Mieszkańcy spółdzielni w Sośnicy zużywają rekordowo mało ciepłej wody. I z tego powodu płacą za nią rekordowo wysoko. Dlaczego? 
                                              
W spółdzielni Domator atmosfera bliska buntu. Do granicy wytrzymałości doprowadziły lokatorów nowe rachunki za ciepłą wodę. Od 1 listopada jest to dwa razy więcej niż dotychczas. - To kara za to, że przykręcaliśmy kurki – dowodzą mieszkańcy. A spółdzielnia przyznaje im poniekąd rację. 

Domator nie jest spółdzielnią jedną z wielu. W górniczej dzielnicy zajmuje szczególną pozycję. Przejęła lwią część mieszkań pobudowanych przez kopalnię, w jej zasobach mieszka czwarta część ludności dzielnicy. Gdy więc coś złego dzieje się w spółdzielni, choruje cała Sośnica. Obecna gorączka ma związek z ciepłem. Emocje podgrzały nowe rachunki za podgrzanie bieżącej wody. Tak jak u Agnieszki Skrzyńskiej, która zadzwoniła do nas w związku podwyżką. 

- Do tej pory płaciłam niecałe 15 zł od metra sześciennego. Od 1 listopada spółdzielnia wprowadziła stawkę 30 zł od metra. W przypadku mojej rodziny to wzrost wydatków o 30 zł miesięcznie. Damy radę, jednak w spółdzielni należymy do wyjątków. Jesteśmy młodzi, nie mamy problemów finansowych. Ale wśród sąsiadów pełno jest osób starszych, schorowanych, ledwo wiążących koniec z końcem. Dla nich nawet parę złotych więcej to bolesny wydatek.

Podwyżki nie dotknęły wszystkich lokatorów, a jedynie tę część, która korzysta już z miejskiego ciepła. Spółdzielnia jest bowiem na początku wielkiego projektu inwestycyjnego. W trzy lata, do końca 2017, we współpracy z PEC-em zaplanowała uciepłowienie i termomodernizację wszystkich swoich budynków. W ramach przedsięwzięcia z mieszkań znikają piece węglowe i inne etażowe źródła ogrzewania, a w to miejsce wchodzi ciepło z miejskiej sieci. W pierwszej kolejności, w ubiegłym roku, podłączono ulice Wielicką, Gankową, Staszica, Sztygarską, Na Filarze oraz budynek Korczoka – Wielicka. 

- Na etapie gromadzenia poparcia spółdzielnia przedstawiała plany w świetle samych korzyści. Ciepła woda z miejskich rur w kaloryferach i kranów miała przełożyć się na wygodę użytkowania, ekologię i oszczędności. Tymczasem okazuje się, że to drogie rozwiązanie. Zostaliśmy wprowadzeni w błąd. 

Domator tłumaczy podwyżkę mniejszym od spodziewanego zużyciem wody. Cena 14,82 zł wynikała z założenia średniego poboru 1,5 m sześc. na mieszkańca. To, jak potwierdziliśmy w PEC, norma zużycia na terenie Gliwic. Tymczasem po siedmiu miesiącach funkcjonowania rozwiązania okazało się, że lokatorzy spółdzielni wykorzystują przeciętnie 0,5 metra sześciennego i mniej miesięcznie. 

- Wyliczeń dokonywał dostawca w celu określenia wymaganej mocy – wyjaśnia Grzegorz Jasnowski, prezes SM Domator. - Koszty energii cieplnej potrzebnej do ogrzania wody są stałe. Z uwagi na niższe od oczekiwań zapotrzebowanie automatycznie musiała ulec zmianie cena jednostkowa. Inaczej pieniędzy od lokatorów nie wystarczyłoby do zbilansowania rachunku, jaki wystawia spółdzielni PEC. Podwyżka to jedyny sposób na uniknięcie straty.

Wyjaśnienia nie trafiają do przekonania wszystkim mieszkańcom. 
- Wielu ludzi liczy tu każdy grosz. Oszczędzali, robili kąpiele z wody grzanej na kuchence. A dostaną wyższe rachunki, niż gdyby częściej otwierali kurek z ciepłą wodą  – tłumaczą powody swojego niezadowolenia. 

Bliskie wybuchowi emocje udało się na razie uspokoić. To efekt spotkania mieszkańców z prezesem Domatora, do którego doszło 27 października. Na obniżenie temperatury niezadowolenia wpłynęło zapewnienie szefa spółdzielni, że podwyżkę wprowadzono tylko na próbę, do końca roku. Złożył również deklarację, że spółdzielnia w porozumieniu z PEC-em szuka zadowalającego rozwiązania. Dostawca rozważa obniżenie mocy dostarczanego ciepła. Rozstrzygającym argumentem ma być jednak audyt energetyczny na koniec roku.

Część mieszkańców pozostaje jednak sceptyczna. - Nie można przecież wykluczyć, że lokatorzy, w obawie przed rachunkami, jeszcze bardziej przykręcę kurki. W odpowiedzi, zgodnie z dotychczasowym tokiem postępowania, spółdzielnia powinna znów podnieść opłaty. To jakieś błędne koło. Nie rozumiem, czemu, jak dzieje się to gdzie indziej, spółdzielnia nie może dokonywać rozliczeń zgodnie z faktycznym zużyciem, według jasnej, ustalonej z góry ceny. Przecież tak byłoby najprościej – zastanawia się Skrzyńska i inni spółdzielcy z Domatora.   

(pik)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj