Zrobienie porządku z pozostałościami po starej instalacji zajęło raptem parę godzin, mieszkańcy czekali na to blisko dwa lata.
Jeszcze w piątek rano, 30 sierpnia, stały, a po popołudniu nie było już po nich nawet śladu.  Betonowe, zniszczone latarnie nie tylko oszpecały ulice, ale stanowiły przeszkodę dla zmotoryzowanych mieszkańców Bez potrzeby zajmowały miejsca na chodniku, których kierowcy potrzebowali do parkowania. 

Absurdalna sytuacja utrzymywała się od jesieni 2017, kiedy to w ramach odświeżania iluminacji miejskiej na Częstochowskiej pojawiło się ledowe oświetlenie. Niestety, obok 11 nowych latarni pozostały też stare. Urzędnicy tłumaczyli, że  nic nie można na to poradzić, bo infrastruktura ma innego właściciela. Należy do firmy energetycznej Tauron, która nie wyraziła zgody na rozbiórkę. 

Sprawa latarni stała się, obok kabla energetycznego blokującego przebudowę Jagiellońskiej, jednym z punktów zapalnych na linii miasto – Tauron. Brakiem woli współpracy właściciel infrastruktury naraził się na zarzuty o wykorzystywanie pozycji monopolisty oraz lekceważenie potrzeb społeczności lokalnej. Magistrat poskarżył się w urzędzie antymonopolowym, premierowi i nadzorowi budowlanemu.  Tauron dostał też ultimatum – albo do 30 czerwca zdemontuje pozostałości starego oświetlanie, albo zostanie obciążony karą finansową za pozostawienie urządzeń bez zgody administratora. 

Suma działań doprowadziła do zwrotu akcji. Wprawdzie Tauron nie wyrobił się na czas, ale w przewidywanym na realizację terminie miał już wykonawcę. Ten fakt  powstrzymał Zarząd Dróg Miejskich przed naliczeniem kar. Kolejne tygodnie zajęło przygotowanie prac pod względem formalnym, m.in. uzyskania zezwolenia na zajęcie pasa drogowego.

Zgodę na wejście w teren ZDM wydał w piątek rano. Pracownicy wykonawcy pojawili się na Częstochowskiej niedługo po tym. Z demontażem betonowych „masztów” uwinęli się w kilka godzin. A na chodniku zrobiło się wyraźnie luźniej. 

(pik)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj