Akcję zorganizowano w niedzielę, 22 września, z okazji Dnia bez Samochodu. Ośrodek Studiów o Mieście Gliwice tym razem postawił na aktywność mieszkańców:  pojawiły się leżaki oraz strefy gier dla starszy i młodszych. Tej niedzieli ulica zaczęła faktycznie przypominać miejski podwórzec, a wydarzenie przybrało formę pikniku sąsiedzkiego. 
Grano w kręgle, klasy, „nogę” i wiele innych gier, a najmłodsi wspólnie z rodzicami składali budowle z gigantycznych klocków. Mieszkańcy chętnie korzystali z przestrzeni, a w rozmowach słychać było "nareszcie" i "oby częściej". - Tego dnia policja prowadziła również wyrywkowe  kontrole kierowców. Część nadal jeździ na pamięć lub świadomie nie stosuje się do zakaz wjazdu. Faktem jest że obecne (niepełne) rozwiązanie wywołuje wiele kłótni między pieszymi  a kierowcami. Dalej podtrzymujemy postulaty usunięcia słupków, reorganizacji linii A4 czy montażu wysuwanych barier umożliwiających wjazd wyłącznie uprawnionym pojazdom - mówi Paweł Harlender z OSOM Gliwice, pomysłodawca akcji.

W marcu 2018 r. ówczesna Wieczorka stała się woonerfem - przestrzenią współdzieloną, w której obecni byli wszyscy użytkownicy. Jednak nie na równych prawach. Zdecydowanie więcej posiadali ich piesi i rowerzyści, ograniczenia dotyczyły przede wszystkim kierowców, zaś wprowadzone rozwiązania miały uspokoić ruch.  

Niestety, Zarząd Dróg Miejskich nie udźwignął tego projektu: nie dość, że nie usunięto mylących barierek, pasów, nie zachęcano też do zmiany nawyków. Co więcej, niby pod naporem wniosków mieszkańców, w sierpniu 2019 roku zamknięto ulicę dla ruchu. Nie ma więc ani woonerfu, jest jakaś proteza. Wrześniowe działania mieszkańców powinny uświadomić ZDM, że  Wieczorka/Siemińskiego mogła żyć i  być atrakcyjnym miejskim podwórcem. Wystarczyło tylko zachęcić pieszych i kierowców do wspólnych działań.           

- Sprawca tego zamieszania, Paweł Harlender, przygotował wszystko, oczywiście z pomocą przyjaciół i znajomych, perfekcyjnie. Coś dla dzieci, coś dla dorosłych, coś dla rowerzystów, a nawet dla kierowców ( alkogogle). Bezcenne doświadczenie. Oczywiście część nie uszanowała zakazu wjazdu, ale na końcu ulicy czekała na nich niemiła niespodzianka w postaci radiowozu. Odwiedzając „Żywą Ulicę” spotkałam działaczy społecznych, radnego, dziennikarzy i mnóstwo zadowolonych ludzi. Ta ulica naprawdę żyła - tak podsumowała akcję radna dzielnicy Śródmieście
Małgorzata Konior.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj