Spada liczba mieszkańców Gliwic. W ciągu ostatnich dwudziestu lat jest nas mniej o około 40 tysięcy!
O ile na koniec 1998 roku zameldowanych na pobyt stały były 208.272 osoby (z zameldowanymi na pobyt czasowy 215.658), to na koniec 2017 już tylko 169.130 (174.431).  Średniorocznie liczba gliwiczan maleje o około dwa tysiące. Największy spadek zanotowano pomiędzy rokiem 2005 a 2006. W ciągu dwunastu miesięcy liczba zmalała aż o 4103. Najmniejszy z kolei miał miejsce między rokiem 2004 a 2005. Wtedy było nas mniej o 224 osoby. Przez dwie dekady nie zmieniła się struktura demograficzna w odniesieniu do płci mieszkańców: wciąż więcej jest gliwiczanek – średnio o około osiem tysięcy. W 1998 roku było ich 108.178, mężczyzn zaś 100.094. Na koniec 2017, przy ogólnej liczbie zameldowanych osób na stałe (169.130), więcej  jest kobiet (88.986) niż mężczyzn (80.144). Ale, uwaga, w 2017 r. w Gliwicach urodziło się więcej dziewczynek niż chłopców!

W 2017 roku w Urzędzie Stanu Cywilnego w Gliwicach zarejestrowano 2322 urodzenia (o 149 więcej niż w zeszłym roku i o 836 więcej niż dziesięć lat temu), a zgonów 2264 (w 1998 było ich 1880, a w 2007 - 2038). Trzeba jednak wiedzieć, że w USC rejestruje się wszystkich urodzonych i zmarłych w Gliwicach, a nie zawsze są to mieszkańcy naszego miasta, ponieważ rejestracją stanu cywilnego, nie tylko w Polsce, rządzi zasada: „gdzie fakt, tam akt”. W minionym roku w naszym mieście przyszło na świat 2322 dzieci – 1125 chłopców oraz 1197 dziewczynek, zarówno Polaków, jak i obcokrajowców.

Ciekawie prezentuje się analiza w podziale na wiek. Na koniec 2017 r. najwięcej jest osób urodzonych w latach 1983 (3047) i 1982 (2918). Znacznie mniej tych, którzy dopiero będą wkraczać na rynek pracy. Dla przykładu, dwudziestolatków jest zaledwie 1481. W Gliwicach żyje osiem osób, które przekroczyły sto lat, a dziesięć kolejnych swoje setne urodziny obchodzić będzie w tym roku. Zdecydowana większość gliwickich matuzalemów to kobiety. Najstarsza gliwiczanka ma aż 111 lat.

Bez większych zmian kształtuje się liczba mieszkańców na poszczególnych osiedlach. Najwięcej gliwiczan mieszka w Sośnicy (18.189 osób). W pierwszej trójce uplasowały się także Trynek (16.261 mieszkańców) i Łabędy (14.917). Najmniej, 727 osób, zameldowanych jest na pobyt stały w Czechowicach. Niewielu mieszkańców mają również Wilcze Gardło (1.146) i Ligota Zabrska (2.037).

W 2017 r. USC zarejestrował 833 małżeństw, w tym 153 umiejscowione (zawarte za granicą) i 370 rozwodów. Zawarto 420 ślubów cywilnych i 413 konkordatowych, w 17 przypadkach jedno z małżonków jest obcokrajowcem. Współmałżonkowie pochodzą m.in. z Japonii, Tunezji, Francji, Wietnamu, Republiki Południowej Afryki, Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej.

W kwestii nadawania imion nie odbiegamy od trendów ogólnopolskich. Gliwiczanie chętnie wybierają tradycyjne. Podobnie jak przed rokiem  najwięcej urodzonych chłopców dostało imię Jakub (48). Wśród dziewczynek znów najpopularniejsza była Hanna (44).  W pierwszej piątce imion męskich znalazły się również: Szymon (44 ), Wojciech i Filip (po 40), Jan (36) oraz Michał i Franciszek (po 28). W gronie dziewczynek, poza Hanną, królowały imiona popularne w kraju od kilku lat, jak Zuzanna (43), Maja (40), Julia (37), Alicja (37), Zofia (36). W zestawieniu nie zabrakło również imion rzadkich czy brzmiących obco. Noemi, Michelle, Ines, Aron, Majkel, Jonathan, Kayla, Zlata, Selena, Ryan, Roni czy Assad to tylko niektóre z tych oryginalnych, wybranych w zeszłym roku przez rodziców z Gliwic.

- Nikomu nie odmówiliśmy nadania dziecku zaproponowanego przez rodziców imienia – mówi Małgorzata Korzeniowska, kierownik USC w Gliwicach. - Imiona obce można nadawać niezależnie od obywatelstwa i narodowości, te najczęściej występują wśród par mieszanych.

Radni o zmianach w demografii miasta:

Marek Kopała – wiceprzewodniczący gliwickiej rady miasta, przewodniczący klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości: 

- Dane dotyczące spadku liczby mieszkańców Gliwic są oczywiście niepokojące, ale odzwierciedlają ogólną tendencję dotyczącą dużych i średniej wielkości miast.  Zadanie dla socjologa, dlaczego tak się dzieje i jak odwrócić tę tendencję.  Z mojego punktu widzenia samorząd Gliwic stara się, aby miasto było atrakcyjnym miejscem zamieszkania. Obiekty sportowo-rekreacyjne, oferta edukacyjna, kulturalna, miejsca pracy wydają się być przykładami takich działań.

Mankament, który dla mnie, jako lekarza, jest szczególnie dotkliwy, to baza szpitalna. Na szczęście ten obszar w niedalekim czasie ulegnie istotnej poprawie – myślę o budowie nowej części szpitala nr 4. Zapewne kolejnymi elementami, które być może w jakimś stopniu złagodziłby to niekorzystne zjawisko, byłaby poprawa jakości i cen usług komunalnych, a także znacząco większa dostępność tanich mieszkań. Myślę, że potrzebna jest w mieście debata na ten temat i zapewne uwagi, pomysły mieszkańców byłyby pomocnym materiałem do analizy.

Michał Jaśniok – radny Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza:

- Kilka tendencji nakłada się na siebie. Wzrasta mobilność, zatem wielokrotnie wyższe płace za tę samą pracę za granicą przyciągają, szczególnie młodych ludzi. Nieco starsi, o ustabilizowanej sytuacji, szukają lokalizacji w mniejszych ośrodkach - konurbacja jest przecież organizmem, w którym granice są wtórne, jeżeli chodzi o aktywność zawodową, ale kluczowe, gdy mowa o cenach nieruchomości.

Problemu migracji w metropolii takiej jak nasza nie sposób rozwiązać samodzielnie. Wspólne przedsięwzięcia miast będą coraz częstsze - wprowadzone ostatnio nieodpłatne bilety dla dzieci i młodzieży, skoordynowane planowanie działań, głównie planowania przestrzennego, będą czynić nasze miasta atrakcyjniejszymi do życia. Na pewno nie na wszystko mamy wpływ, ale jest też dużo do zrobienia.

Zbigniew Wygoda – przewodniczący klubu radnych Platformy Obywatelskiej:
- Problem jest złożony i dotyczy nie tylko Gliwic. Bez wątpienia gliwiczanie  są coraz zamożniejsi, a to powoduje, że wielu buduje domy w okolicznych miejscowościach i tam mieszka, dojeżdżając do pracy w Gliwicach. Druga rzecz, która powoduje spadek liczby mieszkańców, to struktura ich wykształcenia. Sporo u nas ludzi z ogromnym potencjałem intelektualnym, którzy z łatwością znajdują dobrą pracę w innych miastach, a nierzadko i poza granicami naszego kraju. Kuriozalnie migracja zarobkowa dotyczy też pracowników na stanowiskach robotniczych. Nie jest przecież tajemnicą, że w gliwickiej strefie ekonomicznej wcale nie pracuje najwięcej ludzi z Gliwic.

Kluczową sprawą jest jednak to, że Gliwice nie są już tym miastem, co kiedyś. We wskaźnikach i urzędniczych tabelkach wyglądamy imponująco, ale jakość życia w mieście pozostawia wiele do życzenia. Komunikacja, służba zdrowia, dostępność do oferty kulturalnej itd. Gliwice nie są już tak atrakcyjne, jak dawniej. Władze miasta patrzą na nie z perspektywy makropolityki, a nie mikroproblemów ludzi, którzy tu żyją. Przydałaby się w tym względzie równowaga i być może demograficzną tendencję spadkową uda się zatrzymać.   

(san)

Doktorat z demografii Gliwic

*Andrzej Jarczewski

Liczba ludności Gliwic spada systematycznie od ćwierćwiecza o ok. 1 proc. rocznie, czyli ubywa nas z roku na rok ok. 2 tys. By uniknąć nieporozumień, zacznijmy od oddzielenia tego, co wiemy na pewno, od tego, czego się tylko domyślamy. Otóż nie wiemy dokładnie, ilu mieszkańców miały Gliwice w ostatnim roku PRL-u. Problem polega na tym, że stosowano wówczas inne metody liczenia, a z kolei obywatele mieli inne niż dziś powody do wprowadzania statystyków w błąd.

Największa spotykana liczba to 223.000 w roku 1989. Najprawdopodobniej jest to liczba mieszkańców zameldowanych na stałe i czasowo, plus parę tysięcy „martwych dusz”, charakterystycznych dla tamtej epoki. Mieszkało tu również kilka tysięcy ludzi niezameldowanych. Tak więc dane początkowe są nieprecyzyjne. Moim zdaniem, liczba 220.000 to górna granica przypuszczeń, a 210.000 – dolna.

Gdyby przyjąć np. 219.000, okazałoby się, że przez 28 lat ubyło nas równo 50 tys., bo dziś Gliwice mają ok. 169 tys. stałych mieszkańców. Według tych wyliczeń co roku średnio tracilibyśmy ich nieco mniej niż 2 tys., a ponieważ w ostatnich latach ubywa nas co roku więcej niż po 2 tys., wygląda na to, że proces wyludnienia przyśpiesza. W dodatku nie decyduje o tym przyrost naturalny. Różnica między liczbą urodzeń i zgonów była w tym czasie niewielka i odpowiada za kilka procent ubytków. Zadecydowały wyjazdy. I były to głównie wyjazdy młodych absolwentów, ale to też by wypadałoby dokładniej zbadać.

Zameldowani na stałe

W styczniu wszystkie gminy wysyłają do Krajowego Biura Wyborczego informację o liczbie swoich stałych mieszkańców w pierwszej sekundzie danego roku. Ta liczba nie obejmuje zameldowanych czasowo i – oczywiście – dojeżdżających, studentów, Ukraińców i innych gości. Ale właśnie ta liczba jest najważniejsza, bo mówi o osobach jakoś trwalej związanych z daną gminą nie tylko miejscem zamieszkania, ale i obecnością swojego adresu w wielu dokumentach, np. bankowych czy sądowych. Tak się w Polsce kształtował system prawny, że zameldowanie odgrywa w naszym życiu ważną rolę, choć w niektórych krajach tego się nie praktykuje.

W obiegu medialnym występują również inne dane. Na przykład Główny Urząd Statystyczny ma własną metodologię i podaje liczby znacznie wyższe. Dla Gliwic różnica między danymi KBW i GUS przekracza nawet 10 tysięcy! Dlaczego tak się dzieje? Otóż GUS nie liczy mieszkańców, lecz ich liczbę szacuje i musi gdzieś poupychać „nadwyżki”, o których wie, że gdzieś w Polsce są, ale nie wie, gdzie. Poza tym – metodologia gusowska podlega pewnym korektom, o których nie jesteśmy informowani. Z kolei po każdym spisie powszechnym okazuje się, że w ciągu np. dziesięciu lat błędy szacunków tak się skumulowały, że wiele danych trzeba wstecznie korygować i to nieraz znacząco. Są to więc dane niepewne.

Magisterium czy habilitacja

My korzystamy z danych dokładnych, liczonych co kwartał przez Wydział Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w Gliwicach, gdzie już w roku 1997 zainstalowano odpowiednie oprogramowanie. Socjologowie: przeczytajcie poprzednie zdanie ponownie! Co ono dla was oznacza? Ano to, że przez dwadzieścia lat gromadzono precyzyjne dane o całej populacji Gliwic w rozbiciu na roczniki, płeć itd. Jesteśmy jednym z pierwszych miast, które ma komplet skomputeryzowanych danych, zbieranych według jednej, najbardziej wiarygodnej metody.

W dodatku przez te 20 lat toczyły się w naszym mieście ciekawe procesy demograficzne, dość podobne dla całej kategorii miast Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Ubyło 20-25 proc. gliwiczan. Proces wyludnienia rejestrowanego trwa i być może przyśpiesza. Za kilka lat zbliżymy się do magicznej liczby 30-33 proc., po przekroczeniu której miasto wpada w spiralę upadku.

Obecnie pracuję w redakcji miesięcznika „Śląsk”, więc już wiem, że w lutowym numerze ukaże się dokładniejszy opis zjawisk, obserwowanych np. w Detroit, Nowym Orleanie czy Bytomiu. Sytuacja gospodarcza Gliwic jest oczywiście bez porównania lepsza niż stan Bytomia, ale gdy miasto traci trzecią część mieszkańców, wpada w spiralę, z której dobrego wyjścia nie ma.

Wniosek mój jest taki. Zgrubne opracowanie danych demograficznych z dwudziestu kilku lat w jednym mieście to przepis na łatwe wzorowe magisterium. Kto jednak na podstawie tych danych wykryje poważniejsze prawidłowości, komu uda się zaproponować metodę prognostyczną dla miast zjeżdżających po równi pochyłej depopulacji, ten będzie co najmniej profesorem! Temat jest, materiał statystyczny jest, powaga sytuacji jest... więc piszcie, piszcie, młodzi! Profesura nie zaszkodzi.

* Andrzej Jarczewski - od roku 1995 publikuje raporty demograficzne dotyczące Gliwic lub Śląska i Polski. Niektóre są dostępne na stronie: ajarczewski.republika.pl





wstecz

Komentarze (0) Skomentuj