W pracowni elementy, które znamy ze zdjęć, żyją z artystą. Leżą na półkach, wiszą przyczepione plastrem do ściany czy szyby.  Wojciechowi Prażmowskiemu zależało, by klimat ten przenieść do muzealnej sali. 14 lutego o godz. 18.00 w Czytelni Sztuki otwarcie ekspozycji przybliżającej  biografię artystyczną jednego z najbardziej uznanych przedstawicieli nurtu fotografii kreacyjnej w Polsce.   
Z Anką Sielską, kuratorką wystawy "Wojciech Prażmowski. Portret wewnętrzny", rozmawia Małgorzata Lichecka. 

Osią narracji jest tytułowy "Portret wewnętrzny". Prażmowski wielokrotnie podkreślał, że nie udało mu się powtórzyć - w formie i znaczeniu - tego zdjęcia. Nie udało się, choć próbował. 

"Portret" powstał w 1979 roku i był pierwszą dojrzałą fotografią. Od niej zaczynamy tę opowieść. W przestrzeni galerii przeplatają się różne historie. Prezentujemy  prace, w których Prażmowski wykorzystuje zdjęcia z albumów rodzinnych,  głównie mamy i ojca, ale też listy ciotki Hanki. 

Służą jako tworzywo do budowania obiektów. Tak jest w przypadku "Kazi piszącej do Jasia" oraz "Jeziora Narocz" -  relacji z pierwszych lat znajomości rodziców artysty. Poznali się właśnie nad Naroczą, oboje pisali listy, potem Kazia pojechała do Wilna, Jasiu został w Katowicach.  
Interesujący jest tzw. niebieski list, obiekt w formie niewielkiego zdjęcia, koperty, zapisanej kartki.

Zdjęcia archiwalnego, ale już nie z rodzinnych albumów Prażmowskiego. Obiekt uzupełnia praca składająca się z kilku gdzieś znalezionych fotografii mężczyzn w mundurach.  Zarówno "Kazia pisząca do Jasia", jak i niebieski list dostają dzięki artyście drugie życie. 

Istotna jest u niego metodologia, podejście do tematu. Dobrze czuje się w  fotografii kreacyjnej oraz dokumentacyjnej. Wielu fotografików mówi o osobistym podejściu do tworzywa, ale Prażmowski wydaje się być w tym niezwykle konsekwentny.

To prawda. Jest u niego dużo emocji, ale stara się również zachować dystans. W konwencji fotomontażu zamknął sfabularyzowane historie, oparte na dawnych, często rodzinnych zdjęciach. Z czasem pole swoich poszukiwań rozszerzył o fotografię dokumentalną, obiekty i foto-obiekty, w których posługuje się zdjęciami z przeszłości, listami, dokumentami. Na wystawie zostaną zaprezentowane te z nich, które poruszają wątki osobiste, sprawy w rozważaniach autora najistotniejsze. Miejsce, pamięć, tożsamość, inspiracje literaturą i filmem, symbole i mity to tylko niektóre z nich. Tworzą złożony portret uważnego obserwatora świata, artysty szukającego odpowiedzi przede wszystkim w sobie.  

Kiedy Prażmowski postanowił zająć się obiektami?  

Oglądamy je w ostatniej sali. Kanwą są trzy fotografie z cyklu "Tribute to",  poświęcone ważnym artystom, w mocny sposób wpływającym na twórczość Prażmowskiego. Mamy więc Kurosawę, Guntera Grassa z jego "Blaszanym bębenkiem",  Michaiła Bułhakowa. W 1994 roku artysta otrzymał propozycję sportretowania Andrzeja Wajdy. Bardzo długo zastanawiał się, jak to zrobić. Nie wyobrażał sobie sytuacji, że przyjeżdża do reżysera i go ustawia. Postanowił ująć Wajdę bez portretu, poprzez obiekt symbolizujący twórczość reżysera. W Czytelni Sztuki będzie można go oglądać, podobnie jak inne obiekty, przez specjalny wizjer.  

Co się stało z obiektami?

Trafiły na strych. Odkurzyliśmy je, sprowadzili do Gliwic i będą tu miały swoją premierę. 

Prażmowski nigdy do nich nie zaglądał? 

Od 1995 roku praktycznie nie. 

Patrząc na fotografie wydaje się, że są małe. 

Wręcz przeciwnie. Dzięki nim możemy poznać warsztat artysty. 

Jest jeszcze inna artystyczna domena Prażmowskiego...      

Foto-obiekty. Pojawiły się, gdy przestała mu wystarczać klasyczna fotografia. Czuł, że ten rodzaj artystycznej wypowiedzi lepiej wyrazi jego intencje. 

Wykorzystuje w nich albumy rodzinne, ale też materiały pozyskane w różny sposób. Na przykład zdjęcia kupione na targach staroci. Czy wie, czego szuka? Ma plan zakupów? Czy raczej działa pod wpływem impulsu? 

Nie ma planu. Myślę, że to przede wszystkim kwestia zauroczenia fotografią. Te wyprawy to nic innego jak poszukiwanie tematów. Czasem wygląda ich w przestrzeni, tak jak widać to w cyklu "Biało-Czerwono-czarne", czasem w innych miejscach. Zdarza się, że fotografie długie lata leżą na stole albo są  przywieszone do szyby i nagle artysta wpada na pomysł wykorzystania ich w obiektach. 

Bardzo lubię cykl "Biało-Czerwono-Czarne". Istotne i mocne są w nim elementy przestrzeni,  na co dzień często umykające naszej uwadze. 

Prażmowski świetnie je sportretował, pokazując Polskę z przełomu lat 80. i 90. Prowincjonalną, odchodzącą. Kluczem do zrozumienia cyklu jest zadziwienie artysty.  Wybraliśmy fotografie, w których obiekt jest głównym bohaterem. Ale Prażmowski wspomina, że coraz ich mniej, dlatego podróżuje na Kresy lub w rejony przygraniczne, znacznie ciekawsze, jeszcze nieodkryte. 

Konwencja wystawy (fotografia czarno-biała, kolorowa, obiekty i foto-obiekty) kondensuje wiedzę o Prażmowskim? 

Na pewno budzi uczucie niedosytu, ale to dobrze. Twórczość Prażmowskiego jest ogromna, w Czytelni Sztuki prezentujemy jedynie jej najważniejsze tropy. Kluczem są wątki autobiograficzne poruszające pamięć, tożsamość, ważne dla niego miejsca - mamy zatem fotografie z Częstochowy, rodzinnego miasta Prażmowskiego. Druga ścieżka to obiekty. Chcieliśmy wejść głębiej w życie autora, oddać mu głos, nie tylko poprzez fotografię, ale również osobistą relację, dlatego na wystawie pojawią się fragmenty rozmowy, jaką z nim przeprowadziłam. 

Czy podobają mu się nowe czasy? Wykorzystuje je w twórczości?

W tej chwili pracuje nad książką o podróży na Litwę, głównie do Wilna. Niedawno powstał "Dziennik jurajski", obie w formie dziennika z podróży.  

Prażmowski ucieka od cywilizacji?

Chyba tak. Ostatnio mówił nawet, że być może zajmie się fotografią pejzażową.       

Wystawa jest wspólnym wyborem?

Można nawet powiedzieć - partnerskim. Dużo dyskutowaliśmy, ale nie interpretuję  jego twórczości, oddaję mu głos i układam narrację dla publiczności. Bardzo lubię jego twórczość, podobnie myślimy o Polsce prowincjonalnej: on  jest z Częstochowy, ja wychowałam się na Podlasiu. Mamy wiele wspólnych cech, jeśli chodzi o patrzenie na świat przez pryzmat aparatu fotograficznego. 

Szczególne emocje budzą u pani…? 

Obiekty dotyczące rodziców. Cieszę się, że zagadka rozwiązana i porozmawialiśmy  o tym.  A "Biało-Czerwono-Czarne"  towarzyszą mi od czasu, gdy zaczęłam poważnie myśleć o fotografii. Prażmowski był zawsze dla mnie numerem jeden. I nadal nim jest.             
                          
Wojciech Prażmowski (ur. 1949) - fotograf, wykładowca, autor książek fotograficznych. W latach 1972-1974 studiował w Škole Vytvarnej Fotografie w Brnie. Działalność w zakresie fotografii rozpoczął w latach 70. W drugiej połowie lat 90. zaczął tworzyć foto-obiekty. W 1995 roku rozpoczął pracę nad serią „Hommage a…”, poświęconą wybitnym twórcom XX wieku. Pod koniec lat 90. sięgnął do konwencji dokumentu fotograficznego.  Od początku XXI wieku stosuje połączenie fotografii barwnej z koncepcją dokumentu fotograficznego. Jest członkiem ZPAF. Jego prace znajdują się m.in. w zbiorach Muzeum Sztuki w Łodzi, CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie, Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Wykłada fotografię na uczelniach artystycznych, m.in. w łódzkiej „filmówce”.

Anka Sielska (ur. 1978) - fotografka, absolwentka i wykładowczyni ASP w Katowicach, gdzie prowadzi zajęcia w pracowni fotografii. Absolwentka Instytutu Fotografii Kreacyjnej w Opavie (Czechy). Prezeska Fundacji Kultura Obrazu, działającej na rzecz rozwoju i promocji fotografii. Zajmuje się zagadnieniami dotyczącymi pracy z fotograficznym archiwum społecznym. Od kilku lat prowadzi warsztaty dotyczące narracji fotograficznej oraz analizy obrazu fotograficznego. Uczestniczyła w wielu wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Ma na swoim koncie kilkanaście wystaw indywidualnych. Stypendystka ministra kultury i dziedzictwa narodowego oraz marszałka województwa śląskiego. 
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj