"Malutka czarownica" to nie tylko bajka. Raczej przypowieść o tym, że warto wierzyć dziecku, wspierać je, ale też pozwolić na błędy. Najnowsza produkcja Teatru Miejskiego w Gliwicach na deskach do 18 października. 
Wydawałoby się, że odpowiedź na to pytanie jest prosta, szczególnie dla wiedźmy, nawet tej dopiero aspirującej do grona zasłużonych. Jednak nasza bohaterka, zawadiacki piegowaty rudzielec z charakterkiem, bycie dobrą rozumie po swojemu. 

Malutką czarownicę poznajemy w noc sabatu. Wspólnie z krukiem, swoim przyjacielem, doradcą i powiernikiem, zastanawiają się, jak zatańczyć ze starszymi wiedźmami. Szalenie sympatyczny pan Kruk odradza. Bo to wbrew zasadom i może przynieść przykre skutki, a nawet dotkliwą karę. Malutka czarownica jest uparta.

I choć z zaklęciami jej nie wychodzi, a ptak upomina, że powinna być mniej roztrzepana i pilnie uczuć się zaklęć, decyzja zapada: czarownica tak bardzo chce tańczyć, że zapomina o niebezpieczeństwie. W głębi serca liczy na wyrozumiałość ciotek. Jakoś się upiecze, rzuca Krukowi, i już razem lecą na sabatową górę. 

Spektakl przygotowany przez Teatr Miejski w Gliwicach to sceniczna wersja znanej i popularnej od kilku pokoleń powieści dla dzieci autorstwa Otfrieda Preusslera o przygodach małej sympatycznej wiedźmy. Reżyser, Daniel Arbaczewski, w bardzo klarowny sposób zaprezentował tę historię: mali widzowie dobrze wiedzą, kto dobry, a kto zły. Mała czarownica od pierwszych chwil zaskarbia sympatię publiczności. I to nie tylko dziecięcej! Świetnie bawią się też dorośli. A kiedy staje przed ciotkami, które przyłapały ją na łamaniu ustalonych od wieków reguł, już wiemy, że będzie to nasza ulubiona czarownica. Niestety (a może na szczęście) musi ponieść karę: nie dość, że stare wiedźmy zabierają jej miotłę i musi iść na piechotę do domu, to jeszcze ma opanować do perfekcji sztukę magii. - Egzamin za rok i dopiero wtedy  zastanowimy się, czy możesz z nami zatańczyć - rzuca na odchodnym najważniejsza wiedźma. 

Malutka czarownica  ze wszystkich sił chce być dobrą czarownicą, zabiera się więc do nauki ze zdwojoną energią. Od wiosny do wiosny spotyka ją wiele ciekawych przygód: ratuje konie, zbiera chrust, walczy z łobuzami, wspiera w konkursie strzeleckim, wreszcie pomaga bałwanowi. Czy zda egzamin? Przekonamy się o tym, przychodząc na spektakl.      

Aktorzy - Iga Bancewicz, Anna Moś, Rafał Domagała, Cezary Jabłoński i Kornel Sadowski - pokazali swój kunszt i kreatywność. Znakomicie prowadzili postaci, animowali teatralną przestrzeń. Tę zaś wypełniła znakomita scenografia wybitnej  słowackiej twórczyni Evy Farkasowej, zdobywczyni czterech Złotych Masek. 

Czego tu nie ma! Domy i sklepy z płóciennych pudełek, kocioł czarownic z barwnie zdobionego płótna, chmury z bibuły, fantastyczne konie złożone jak origami. Równie oryginalne są stroje (również pomysłu Farkasowej): wiedźmy fruwają nie w czarnych i strasznych, lecz białych z kwiatowym motywem, zaś babulinki spotkane  przez malutką czarownicę w lesie swoje powłóczyste suknie zmieniają w wirujące na wietrze parasolki. Energii i magii historii dodają piosenki i kompozycje muzyczne autorstwa Marcina Partyki.

"Malutka czarownica" to nie tylko bajka. Raczej przypowieść o tym, że warto wierzyć dziecku, wspierać je, ale też pozwolić na błędy. Że należy słuchać małego człowieka, nie kpić z jego nawet najbardziej fantastycznych pomysłów, a dydaktyzm zastąpić odrobiną szaleństwa. Wskoczyć w dziecięcy świat po to, by zrozumieć, czym jest przyjaźń i zaufanie.        

Małgorzata Lichecka 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj