W lipcu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zlikwidował program Kawka. Decyzja oznacza dla Gliwic stratę milionów na ograniczenie niskiej emisji, już obiecanych kolejce zainteresowanych. Pożyczka z funduszu wojewódzkiego, którą miasto chce ratować sytuację, wprowadza jednak gorsze warunki finansowe dla mieszkańców.

Śląsk, w tym Gliwice, należą do obszarów o wyjątkowo zanieczyszczonym powietrzu. Raporty środowiskowe Unii Europejskiej stawiają nasze miasto pod tym względem w czołówce Europy.


Za smog, oprócz samochodowych spalin, w głównej mierze odpowiada tzw. niska emisja, czyli szkodliwe związki pochodzące z pieców węglowych w naszych domach.


Miasto podejmuje szereg działań przeciwdziałających temu zjawisku. Dużym zainteresowaniem cieszą się na przykład dotacje do zmiany palenisk węglowych na ekologiczne źródła energii, jak kocioł gazowy czy pompa ciepła. Program, finansowany w pierwszych latach z gminnego funduszu środowiska, uległ właśnie zmianie – od 1 stycznia 2017 r. pomoc będzie wynosić nie 2, a 4 tys. zł. Zwiększono również kwotę dotacji związaną z wykonaniem termomodernizacji budynku z poziomu 50 do 100 proc., w maksymalnej sumie 8 tys. zł.


Możliwość zwiększonego dofinansowania daje Program Ograniczenia Niskiej Emisji (PONE). W wyniku przeprowadzonego w 2014 roku otwartego naboru do pomocy zakwalifikowano około 220 wniosków, które obejmują modernizację instalacji cieplnej, zarówno w domach, jak i budynkach wielorodzinnych. Program przewiduje dofinansowanie zakupu i montażu 23 pomp ciepła, 83 kondensacyjnych kotłów na gaz, 108 węglowych kotłów z elektrofiltrem oraz dwóch elektrycznych pieców akumulacyjnych o łącznej wartości na kwotę ponad 8 mln zł.


Choć uruchomienie PONE zaplanowano już w roku bieżącym, na razie to tylko zbiór życzeń. Przeszkodą w realizacji są problemy z finansowaniem. W założeniu program opiera się o środki zewnętrzne. Magistrat miał na oku dwa źródła. Oba okazały się niedostępne.


W pierwszej kolejności miasto szukało szansy w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych Regionalnego Programu Operacyjnego dla Śląska. Tę możliwość zablokowała jednak Unia Europejska. W trakcie zaawansowanych już prac nad RPO-ZIT urzędnicy z Brukseli wykluczyli możliwość dotowania z budżetu na ochronę powietrza kotłów węglowych, nawet tych najwyższej klasy.


W tej sytuacji miasto przeniosło zainteresowanie na program Kawka, w którym leżały dziesiątki milionów złotych na walkę z niską emisją. Od tego źródła pomocy odcięła je z kolei decyzja Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej z 12 lipca 2016 r., który zamknął program na drugiej edycji. W tym przypadku nie bez znaczenia był termin przyjęcia PONE. Gliwice posiadają program od roku. Wydawało się, że miasto zdążyło rzutem na taśmę, tuż przed zamknięciem naboru do trzeciej, ostatniej, transzy wypłaty środków, która upływała z końcem października 2015 r. Po decyzji NFOŚiGW już wiadomo, że Gliwice znalazły się na spalonej pozycji. Gdyby postawiono na Kawkę wcześniej, do miasta trafiłyby miliony złotych na ochronę powietrza. A tak – pieniądze przeszły koło nosa.


Miastu pozostało rozwiązanie ostatniej szansy – pożyczka z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To jednak wariant zdecydowanie najmniej korzystny finansowo, zarówno dla samorządu, jak i końcowych odbiorców pomocy. Różnice pokazywał radnym 13 października wiceprezydent Adam Neumann na przykładzie instalacji kotła retortowego z szacowaną ceną 13 tys. zł. W zależności od pochodzenia dotacji – RPO, Kawki, WFOŚIGW – koszt dla mieszkańca wynosi odpowiednio: niespełna 2 tys. zł (15 proc. wydatku), 2,6 tys. (20 proc.) i 5,2 tys. (40 proc.). Tak samo piramidalnie rosną koszty leżące po stronie gminy, od praktycznie pomijalnych w związku z RPO, po wkład 37 proc. w sytuacji zaciągnięcia długu w WFOŚiGW.


Zwłoka w realizacji PONE to straty dla środowiska. Miasto, wpisując do programu wnioski, zaciągnęło u mieszkańców zobowiązanie. Z dokonanej przez urzędników aktualizacji zapotrzebowania wynika, że większość w związku ze spodziewaną pomocą odłożyła wymianę systemu grzewczego. W oczekiwaniu na dotację trzymają w domach kopcące spalinami piece. Dla nich, i z uwagi na jakość powietrza, to mniej istotne, skąd pochodzą pieniądze, ważniejsze – kiedy wreszcie je dostaną.


- W toku jest aktualizacja wniosków do funduszu. Realizację programu zaplanowano na dwa lata z rzędu. Środki zostaną uruchomione tak szybko, jak miasto uzyska pożyczkę i pozwolą na to warunki. Należy pamiętać, że mamy sezon grzewczy. Można więc założyć, że PONE wystartuje nie wcześniej niż wiosną przyszłego roku – mówi Tomasz Misztal z Wydziału Środowiska UM w Gliwicach.


(pik)




wstecz

Komentarze (0) Skomentuj