Grzegorz Pietrowski (48 l.) z Paniówek mówi skromnie, że nie jest artystą, a jedynie rzemieślnikiem. Patrząc jednak na jego liczne prace i umiejętność robienia „czegoś z niczego”, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że jest twórcą utalentowanym.

W drzewie zaczął dłubać już jako kilkulatek. -Wracałem ze szkoły, wziąłem kawałek patyka i zacząłem nożem coś tam strugać – wspomina. -Wyszedł jakiś orzełek czy coś  ptakopodobnego – śmieje się. Po kilku latach wyszło na jaw, że również jego starszy brat zdradza talenty rzeźbiarskie. Do dziś, a jest już emerytem, tworzy. - Szopki, zwierzątka. Cała rodzina obdarowana jest jego pracami – mówi pan Piotr.

Pietrowski swoich zainteresowań rzeźbiarskich nie chce nazywać pasją, bo tej, jego zdaniem, trzeba się kompletnie oddać. - A ze mną jest tak: ktoś coś potrzebuje wyrzeźbić, przychodzi, mówi, co chce i ja to robię – wyjaśnia. - Jeśli chodzi o moje prace, to niewiele ich mam. Tylko te, które robiłem kiedyś dla siebie. Inne mają już nowych właścicieli. Czy je sprzedaję? Wielkie słowo. Raczej rekompensuję swój czas i koszt materiału. Trzeba wiedzieć, że drzewo kosztuje. Nikt mi go za darmo nie daje, muszę kupić w tartaku. Parę klocków lipy to 600 zł.

Mój rozmówca mówi, że najchętniej rzeźbi motywy ludowe i chrześcijańskie świątki. Poza tym ptaki, zwierzęta. - Przed panem była u mnie pewna kobieta. Przywiozła z wakacji w Grecji kilka patyków i poprosiła, bym coś z nich zrobił – mówi Pietrowski i układa patyki na stole. - Zrobię pięknego anioła.

Rzeźba to jedno, drugie - rękodzielnictwo. Na tym nawet próbował i próbuje zarabiać. Robi piękne skrzynki, kufry z drzewa. Jeździ z nimi potem po jarmarkach. Materiału nie musi daleko szukać. Od szwagra, który ma po sąsiedzku firmę, zabiera palety, a obudowę skrzyń wykonuje ze zwykłego drzewa opałowego. Papier ścierny, bejca, lakier i naprawdę można zrobić coś z niczego.
Pietrowski pokazuje mi kilka takich pudełek. Oryginalne i piękne. Idealne na biżuterię, cukierki, cygara czy alkohole. Moją uwagę zwraca stojący na podwórku przed domem maleńki domek. Jeszcze nie dokończony, ale już budzący zachwyt. Pan Piotr robi go z palet! Rychło będzie stał w czyimś ogrodzie.

Na co dzień pracuje w Tychach z ludźmi niepełnosprawnymi intelektualnie. Jest terapeutą zajęciowym i prowadzi pracownię techniczną. - Drewno, papier ścierny, papier ścierny i papier ścierny – wylicza z uśmiechem. - Budujemy małą architekturę, np. kwietniki, altanki.
Ta praca daje mu ogromną satysfakcję.  - Ile ja dam moim podopiecznym, tyle wróci do mnie. Każdy dzień jest inny od poprzedniego – opowiada.  - Ktoś mądry powiedział: „rób, co kochasz, a nie będziesz musiał pracować ani jednego dnia” i ja się pod tym podpisuję. Jeżdżę do Tychów 25 lat i zawsze z przyjemnością.

Pietrowskiego pasjonuje też teatr, mimo że nigdy nie miał doświadczenia w tej materii. Założył w Tychach kółko teatralne. Wspólnie z niepełnosprawnymi od 20 lat tworzy realizacje słowno-muzyczne. - Zaczynaliśmy od najprostszych układów choreograficznych, potem był teatr ruchu, zapamiętywanie tekstów i pierwsze przeglądy oraz publiczne występy.
(san)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj