Dzięki takim ludziom, jak 32-letni Marek Durdyn, pijani kierowcy nie zdążą zrobić krzywdy niewinnym ludziom. Mężczyzna po raz trzeci pomógł policji w zatrzymaniu nietrzeźwego kierowcy.  

- Często wracam do domu bardzo późno, ale zazwyczaj nie piję, dlatego widzę więcej niż inni - śmieje się Marek Durdyn. W piątek, 19 lutego w nocy, zatrzymał mężczyznę, który jechał ulicami Gliwic po pijanemu.

32-latek wracał z rynku. Po drodze spotkał kolegę taksówkarza, który podwiózł go do sklepu na placu Piastów. Kiedy pan Marek zrobił zakupy i wyszedł, zauważył chwiejącego się na nogach mężczyznę w wieku około 50 lat. Niezaprzeczalnie był pijany, a mimo to wsiadł do swojej toyoty i jak gdyby nigdy nic odjechał. 

Durdyn od razu zareagował. Wskoczył do taksówki i poprosił kolegę, by jechał za toyotą. Taksówkarz ruszył w ślad za wskazanym pojazdem, a pan Marek dzwonił już w tym czasie na policję. 
- Byłem na łączach z dyżurnym, opisywałem, w jakim kierunku udaje się podejrzany. Śledziliśmy go. Jechał całą szerokością Dąbrowskiego, skręcił w Okrzei. W końcu nadarzył się doskonały moment, by go bezpiecznie zatrzymać – opowiada gliwiczanin.  

A dogodny do zatrzymania moment nadarzył się właśnie na ulicy Okrzei. W pewnym momencie, na wysokości jednego ze sklepów ogólnospożywczych, drogę zabarykadowała stojąca na środku jezdni karetka pogotowia. Chcąc nie chcąc, kierowca toyoty musiał wyhamować. Pan Marek tylko na to czekał: wyskoczył z taksówki, podbiegł do śledzonego pojazdu, otworzył drzwi (od razu owionął go zapach alkoholu) i zamierzał zabrać kierowcy kluczyki. Ale mężczyzna nie pozwolił – stał się agresywny. 32-latek siłą wyciągnął go z auta i fachowo obezwładnił. A jego kolega taksówkarz wyjmował już kluczyki ze stacyjki.

Kiedy zatrzymany kierowca zorientował się, że ma do czynienia z fachowcem, spokorniał. Zaczął mówić spokojnie, prosił, by nie robić problemów, bo wraca już do domu. Ale 32-latek ubłagać się nie dał. Pijany wraz z kluczykami został przekazany w ręce policjantów z drogówki. Jak się okazało, mężczyzna miał we krwi 1,5 promila alkoholu. 

Kto wie, jak skończyłaby się nocna samochodowa wycieczka pijanego po mieście, gdyby nie prawidłowa reakcja dwóch gliwiczan. Być może pan Marek i jego kolega uratowali zdrowie lub życie samemu kierowcy albo jego potencjalnej ofierze. 

Durdyn zatrzymania obywatelskiego dokonał nie pierwszy raz. Ostatnio pijanego za kółkiem ujął i przekazał w ręce policji rok temu. 
- To było na moim osiedlu – opowiada. - Jakiś gość zaparkował pod blokiem i zasnął za kierownicą. Potem nagle ruszył. Miałem podejrzenia, więc ruszyłem za nim, po drodze informując policję. Kierowcę zatrzymałem na stacji paliw. Nie myliłem się – był pijany.

Latem ubiegłego roku pan Marek zatrzymał także jednego z „kiboli”, którzy rozbili witrynę w sklepie w centrum miasta. 
- Od kilkunastu lat trenuję sztuki walki, więc doskonale znam techniki obezwładniania – mówi.    

Gliwiczanin staje się powoli mistrzem zatrzymań obywatelskich. Podziękowania należą mu się nie tylko od policji, ale i społeczeństwa. Gdyby takich ludzi było więcej, mniej byłoby nieszczęść powodowanych przez pijaków. 

(sława)


wstecz

Komentarze (0) Skomentuj