Gęsty, gryzący dym, smród nie do zniesienia. Wcale nierzadki przypadek w Gliwicach. Ludzie łapią za telefon, dzwonią do dyżurnego straży miejskiej i uprzejmie donoszą na sąsiada. Mundurowi jadą na miejsce i okazuje się... że nic złego się nie dzieje, nikt nie pali plastików czy starych butów, tylko... węgiel. 
Dużo większym problemem – jak się okazuje – są działkowcy, którzy jesienią spalają odpady roślinne. W ostatnich dwóch miesiącach gliwiccy strażnicy interweniowali w sprawie – jak to się fachowo określa w ich nomenklaturze – „podlegającego karze termicznego przekształcania odpadów” niemal 150 razy. W niewielu przypadkach sięgali po mandaty. Jeśli już korzystali z tego instrumentu, karali przede wszystkim osoby, które paliły odpady zielone w ogrodach. Zdarzyło się też nałożyć mandat na złomiarzy, pozbywających się w ognisku otulin kabli elektrycznych.

Renata Kik i Grzegorz Kwiatkowski od 6 lat tworzą w gliwickiej straży miejskiej dwuosobowy patrol ekologiczny. To oni kontrolują, edukują i jak trzeba, nakładają mandaty. Ale nie tylko oni. Wszyscy funkcjonariusze prewencji mają obowiązek sprawdzić zasadność zgłoszenia w sprawie zanieczyszczenia powietrza. 

- To, że w Gliwicach jest ono, szczególnie w okresie grzewczym, nie najczystsze, nie trzeba nikogo przekonywać – mówi Renata Kik. – Wystarczy popatrzeć na statystyki i prowadzone badania. Za taki stan rzeczy głównie wini się mieszkańców, którzy ogrzewają swoje domy piecami węglowymi. Jeśli pojawia się jakiś dziwny dym, a przy tym zaczyna śmierdzieć, od razu mamy zgłoszenia. Ludzie dzwonią i informują, że pewnie sąsiad pali śmieci. Jedziemy na miejsce, wchodzimy do czyjegoś domu i okazuje się, że w piecu wcale nie palą się niedozwolone odpady, tylko węgiel. W ostatnich miesiącach ani jedno zgłoszenie o paleniu odpadami się nie potwierdziło.

- Podejmując taką interwencję, działamy na podstawie ustaw o ochronie środowiska i utrzymaniu porządku w gminach oraz uchwały gliwickiej rady miejskiej – dodaje Kwiatkowski i od razu wyjaśnia, że strażnicy mają prawo dokonywać kontroli pieców, wchodzić w tym celu do mieszkań i domów. 

– Wielu myśli, że nie mamy prawa kontrolować posesji. A to nieprawda. Jeśli ktoś tak sądzi, naraża się na kłopoty, bo uniemożliwia nam prowadzenie czynności służbowych. To już nie jest nawet wykroczenie, ale przestępstwo, za które grozi kara więzienia - ostrzega strażnik. 

Moi rozmówcy podkreślają kiepską jakość wielu pieców, które przychodzi im kontrolować. 
– Ich sprawność jest mizerna – przekonuje Kik. 
– Inna sprawa to jakość paliwa – dopowiada Kwiatkowski. – Niektórzy spalają tańsze produkty węglopochodne, jak miał. A jeśli dodamy do tego gęstą zabudowę i brak tzw. korytarzy wiatrowych, to trudno się potem dziwić, że okolica spowita jest gryzącym i gęstym dymem. 

Jak się okazuje, w sytuacjach wątpliwych straż miejska ma prawo pobrać próbki z pieców i poddać je analizie. W Gliwicach takiej potrzeby jak do tej pory nie było. Bo, jak mówi Bożena Frej, kierownik Wydziału Profilaktyki i Komunikacji Społecznej SM w Gliwicach, mieszkańcy współpracują z funkcjonariuszami. 
– Strażnicy przy okazji takich wizyt kontrolują nie tylko piece, ale również piwnice, kontenery na śmieci. Sprawdzają czy odpady są segregowane.

Działają też prewencyjnie. Kolportują ulotki w budynkach wielorodzinnych, w których ogrzewa się mieszkania węglem. Wieszają takie informacje na działkach. Są w ścisłym kontakcie z prezesami ogrodów. Kontrolują je pod kontem prowadzonej gospodarki odpadami komunalnymi. Sprawdzają, czy ogrody mają podpisane umowy na wywóz odpadów, czy jest odpowiednia ilość pojemników, jak postępuje się tam  z odpadami biodegredowalnymi. 

– Zgodnie z uchwalą rady miejskiej w regulaminie utrzymania porządku na terenie gminy Gliwice każdy mieszkaniec naszego miasta może za darmo, powtarzam: za darmo, wywieźć odpady zielone na wysypisko śmieci – mówi Kwiatkowski. – Musi to jednak zrobić we własnym zakresie. Tego nie trzeba palić! Jeśli ktoś nie ma samochodu, może zakupić specjalne worki w firmie Remondis i zostawić je potem przy ulicy. Zostaną stamtąd zabrane.

(san)

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj