Ludwig Guttmann, żyjący w latach 1899-1980, był jednym z pionierów neurochirurgii. Pracując z rannymi podczas wojny brytyjskimi żołnierzami, wpadł na pomysł, aby rehabilitować sportem. W 1948 roku zorganizował pierwsze zawody dla niepełnosprawnych – jego podopieczni rywalizowali w łucznictwie. Cztery lata później zyskały one rangę międzynarodową, a Guttmann w ten sposób stał się inicjatorem idei paraolimpijskiej. W 1966 r. za swoje zasługi otrzymał tytuł szlachecki z rąk brytyjskiej królowej. 
Wybitny lekarz na świat przyszedł w Toszku. Wówczas miasteczko nazywało się Tost, a obok Niemców żyli w nim zgodnie Żydzi i Polacy. Zachował się akt urodzenia. Dokument stwierdza, że żona kupca i właściciela hotelu Bernharda Guttmanna, Dorothea Guttmann z domu Weissenberg, trzeciego lipca 1899 roku urodziła potomka płci męskiej, któremu nadano imię Ludwig. 

Niechaj każdy wie, że życie Guttmanna zaczęło się w Toszku

Od kilku lat Toszek wszem i wobec chwali się, że to właśnie w cieniu jego piastowskiego zamku urodziła się tak wybitna postać. I bardzo dobrze, bo czy Żelazowa Wola nie szczyci się Fryderykiem Chopinem, a malutka wieś kaszubska Będomin - Józefem Wybickim? Zresztą, korzyść jest obopólna: Guttmann promuje Toszek, ale jednocześnie miasto rozsławia i jego. 

- Mieszkańcy Toszka wiedzą, kim był Guttmann. Bo od lat organizowane są Integry, rajdy rowerowe im. dr Guttmanna czy zawody łucznicze z kategoriami paraolimpijskimi. Ale poza naszym miastem ta osoba znana jest jedynie wąskiemu gronu specjalistów, np. lekarzom czy rehabilitantom – mówi Dominika Witkowska z Centrum Kultury „Zamek w Toszku”. - A przecież z dorobku Guttmanna korzysta cały świat! Toszek, jako miejsce urodzenia wielkiego lekarza, ma niesamowity potencjał na promocję turystyczną i kulturalną. Uważam, że to właśnie u nas powinno się nagłaśniać, kim był i co takiego robił Ludwig Guttmann. 

Dlatego na terenie toszeckiego zamku (nie wiemy, czy sam Guttmann na nim kiedykolwiek był, bo kiedy na stałe opuszczał Toszek, miał raptem 3 lata, ale  z pewnością bywali na nim jego rodzice) już po raz drugi miała miejsce Międzynarodowa Konferencja Praktyczna „Między rehabilitacją a sportem”. 

- Kiedyś w małych miejscowościach niepełnosprawność była powodem wstydu. Bo co powiedzą sąsiedzi… Ciekawy to chichot historii, że  Guttmann, pochodzący z niewielkiego miasteczka, zmienił sposób spojrzenia na problem niepełnosprawności – zauważył obecny na konferencji europoseł Marek Plura, który od urodzenia choruje na zanik mięśni, ale swoją aktywnością przebija niejednego zdrowego. 

To od ciebie dostałem mój pierwszy medal 

Dzień wcześniej zorganizowano – już po raz ósmy – Integrę, czyli integracyjne zawody sportowe. Ich inicjatorką jest wieloletnia dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1 w Toszku Maria Bukowska. 

- Dzięki tym zawodom przeżyłam jedno z największych wzruszeń w moim życiu. Podczas którejś ze spartakiad jeden z uczestników powiedział do mnie: „Ja ciebie znam, dostałem od ciebie mój pierwszy w życiu medal”. Następnie mocno się przytulił – opowiada Bukowska. I dodaje, że jest przekonana, iż każdy z uczestników spartakiad wie, że Guttmann był lekarzem, ojcem paraolimpiad i urodził się właśnie w Toszku. A to też jest  wartością. 

Słowo „sport” nieodłącznie związane jest z osobą doktora Ludwiga. Nie dziwi zatem, że to demonstracja szermierki na wózkach - w wykonaniu reprezentantów Polski Patrycji Haręzy i Mateusza Proksy – otwarła konferencję. 

- Podczas walki siedzimy na specjalnych wózkach, przymocowanych do podłoża. Punkty zdobywamy, kiedy trafimy przeciwnika w określone pole, ale tylko powyżej pasa – zdradzał kulisy tej pięknej dyscypliny, obecnej już podczas premierowych igrzysk paraolimpijskich w 1960 roku w Rzymie, Proksa. 

Niezwykle ciekawie było także podczas wykładów i panelu dyskusyjnego. Z odczytami wystąpili dr Dariusz Lewera (Wrocław), Claudia Zimmermann (Graz, Austria), Jan Golis (Toszek) i Krzysztof Cygoń (Gliwice). Jednak prawdziwe emocje nadeszły później. Bo o swoim trudnym, ale i niezwykłym życiu opowiadali ludzie dotknięci niepełnosprawnością. 

Dłuto łamie kręgosłup 

Chociażby tacy jak Ryszard Tomaszewski. Temu wrocławianinowi, kiedyś uprawiającemu piłkę ręczną, świat do góry nogami wywrócił się w 1971 roku. Był ciepły, sierpniowy dzień. On i jego koledzy prowadzili odwierty w dorzeczu Białej Lądeckiej. Wkrótce miał tam powstać most. Nagle z maszyny oderwało się 800-kilogramowe dłuto, które z impetem spadło na plecy dwudziestoletniego Tomaszewskiego. Poszkodowany stracił przytomność, odzyskał ją dopiero po dwóch dniach w szpitalu. Ale trwale uszkodził rdzeń kręgowy i do końca życia będzie sparaliżowany od pasa w dół. 

- W ośrodku w Konstancinie, gdzie przechodziłem rehabilitację, przekonano mnie, abym zaczął uprawiać jakiś sport. Przed wypadkiem nawet nie wiedziałem, że istnieje coś takiego jak sport niepełnosprawnych. Dla większości ludzi wydaje się to zresztą śmieszne. Bo po co inwalida ma ćwiczyć, przecież sport to zdrowie - mówił Tomaszewski w Toszku. Zaczął dźwigać ciężary. Czynił to ponad dwadzieścia lat. I to z wielkimi sukcesami – w dorobku ma m.in. cztery złote medale igrzysk paraolimpijskich.

- Poznałem Ludwiga Guttmanna –  mówił Tomaszewski – Miało to miejsce w 1978 roku. Pojechałem wtedy na swoje pierwsze poważne zawody – mistrzostwa świata do Stocke Mandeville. 

Właśnie tam swój ośrodek założył Guttmann, który był także obecny na zawodach. Przychodził dla swojego faworyta, Anglika Rowe'a, by wręczyć mu złoty medal, bo był od lat niepokonany. Startował w kategorii 82,5 kg, tej samej, co Tomaszewski. 

- Towarzyszący nam profesor Marian Weiss założył się z Guttmannem, że pokonam Rowe'a – wspominał z uśmiechem pan Ryszard. - No i wygrałem, a Guttmann zaprosił mnie na rozmowę do swojego gabinetu. Okazał się sympatycznym, ciepłym człowiekiem. A że mieszkam we Wrocławiu, gdzie i on spędził szmat swego życia, to wypytywał mnie, jak obecnie wygląda miasto. Opowiadał też o swojej rodzinie.

Oprócz wybitnego sportowca z Wrocławia w panelu dyskusyjnym brali udział także dr Krzysztof Mehlich (olimpijczyk, AWF, GCR Repty) oraz Katarzyna Rybok (ŚUM).

Tomasz „Kowal” Kowalski stanął na nogi

Dopełnieniem konferencji był koncert Tomasza „Kowala” Kowalskiego. Wokalista, laureat czwartej edycji Must Be The Music, uległ przed czterema laty poważnemu wypadkowi motocyklowemu. Ale nie poddał się i wciąż walczy o jak największą sprawność fizyczną. I w Toszku stanął na nogi! Uczynił to w egzoszkielecie udostępniony przez firmę Technomex - partnera memoriału. 

Konferencji towarzyszyła wystawa fotografii Krzysztofa Gołucha „Co siódmy”. Czarno-białe zdjęcia przedstawiały ludzi poddanych przez los ciężkiej życiowej próbie. Ale pomimo trudów, ludzie ci starają się normalnie funkcjonować. Na zdjęciach widać matkę poruszającą się na wózku inwalidzkim i ciągnącą na sankach swoją śpiącą pociechę, osobę z zespołem Downa, która zastanawia się przy urnie, na kogo oddać głos czy też starszego pana bez jednej nogi, nad którego głową usytuowany jest wielki szyld reklamowy firmy Dolby „Ale kino”... A skąd taki tytuł całej wystawy? Bo co siódmy obywatel Polski jest osobą niepełnosprawną. 

Organizatorami tegorocznego Memoriału byli Centrum Kultury „Zamek w Toszku”, Toszeckie Koło DFK, Urząd Miejski w Toszku oraz Stowarzyszenie „Toszek Moja Gmina”. Patronatem imprezę objął m.in. Polski Komitet Paraolimpijski. 

- Za rok 120-rocznica urodzin Ludwiga Guttmanna. Na pewno w Toszku odpowiednio zaakcentujemy ten jubileusz – zapewnia Dominika Witkowska, która koordynowała całe przedsięwzięcie. 

Błażej Kupski


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj