać zdrowie, witalność. Zatem woda, którą się oblewamy w Poniedziałek Wielkanocny, tak jak ogień, jest żywiołem mocno oczyszczającym.

Fot. Pinterest.

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj