Anna Lorenc, Michał Łuczak i Krzysztof Szewczyk nie są turystami. Wyglądając przez okno czy podróżując pociągami, rejestrują na co dzień nowe śląskie widoki i czują potrzebę przepracowywania ich. 
Z Eweliną Lasotą, kuratorką wystawy "Doświadczanie punktów. Nowy śląski krajobraz", prezentowaną w Czytelni Sztuki/Muzeum w Gliwicach, rozmawia Małgorzata Lichecka.  

Cieszę się, że będziemy rozmawiać o Śląsku. Fotografowie zrobili "wycieczkę" w czasie i przestrzeni. W jakiej konwencji go ujęli?

Prezentowane prace są przykładem tego, jak artyści ulegają sile ciążenia miejsca, w którym mieszkają. Dokumentują najbliższą okolicę i stawiają pytania: co określa współczesny krajobraz aglomeracji górnośląskiej? Jak zaznacza się w nim działalność człowieka? W jaki sposób przyroda daje znać o sobie? Zależało nam  również na rozwinięciu wątku fotografii krajobrazowej, przemysłowej, obecnego w muzealnej kolekcji. Chodzi o fotografie z lat 60. 70. czy 80. i ich ówczesnych autorów, w dużej mierze związanych z Gliwicami. Lata ich fotograficznej  aktywności składają się na bardzo ciekawy i bogaty wybór zdjęć ukazujących Śląsk industrialny w szczytowej fazie rozwoju, co oczywiście wpływało na krajobraz bogaty w huty i kopalnie. Natomiast dziś region znajduje się w zupełnie innym momencie, bezpowrotnie znikają elementy krajobrazu, do których przywykliśmy. I nie chodzi o sentymentalizowanie, ale dostrzeżenie i uchwycenie tej zmiany. Właśnie dlatego 

Muzeum w Gliwicach/Czytelnia Sztuki zwróciło się do młodych fotografów mieszkających na Śląsku. Chcieliśmy "zaczepiać" osoby stąd, które z własnego wyboru przyglądają się regionowi, bo "coś" w nim nie daje im spokoju. Gdy popatrzy pani na fotografie, zorientuje się, że bardzo często powstawały na przestrzeni dwóch, trzech lat i nadal nie są cyklami zamkniętymi. Chcieliśmy spotkać spojrzenia trzech różnych osób, działających w trzech różnych przestrzeniach. Anna Lorenc wędruje po śląskich miastach i pokazuje miejski krajobraz od strony architektury oraz urbanistyki. Także pod kątem zmiany, przekształceń, momentami zaniedbań. Zanurza się w peryferia, tereny marginalne, do których rzadziej zaglądamy. Ale też zaprasza do centrów miast, gdzie nie ma już miejsca na spokojne, ciche życie wśród zieleni, bo ją zabetonowaliśmy.

Zawłaszczając tereny zielone, budując osiedla z nazwami ogrodów, jako wabik dla przyszłych lokatorów, spragnionych oddechu od betonu. 

To utopia myśleć o miejskiej zieleni jak o dzikiej i nieposkromionej. Sadzimy, przycinamy, kosimy. Zieleń miejska to praktyka kulturowa. Niemniej właśnie o dzikości miejskich ekosystemów usiłuje, fotograficznie, opowiedzieć Krzysztof Szewczyk, dokumentując zespół przyrodniczo-krajobrazowy Żabie Doły. Teren ten, położony na granicy Bytomia, Chorzowa i Piekar Śląskich, niegdyś poddany intensywnej eksploatacji rud metali, mimo ponadnormatywnego zanieczyszczenia od końca lat 90. jest miejscem spontanicznej wegetacji roślin i siedliskiem wielu gatunków zwierząt. To kontrapunkt dla obrazu „czarnego Śląska”, który na wystawie przywołują pojedyncze zdjęcia z kolekcji Muzeum w Gliwicach – Michała Cały, Jerzego Lewczyńskiego, Michała Sowińskiego. Autor nazywa tę zieleń nową dzikością. Z drugiej strony u Lorenc mamy tę wypielęgnowaną, czyli drzewa wyrastające spomiędzy z płytek chodnikowych w katowickiej Strefie Kultury. 

Jest obca, przyniesiona w workach i donicach.

Dlatego ciekawym ekosystemem są hałdy dokumentowane przez Michała Łuczaka. Jego przyroda jest zupełnie nieprzewidywalna, bo przecież to odpady, często toksyczne, a roślinność jednak sobie tam radzi. Są nawet badania, prowadzone przez Uniwersytet Śląski, z pieczołowitością opisujące każdą roślinę, trawę, trzcinę wyrastające na hałdzie. Łuczak pokazuje na fotografiach, że to nietrwały ekosystem: jeśli już wyrośnie las, a firmy dostaną pozwolenie na roboty, odzyskujące materiał stosowany później do utwardzania chodników czy dróg, degradują go. I na zdjęciach w Czytelni widzimy taki właśnie krajobraz po "katastrofie". Nie ma znaczenia, że to "nasza" hałda, do której przez ostatnie 20, 30 lat przyzwyczailiśmy się, spacerując tam, wyprowadzając psy, zimą bawiąc się z dziećmi na sankach.  

Patrzę na fantastyczny brzozowy las rozpięty na całej ścianie. Jest na wyciągnięcie ręki. Piękna kompozycja. Z powodzeniem mógłby to być las gdziekolwiek, jednak my wiemy, że to u nas, na Śląsku. Tym bardziej się z tego cieszymy. Łuczak kusi nas tymi brzozami, zaprasza do odwiedzin, mówi "skocz na hałdę", bo za chwilę może jej nie być. Gdzieś tam czają się buldożery w gotowości do rozorania hałdy zapamiętanej ze spacerów, tajemniczych wypraw. Nie przykładaliśmy do niej wagi, zostawili samej sobie, a ona, w podzięce, stworzyła dla nas zieloną wyspę. Taki podarunek brudnego Śląska.  

Przyniosłam album Michała Cały, oddający moje wyobrażenie Śląska, nim się tu sprowadziłam. Był czarno-biały, dymiący, brudny, pokryty sadzą. Cztery lata temu zamieszkałam koło hałdy, niezwykle zielonego miejsca. Aktywnie korzystam z tego sąsiedztwa: spaceruję, obserwuję ptaki. I pół żartem, pół serio, jeśli kiedykolwiek będą chcieli mi ją zabrać, zachowam się jak obrońcy Białowieży. Powód? Na osiedlach z wielkiej płyty brakuje zielonych miejsc. Wracając do nowego śląskiego krajobrazu, w rozmowie z autorami okazało się, że niektóre tematy przepracowują na własną rękę, nazywając je po swojemu. 

Patrzą od środka i podejmują grę z tym, co dla widzenia Górnego Śląska emblematyczne. W panoramę hut, kopalni, familoków wpisują nowoczesne  realizacje architektoniczne – stadion piłkarski, centrum konferencyjne, osiedle mieszkań deweloperskich. Dostrzegają zmiany w charakterze krajobrazu, który z terenów silnie eksploatowanych przez przemysł zmienia się w tereny zielone. Zatrzymują się w miejscach dobrze znanych – na hałdach, nad wyrobiskami – by sprawdzić, co nowego niosą procesy, które mimo wstrzymania wydobycia nadal w nich zachodzą. Artyści dociekają sensu krajobrazu w doświadczaniu go, w realnym byciu – po wielokroć wracają do interesujących ich miejsc, odbierając okolicę wrażeniowo. 

Osoby przyjeżdżające na Śląsk są zszokowane jego gęstością, intensywnością. I nie chodzi tylko o zabudowę. Mają wrażenie, że są wciąż w tym samym mieście. Nie spodziewali się też gór, czyli hałd.  Ale Śląsk się zmienił i nie jesteśmy "czarnym lądem". 

W dużej mierze intensywność wyobrażeń na temat Śląska zawdzięczamy mediom wizualnym - fotografii i filmowi. I choć nie jest to wizja jednorodna - wystarczy przywołać tak odmienne w formie i wyrazie filmy, jak realizacja Lecha Majewskiego czy Adama Sikory, fotografie Haliny Holas -Idziakowej czy Zofii Rydet, którą od przemysłowego krajobrazu bardziej interesował pejzaż wewnętrzny - to jednak w ogólnej świadomości  utrwalił się "czarny" obraz Śląska. Teraz jest dobry moment, by porównać to, co już znamy, do strategii młodych twórców.     

Jak wypada konfrontacja starzy/młodzi? Gdzieś się artystycznie spotykają? A może młodsze pokolenie widzi inaczej i szuka czego innego? 

Fotografie z Czytelni powstawały przez lata, wszystkie są analogowe, więc w tym sensie spotkanie pokoleń wychodzi na dobre, chociażby w kontynuacji techniki. Na wystawie widać, że mamy do czynienia z osobami dobrze wizualnie wykształconymi.  Ich fotograficzne cykle to koncepty, świadome decyzje co do języka, którym chcą się komunikować: nie czerń i biel, ale fotografia barwna, nie przypadkowe sytuacje, ale długie obserwacje jednego miejsca.  
Przypadkowość towarzysząca tamtemu pokoleniu fotografów tutaj jest wyborem świadomym. 

Nasi autorzy wychowali się na tamtych zdjęciach i wiedzieli, do czego się można odnieść. Albo gdzie są luki wymagające uzupełnienia. Serie fotografii prezentowane w Czytelni Sztuki odnoszą się do konkretnych miejsc i sięgają ich kulturowego podglebia. Sprawiają, że możemy wyznaczyć punkty na mapie aglomeracji górnośląskiej. Tym jednak, co przede wszystkim łączy fotografie Anny Lorenc, Michała Łuczaka i Krzysztofa Szewczyka z mapami, jest stanowisko obserwatora – określony punkt widzenia, pozycja, z której artyści kreują obraz rzeczywistości. 

Śląsk jest na fotografiach bardzo zróżnicowany. 

Warto o tym pamiętać, gdyż łatwo nałożyć na niego kliszę wyłącznie Śląska przemysłowego. Zdjęcia pokazują tę różnorodność: są pola uprawne, ośrodki sportowe, centra konferencyjne, nowa architektura, która powstała na użytek mieszkańców o innych niż kiedyś oczekiwaniach. Mam nadzieję, że uda nam się  powiększyć kolekcję muzealną o fotografie pokazując nowy krajobraz śląski. Można się zastanawiać, na ile jest on nowy i tę kwestię pozostawić otwartą. Ale też przemyśleć relacje między nowym a starym. 

                     
Anna Lorenc – doktor sztuki, absolwentka projektowania graficznego na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach (dyplom w Pracowni fotografii oraz w Pracowni projektowania publikacji multimedialnych). Stypendystka Województwa Śląskiego (2002) i marszałka w dziedzinie kultury (2007). W latach 2014-2016 prowadziła badania dotyczące strategii reprezentacji krajobrazu aglomeracji górnośląskiej w fotografii artystycznej, obejmujące okres od lat 70. do roku 2016. Interesują ją zagadnienia obrazowania krajobrazu zurbanizowanego i architektury w obszarze fotograficznego dokumentu subiektywnego.  Od 2009 roku prowadzi zajęcia z technik fotografowania oraz fotografii na kierunku wzornictwo na rodzimej uczelni.       

Michał Łuczak – członek kolektywu Sputnik Photos, doktorant Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie (Czechy).  Dokumentuje zmiany zachodzące na Górnym Śląsku oraz na terenach byłego Związku Radzieckiego. Laureat stypendium Młoda Polska, dzięki któremu powstała książka "Brutal", polska Fotograficzna Publikacja Roku 2013. Współpracuje z pisarzami i reporterami, czego efektem są książki – "Koło miejsca/Elementarz", zrealizowana wraz z Krzysztofem Siwczykiem (Czytelnia Sztuki, 2016) oraz "11.41", przygotowana z Filipem Springerem (2016). Nagradzany i wyróżniany, m.in.: Magnum Expression Award (Nowy Jork), MioPhotoAward (Osaka, Japonia), PDN Photo Annual (Nowy Jork), Prix Levallois (Francja). 

Krzysztof Szewczyk – ukończył fotografię w Instytucie Twórczej Fotografii w Opawie (Czechy), gdzie aktualnie przygotowuje pracę doktorską. Absolwent Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Fotograf niezależny, zajmuje się fotografią dokumentalną. Nagradzany w konkursach fotografii prasowej BZ WBK PRESS Foto Award, Newsweek Poland Photo Award.  

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj