Prozaik, poeta, dramaturg, publicysta. Zajmuje się też fotografią i rzeźbą. Jest autorem kilkudziesięciu książek, słuchowisk radiowych i widowisk telewizyjnych, kilku sztuk teatralnych, kilkunastu bajek scenicznych i musicali.
Urodził się w Częstochowie i tam dorastał. W domu przepełnionym sztuką – dodajmy - bo ojciec jego Edward był utalentowanym plastykiem.

Kiedy pytam go o wspomnienia z młodości przywołuje historię sprzed 60 lat. - Będąc licealistą postanowiłem pieszo pójść z Częstochowy nad Bałtyk – opowiada. - Zaopatrzony w plecak wyruszyłem z Częstochowy. Po drodze trochę się przeziębiłem i doszedłem jedynie do Łodzi. Tam wydobrzałem, wsiadłem w autobus i pojechałem na wybrzeże. Plażą z Rozewia do Ustki poszedłem już pieszo. Ponad 120 km. To było moje pierwsze odkrywanie świata. Od tego momentu zacząłem pisać...
Po ukończeniu liceum zamierzał studiować prawo, lecz wyszło inaczej. - Poszedłem w Częstochowie na wieczór autorski śląskiego poety Tadeusza Kijonki – wspomina. - Przyniosłem swoje wiersze i pokazałem mu. Ten przeczytał i... zaproponował debiutancką publikację w piśmie literackim „Poglądy”. Dzięki temu wylądowałem na Śląsku.
Kijonka namówił go, żeby zdawał na polonistykę do katowickiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Niespokojna, artystyczna dusza wytrzymała tam dwa lata.
Na tę krótką przygodę z uczelnią przypadały jego pierwsze związki z teatrem studenckim. Tam wystawiał swoje jednoaktówki. Potem na chwilę został księgarzem. Aż pojawiły się kolejne wyzwania. Zaczął pisać słuchowiska dla Radia Katowice. W rozgłośni poznał szefa telewizji kulturalnej. Ten zaproponował mu pracę w Telewizji Katowice. Jako redaktor pracował tam 3 lata. W 1973 r. za namową Jerzego Zitzmana, ówczesnego dyrektora bielskiego teatru, został kierownikiem literackim Banialuki. Rok później zadzwonił telefon. Po drugiej stronie słuchawki siedział Janusz Mentel, kierownik muzyczny Wojewódzkiej Agencji Imprez Artystycznych Estrada. - Zostałem jej kierownikiem literackim. Cudowne lata 70, w których tak wiele się działo w mojej twórczości - uśmiecha się. - Przez rok byłem nawet dyrektorem Klubu Związku Stowarzyszeń Twórczych w Katowicach.
Dwa lata po tym, jak objął stanowisko kierownika literackiego Estrady, ponownie zadzwonił telefon, który zmienił jego życie. Tym razem na linii był jego przyjaciel, Stanisław Horak, który zaproponował mu kierownictwo literackie gliwickiej Operetki. – I tak rzuciłem Estradę dla Operetki, w której przeżyłem najpiękniejsze 20 lat mojego życia – wzdycha. - W Gliwicach kupiłem mieszkanie, urodziły się dwie córki. Choć gliwiczaninem zostałem się z przypadku, to miasto stało się moim miejscem na Ziemi.
Od 12 lat jest emerytem. Życie jest teraz jego inspiracją. Wydaje kilka książek rocznie, robi zdjęcia, rzeźbi, prowadzi bloga „Kraina Zielonego Pojęcia”, który założyła mu córka. Tam zbudował swój mały świat, wdzięczne audytorium, głodne jego twórczości.

Michał Wroński Lat 77. Od niemal półwiecza mieszkaniec Gliwic. Pisze prozę, poezję, dramat i publicystykę. Jest autorem kilkudziesięciu książek słuchowisk radiowych i widowisk telewizyjnych, kilku sztuk teatralnych, kilkunastu bajek scenicznych i musicali. Pracował w Telewizji Katowice, w katowickiej Estradzie i Operetce Śląskiej jako kierownik literacki. W 2010 roku przeszedł na emeryturę. Nadal wydaje książki prozatorskie, tomiki wierszy, zajmuje się fotografią i rzeźbą. Prowadzi także blog „Kraina Zielonego Pojęcia”.

(s)

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj