Czerwone pinezki wbijam w miejsca istniejących, żółte w pustkę po wyburzonych, czarne są żałobne. 
 
Czerwony jest dzisiejszy Rynek 7, róg Kaczyńca i Średniej, róg Raciborskiej i przy Raciborskiej Bramie, Górnych Wałów, Siemińskiego, Zygmunta Starego, Rybnicka. Żółty – plac Kościelny i Jasnogórska. Czarny - plac kościelny przy Kozielskiej i ulica Prusa. 
 
Jedenaście miejsc. W żadnym nie ma po nich najmniejszego śladu. Jakby ci, którzy przez 120 lat budowali tu swoje życie i biznes wyparowali z przestrzeni miasta. 
 
Gustav – porządny rzemieślnik 
 
Neumannowie zbudowali drukarską potęgę na Dolnym Śląsku. To tam kolejni jej potomkowie pochylali się nad drewnianymi stołami i prasami, brudzili ręce farbami drukarskimi, rozdzielali arkusze, kłaniali się klientom w swoich sklepikach. Dlaczego więc Gustav Neumann (rocznik 1801) postanowił opuścić w 1825 roku rodzinne strony i wyjechać do Gleiwitz? Być może już wtedy obyty 24 – latek zdawał sobie sprawę, że to właśnie na Śląsku rozegra się najważniejszy akt nowoczesności – industrializacja. Tam będą pieniądze, klienci i rynek zbytu. 
W czerwcu 1825 roku Gustav składa do gminy Gleiwitz dwa podania: łaskawie prosi w nich o zgodę na otwarcie drukarni i osiedlenie się w mieście. Sprawa trudna, gdyż w Prusach nie istnieje wówczas wolność prowadzenia działalności gospodarczej, ale młody przedsiębiorca wierzy w powodzenie swojego planu. Pozytywna odpowiedź nadchodzi w lipcu 1825 roku, jednak Neumann musi jeszcze trochę poczekać. Ostatecznie miesiąc później pozwolenia udziela Regencja Królewska z Opola. Przyszły właściciel drukarni musi też złożyć inny, bardzo ważny, dokument, coś na kształt świadectwa moralności, poświadczony przez osoby trzecie, najlepiej z socjety i biznesu. O Gustavie piszą więc tak : „jest bardzo przydatnym członkiem rzemiosła drukarskiego i prowadził się jako nienaganny pod względem obyczajowym i moralnym, młody dobry człowiek”. 
 
Papierowe imperium powstaje 
 
Podróżował najpewniej dyliżansem, bo linię kolejową łączącą Wrocław z Gliwicami otwarto dopiero 2 października 1845 roku. Po udzieleniu pozwoleń Gustav Neumann musiał przed magistratem królewsko-pruskiego okręgowego miasta Gliwice ślubować i przysięgać, że „chce być magistratowi miasta posłuszny i gotowy do służby na jego rzecz”, co też uczynił. Magistrat obywatelstwo przyznał, wystawiając, w 1826 roku, odpowiedni akt urzędowy. W ten sposób droga do utworzenia Miejskiej Oficyny Wydawniczej Neumanna była otwarta. Fakt ten odnotował nawet w swojej „Historii miasta Gliwice” Benno Nitsche pisząc „(...) 18 kwietnia 1826 roku otwarto w Gliwicach pierwszą drukarnię książek będącą jednocześnie trzecią na całym Górnym Śląsku”. 
 
Pionier w branży drukarskiej budowanie imperium rozpoczął … w niewielkich pomieszczeniach na parterze w domu mieszczańskim pod adresem Rynek 7. Z dumą patrzył na zawieszone na ścianie oprawione w ramy zezwolenie udzielone przez miasto na używanie dla swojej drukarni nazwy Stadtbuchdruckerei ( Drukarni Miejskiej). Co nie oznaczało własności miejskiej, było natomiast szczególnym przywilejem, podkreślającym wyłączność Neumanna. Nazwa Stadtbuchdruckerei przetrwała aż  do  1945 roku,  do ostatnich dni istnienia firmy.
 
Znaczenie pierwszej czerwonej 
 
Moje pinezki wbite w mapy z różnych lat mają bardzo konkretny cel: pokazują czego nie ma. Albo co było. Albo to i to. Tak najlepiej zobrazować losy imperium Neumannów. Opowiem o pierwszej czerwonej. Tej wbitej w Rynek 7 , tam gdzie zaczęła się gliwicka historia drukarskiego rodu. Pod pierwszym adresem Gustav podnajmował mieszkanie na drugim piętrze, a na parterze mieściła się drukarnia oraz redakcja, o której za chwilę. Był wierny temu miejscu aż do śmierci 5 listopada 1872 roku. Dziś w tym miejscu jest także kamienica mieszkalna, a na parterze sklep garmażeryjny. 
 
OSW - król wydawnictw
 
Kapelusz, kurtka z wykładanym kołnierzem, wygodne pumpy, buty do wędrówki zapinane na pasek z solidną klamerką, chlebak i kij. Górnośląski wędrowiec, a właściwe Der Oberschlesische Wanderer stał się na 117 lat znakiem rozpoznawczym oficyny Neumannów. Gazetę o tym tytule zaczęto wydawać w dwa lata po uruchomieniu drukarni, czyli w 1828 roku. Adresowana była do niemieckojęzycznego odbiorcy i miała apolityczny charakter. Ukazywała się początkowo co tydzień z podtytułem Tygodnik dla wszystkich. Od 1868 roku wydawano ją dwa razy w tygodniu, a od 1881 roku codziennie. Wanderer był zatem królem wydawnictw, największym i najpoczytniejszym dziennikiem na Górnym Śląsku. Świadczył o tym systematyczny wzrost nakładu: od 500 egzemplarzy w 1842 roku, poprzez 1500 w 1885 roku, 20 000 w 1906 roku, aż do 40 000 przed wybuchem I wojny światowej! W Gliwicach mieszkało wówczas 70 000 mieszkańców, można więc zaryzykować stwierdzenie, że przed 1914 rokiem OSW pojawiał się w co trzecim domu. 
Gustav Neumann, wydawca, radny miejski, pruski senator był, przynajmniej w początkowej fazie wydawania OSW, autorem dużej części tekstów. Pisał je pod różnymi pseudonimami, na przykład Peregrinius. 
 
Znaczenie drugiej czerwonej 
 
Czerwona pinezka numer dwa pojawia się na rogu Raciborskiej i Kaczyńca. To tam w 1828 roku przenosi się drukarnia: w niewielkim pomieszczeniu od strony Kaczyńca ustawiono pierwsze, dość prymitywne urządzenia, to tam schodziły z prasy pierwsze egzemplarze Der Oberschlesische Wanderer. Dziś w tym miejscu mieści się piwiarnia. 
 
Synowie nie marnotrawni 
 
Gustav miał czworo dzieci, dwie córki i dwóch synów - Carla Friedricha oraz Ludwiga, jednak tylko pierwszy związał się z drukarską branżą. U boku ojca po raz pierwszy stanął w 1869 roku. Ten trzydziestoletni dobrze wykształcony (praktykę drukarsko-wydawniczą odbył w dużych firmach Berlina, Wiednia i Lipska) mężczyzna, po służbie wojskowej podczas wojny francusko-pruskiej (zdobył stopień oficera), w 1871 r. wrócił do Gliwic i zaczął samodzielnie prowadzić wydawnictwo. Wprowadził liczne nowości techniczne i organizacyjne: druk gazet najpierw zastąpiono płaskimi prasami napędzanymi mechanicznie, później maszynami rotacyjnymi. Carl Friedrich znacznie rozwinął firmę, założył filie na Górnym Śląsku i poza nim: w Bytomiu, Zabrzu, Katowicach, Królewskiej Hucie, Opolu, Rybniku czy Nysie. 
 
Znaczenie trzeciej i czwartej czerwonej 
 
Pojawiają się w niewielkiej odległości od pinezki numer dwa - dla Neumannów liczyły się bowiem bliskie okolice Rynku. Więc czerwoną pinezkę numer trzy wbijam w róg Raciborskiej i Przy Raciborskiej Bramie – tu w latach 70. XIX wieku urządzono sklep papierniczy z bardzo bogatym asortymentem oraz księgarnię. Dziś w tym miejscu jest przychodnia zdrowia. Czwarta czerwona to budynek drukarni Neumannów przy Średniej, teraz salon piękności. 
 
Kamienica inna niż wszystkie (i zarazem znaczenie piątej czerwonej) 
 
Nie ma akt budowlanych, nie ma planów, nie znamy nazwiska projektanta ani budowniczego. Anna Kwiecień, starszy kustosz Muzeum w Gliwicach, przygotowując w 2018 roku Gliwickie Dni Dziedzictwa Kulturowego, poświęcone willom i kamienicom, przeprowadziła jednak dość szczegółową kwerendę związaną z dawnym miejskim pałacem (bo tak go w zasadzie nazywano) Carla Friedriecha Neumanna. I co nieco odkryła. 
 
Najpierw jednak moja pinezka. Czerwoną wbijam w Siemińskiego 18 – 20 (dawną Klosterstrasse). Tutaj do końca życia mieszkał Carl Friedrich, przedsiębiorczy syn Gustava i jego spadkobierca. Pytam Annę Kwiecień dlaczego w kamienicy, a nie w willi, jak później uczynił jego syn Arthur? - Trudno powiedzieć. Być może zadecydowały względy praktyczne i finansowe, bliskie usytuowanie budynków firmy, oszczędność, konieczność inwestowania, zapewnienia bytu członkom rodziny, a może świadomość zbliżającej się starości i potrzeba otoczenia się gronem przyjaciół i pomocnych ludzi? W chwili budowy kamienicy Carl Friedrich Neumann miał około 63 lat. Być może była to także pokusa zamieszkania właśnie w centrum miasta, gdzie życie toczyło się tuż obok i gdzie można było pozostać w środku wydarzeń, co zapewne mogło fascynować człowieka związanego z prasą – odpowiada i zaraz dodaje, że kamienica znajduje się dokładnie w połowie ulicy, niedaleko od dawnych drukarni i sklepów – księgarni i papierniczego Neumannów. 
 
Wybudowano ją prawdopodobnie pod koniec 1904 r. używając cegły oraz piaskowca, z którego wykonano detale architektoniczne nieotynkowanej fasady oraz wewnętrzne schody, nawet te wiodące z pierwszego na drugie piętro. Na parterze, po obu stronach sieni przejazdowej prowadzącej na podwórko są pomieszczenia przeznaczone od początku na działalność handlowo-usługową. Na dwóch piętrach znajdują się pomieszczenia mieszkalne w układzie korytarzowym. Niemieckie księgi adresowe podają iż właściciel Carl Friedrich Neumann mieszkał wraz z rodziną na piętrze drugim. 
Wieżyczki, iglice, łuk , kolumny, balkony na dużych wspornikach, z kamienną, ażurową, maswerkową dekoracją balustrady, brama prowadząca do dużej sieni, dwie oficyny, także bogato zdobione, dwie puste tarcze herbowe z piaskowca, być może przeznaczone na godła cechowe drukarzy lub logo firmy Neumannów, pasy różnobarwnych cegieł klinkierowych. Detale i detale, wyróżniające kamienicę Neumenna z całej pierzei. - Osobno opracowane architektoniczne i wzbogacone dekoracją elewacje oficyn kamienic, widoczne od podwórka, a nie od ulicy, są dużą rzadkością. Prawdopodobnie mieszkały tam wyjątkowe osoby lub okazjonalnie goście właściciela. Księgi adresowe podają, iż w części bocznej kamienicy mieszkały dwie panny Neumann, zatem należy przypuszczać że chodziło o tę bardziej ozdobną od zewnątrz oficynę. Na podwórku, w części zachodniej działki zachowały się budynki z cegły i kamienia o charakterze mieszkalno-gospodarczym. Dzisiaj nie znamy dokładnie ich pierwotnej funkcji, ale wiemy ze znajdowała się tam stajnia, powozownia, mieszkanie dorożkarza, praczki, prasowaczki a być może także i większa pralnia, ponieważ sklep w kamienicy reklamował usługi prania – wylicza Kwiecień. 
 
 W latach 1913–1914 w kamienicy znajdował się skład fabryki czekolady Selbmanna, mieszkał tam też przedstawiciel handlowy tej fabryki. Od frontu, na lewo od bramy, mieścił się sklep z czekoladą i kawą. Na prawo znajdował się już od 1905 r. sklep Siegfrieda Schlesingera z tanią odzieżą i butami (Gelegenheitskäufe Für Konfektion, Schuhwaren, Trikotagen und Wäsche). - W 1924 r. Carl spisał testament i przepisał kamienicę na swoje dzieci: Eginharda i Gisellę, Ericha (adwokata i notariusza) oraz Hildegardę Seidel z domu Neumann. Spadkobiercy sprzedali ją w 1936 r. Elisabeth Palowski z domu Klonek z Katowic, której mąż Josef był właścicielem fabryki wód mineralnych. Następnie w 1937 r. jako właściciel pojawia się w aktach rzeźnik Fritz Hildebrand z Zabrza. W 1941 r. kamienicę kupił mistrz elektryk Wilhelm Reichel z Sośnicy – dodaje starsza kustosz. 
 
Znaczenie dwóch czarnych 
Pierwszą wbijam w Kozielską. Zaraz wyjaśnię dlaczego. Carl umiera w 1924 roku, w wieku 87 lat. Otoczony rodziną i spełniony jako przedsiębiorca, lokalny polityk, ojciec i dziadek. Jego pogrzeb, na starym cmentarzu przy Kozielskiej, był w mieście wydarzeniem: honorowego obywatela Gliwic przyszły żegnać tłumy i, jak relacjonował Der Oberschlesische Wanderer, nie można się było przecisnąć przez ciżbę. Dziś po cmentarzu nie ma śladu, zlikwidowały go w latach 80. XX wieku władze miejskie. Część okazałych nagrobków rozkradziono, część poszła pod młoty – czarny marmur to cenny materiał. Czy przepadł też grobowiec Neumannów? Być może znajduje się na ogrodzonym terenie przynależnym do drewnianego kościoła. Nadzieję taką daje jeden z nagrobków z inicjałami C. i N. 
Drugą czarną pinezkę lokuję na Prusa - władze miejskie w 1924 roku, na cześć Carla, nazwały jego imieniem jedną z ulic na osiedlu znajdującym się pomiędzy Friedrichstrasse (Kościuszki) i dzielnicą Richtersdorf (Wójtowa Wieś), który to teren znajdował się kiedyś w posiadaniu Neumannów. To właśnie dzisiejsza ulica Prusa. 
 
W dawnym młynie kolorowe obrazki ( i znaczenie pierwszej żółtej)
 
Arthur Neumann, wnuk Gustava i drugi syn Carla zaczyna współzarządzać firmą już w 1912 roku. To on z rozmachem i na niespotykaną skalę rozwinął dział litografii, do tego stopnia, że trzeba było szukać dla drukarni nowych budynków. Oczy Neumannów padły na dawny młyn Goretzkiego , znajdujący się na przedłużeniu Mühlstrasse (ul. Młyńska) za Marienstrasse (ul. Jasnogórska). Kupiono go i tam przeniesiono wydziały graficzne oraz kliszarnię. W dawnym młynie, teraz nowoczesnej drukarni z maszyn schodziły kolorowe książki, między innymi bogato ilustrowane bajki. 
Tu pojawia się moja kolejna pinezka. Pierwsza żółta. Bo młyna już nie ma, tak jak drukarni z kliszarnią. W tym miejscu, przy Jasnogórskiej, stoi dziś szkoła. 
 
Rok 1926 i dalej (znaczenie szóstej czerwonej i drugiej żółtej) 
 
Arthur i Eginhard Neumannowie od 1919 roku zarządzali firmą dwuosobowo. Było to optymalne rozwiązanie. Pierwszy był przedsiębiorcą, drugi prawnikiem. Pierwszy w 1926 roku zbudował willę – prywatną rezydencję - przy Rybnickiej, drugi od lat 20. XX wieku miał kancelarię i mieszkanie prywatne w siedzibie firmy przy placu Kościelnym. Willa pierwszego (szósta czerwona pinezka) przetrwała do dziś. Po II wojnie światowej zarządzała nią Politechnika i było tam najpierw sanatorium, a od 1998 do 2006 roku roku siedziba Domu Współpracy Polsko Niemieckiej. W 2010 uczelnia sprzedała budynek Wodociągom, które w 2015 roku przeprowadziły gruntowną renowację i wybrały willę Arthura na swoją siedzibę. 
 
Kancelaria drugiego z braci miała znacznie mniej szczęścia – budynek przy placu Kościelnym( druga żółta pinezka) zniknął z powierzchni ziemi i do teraz to puste, zaniedbane miejsce. 
 
A z Wędrowcem... (znaczenie siódmej czerwonej) 
 
Rok 1933 to trudny czas dla Neumannów. Nie mogli wydawać dziennika w apolitycznej formie, co więcej dla nowej władzy stał się łakomym kąskiem: w 1936 roku wydawanie „Wanderera” przejęła nowa spółka „Oberschlesische Druckerei und Verlagsanstalt GmbH”, a w 1939 roku połączono go z gliwickim narodowosocjalistycznym dziennikiem „Deutsche Ostfront”. Redakcja mieściła się w budynku przy Zygmunta Starego (siódma czerwona pinezka na mojej mapie) – po wojnie znajdowało się tam pogotowie ratunkowe, od jego wyprowadzki w 2009 roku – budynek jest pusty i niszczeje. 
 
Spuścizna Neumannów 
 
Mapa wisi na ścianie w moim pokoju. Przypomina i daje świadectwo historii jednego z ważniejszych gliwickich rodów. Wojenne i powojenne losy Arthura i Eginharda oraz ich rodzin są nieznane i wciąż niezbadane. Można jednak, a nawet trzeba, w przestrzeni miasta upamiętnić Neumannów. Bo na to bezwzględnie zasługują.
 
 
120 - tyle lat działały w mieście drukarnie, sklepy i wydawnictwo rodu Neumannów 
 
 
Bibliografia
Benno Nietsche „Historia miasta Gliwice”, Muzeum w Gliwicach, Gliwice 2011 r. 
Piotr Boroń „Dawne Gliwice. Studia z dziejów miasta i jego mieszkańców”, Muzeum w Gliwicach
Bogusła Tracz „Gliwice. Biografia Miasta”, Muzeum w Gliwicach 
www.gliwiczanie.pl 
Przemysław Nadolski „Historia firmy wydawniczej Neumanns Stadtbuchdruckerei i willi Arthura Neumanna w Gliwicach” 
Adam Pol „Gliwiccy drukarze, wydawcy i księgarze” 
 
Małgorzata Lichecka
 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj