Czarne chmury zebrały się nad gliwickim Newagiem. Jeśli w najbliższych tygodniach nie pozyskają portfela zamówień grozi im likwidacja. 
Bez pracy znaleźć się może setka pracowników. Kierownictwo firmy robi co może, ale przetargi na remonty lokomotyw elektrycznych wygrywa kto inny.

Od królewskich warsztatów do ZNLE

Historia zakładu mieszczącego się przy ul. Chorzowskiej ma bez mała 120-letnią historię. Wraz z rozwojem kolejnictwa na Śląsku koniecznością stała się budowa zakładów naprawczych wagonów i lokomotyw. Wybór padł na Gliwice.

Królewskie Kolejowe Warsztaty Lokomotyw oddano do użytku w 1904. W trakcie II wojny światowej zostały one mocno zniszczone, a po 1945 r. zaczęła się ich odbudowa i zmiana szyldu na Główne Warsztaty Parowozowe. W1957 zakłady zostały rozdzielone na Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego Parowozowe i Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego Wagonowe. Elektryfikacja linii kolejowych spowodowała zmianę profilu tych pierwszych na Zakłady Naprawy Lokomotyw Elektrycznych. Jeszcze w 1989 r. w firmie zatrudnionych było ok. 1200 osób, pracowano na 3 zmiany, a miesięcznie naprawiano 30 elektrowozów.

Teraz Newag

Problemy transportu kolejowego w naszym kraju odbiły się rykoszetem w ZNLE. Wydawało się, że firma nie przetrwa gospodarczej burzy. Tymczasem w 2008 r. większościowym akcjonariuszem ZNLE stała się firm Newag z Nowego Sącza. Wejście nowego właściciela na rynek było z prawdziwą pompą, bo już rok później ZNLE zaprezentowało nową, towarową lokomotywę elektryczną Dragon. Była to pierwsza nowa polska lokomotywa elektryczna od 1990 roku! W 2012 r.
 zaczęto produkcję w Gliwicach kolejnego nowego modelu elektrowozu o nazwie Griffin. Popisano umowy na dostawy Dragona i Griffina. W 2016 r. podjęto jednak decyzję o przeniesieniu produkcji do Nowego Sącza. Zaczęły się zwolnienia, 280 z 350 pracowników gliwickiego oddziału otrzymało wypowiedzenia. Newagowi przy Chorzowskiej pozostawiono jedynie naprawy bieżące i okresowe lokomotyw elektrycznych EP 09. ledwie jedną, dwie w miesiącu.

Na skraju przepaści

- Jesteśmy teraz na skraju przepaści – mówi Grzegorz Stański, przewodniczący związków zawodowych pracowników Newag Gliwice. - Może być tak, że już na koniec czerwca nasza stuosobowa załoga wyląduje na bruku. Sprawa ciągnie się od grudnia ubiegłego roku. PKP Intercity ogłosiły przetarg na naprawy lokomotyw EP 09 i zwlekają z jego rozstrzygnięciem, bo rzekomo zaproponowana przez nas cena jest za wysoka. Hamulcowym w mojej opinii jest rząd, który nie wie komu państwowa spółka powinna zlecić naprawy elektrowozów. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze i polityczne układy.

- U nas jakość usług i terminowość jest dużo wyższa niż u konkurencji i stąd zaproponowana przez nas kwota – dodaje Zbigniew Wnuk, przewodniczący związku zawodowego Solidarność w gliwickim Newagu. - Ale kto by się tym przejmował. Widać dalej w modzie bylejakość i układy. Kompletnie tego nie rozumiemy, tym bardziej, że do tej pory klienci byli bardzo zadowoleni z naszych usług.

Andrzej Sługocki

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj