Zaczęło się od grupy muzycznych wędrowców, którzy w miniony czwartek rozbili swój dźwiękowy namiot w Jazovii. Dziesięciu pełnych fantazji i fantastycznie zgranych facetów z Brazylii dało niesamowity show.
Zwykle wszyscy bywalcy Filharmonii, słysząc zapowiedzi gorących rytmów, uśmiechają się pod nosem i szykują na świetną zabawę, bo muzycy z Ameryki Południowej mają w sobie niezwykłą swobodę i witalność, a cudowne poczucie rytmu pulsuje im we krwi. Kto nastawił się na takie właśnie wrażenia, ten wyszedł z CK Jazovia w pełni usatysfakcjonowany. Członkowie Nomade Orquestra wlali wszystkim słuchaczom w serca dawkę egzotycznej energii, rozbujali całą salę i poderwali ją z miejsc (dostali owacje na stojąco). To była prawdziwa muzyczna fiesta: żywiołowa, ekstatyczna i radosna.

Następnego dnia zagrały dwa składy z Holandii, bo wieczór został podzielony na dwie części. W pierwszej, zgodnie z programem, zagrało trzech panów na „dęciakach” (nie licząc basisty). Paul Van Kemenade zeszłorocznym występem wyrobił sobie u gliwiczan spory kredyt zaufania, którego – choć w zupełnie innym towarzystwie – na szczęście nie zawiódł. Jasne było, że ten zestaw wykonawców (bez tradycyjnej sekcji rytmicznej, z utworami zaaranżowanymi specjalnie „pod” siebie) to rodzaj muzycznego eksperymentu, zaserwowanego specjalnie dla wyrobionej i spragnionej wrażeń publiczności.

Muzyka niezwykle melodyjna, świeża i odważna bardzo spodobała się słuchaczom, których serca Van Kemenade zdobył już pierwszą, nieco nostalgiczną kompozycją, zadedykowaną wszystkim Polakom. Potem było jeszcze lepiej, a szczególnie urzekały duety saksofonowo-puzonowe – zarówno w wersji bardziej dynamicznej („Let’s stop”), jak i refleksyjnej („Freeze”). Po przerwie nastąpiła zmiana – Three Horns and a Bass ustąpiło miejsca New Royal Flaminga Band. Bardziej konwencjonalny skład (fortepian, perkusja, kontrabas i saksofon) nie oznaczał jednak obniżenia muzycznego poziomu, bowiem i druga kapela zafundowała nam solidny kawał pożywnego, ale dobrze przyswajalnego jazzu, w którym znalazło się miejsce i na pracę zespołową, i na sympatyczne improwizacje.

Drugi dzień pod holenderskim patronatem przyniósł jeden z najlepszych koncertów tej części Filharmonii. Paul Van Kemenade „Classic” Quintet zagrał z fantazją, werwą i, niezbędną w tym przypadku, odrobiną kontrolowanego szaleństwa. Pełne polotu improwizacje, swoboda i naturalność stanowiły przeciwwagę dla tego, co w wypadku innych wykonawców mogłoby grozić rutyną. Bo, nie ukrywajmy, ten luz i brawura brały się stąd, że panowie pracowali ze sobą przez prawie dwadzieścia lat, znają się jak przysłowiowe łyse konie, są świetnie zgrani i wiedzą, na co mogą sobie pozwolić. Rezultat był wyjątkowy: doświadczenie i profesjonalizm zrównoważone muzyczną inwencją i brawurą. Rewelacja, a kto nie był – niech żałuje!

Ostatnią pozycją w kwietniowym zestawie był występ Marcelli Camargo, dołączony do programu Filharmonii „rzutem na taśmę”, co można uznać za szczęśliwy traf dla wszystkich fanów festiwalu. Marcella – wokalistka młoda i pełna świeżości, ale mająca już w swoim dorobku pracę z Paulem Simonem i nominację do Latin Grammy – okazała się idealną propozycją na niedzielne popołudnie. Piosenki, które śpiewała po angielsku i portugalsku, niosły ze sobą powiew latynoskiej nostalgii z interioru i ognistych rytmów z brazylijskich festiwali. Królowały samba z bossa novą, a Marcella z wdziękiem pełniła rolę gospodyni wieczoru. Świetny głos, głęboki i pełen ekspresji, naturalność oraz, tak cenne u artystki estradowej, przekonanie, że stoi na scenie dla nas i chce, żebyśmy bawili się razem z nią – to wszystko atuty, które wróżą Marcelli wspaniałą karierę.

Niedzielnym koncertem pożegnaliśmy kwiecień w Jazovii, a przed nami jeszcze – równie ciekawe – majowe propozycje. 10 maja na scenie przy Rynku zagra Lars Danielsson, szwedzki basista i wiolonczelista, znany u nas przede wszystkim ze współpracy z Leszkiem Możdżerem i Zoharem Fresco (m. in. „Pasodoble” i „Tarantella” oraz „Between Us And The Light”), w branży muzycznej ceniony ze względu na liryzm i ekspresję swoich interpretacji (współpracował z Randym i Michaelem Breckerami, Johnem Scofieldem, Trilokiem Gurtu i Jackiem DeJohnette). Przez krytyków zaliczany jest do grona najlepszych kontrabasistów Europy. To wyjątkowa gwiazda i wyjątkowa okazja, by sprawdzić, jak brzmi „na żywo” bohater naszych płytotek!

Dzień po Danielssonie, 11 maja, zagrają Włosi z XY Quartet, wiodącej grupy nowej włoskiej sceny jazzowej. Oryginalność i melodyczna innowacyjność przy zachowaniu spójności i jednorodności przekazu muzycznego – dzięki tym cechom twórczość XY Quartet zyskała uznanie nie tylko w ojczyźnie muzyków, ale i poza jej granicami. Dzień 12 maja, Piano Day, będzie wielkim świętem fortepianu. Przy wspaniałym instrumencie w Jazovii zasiądą po kolei: Jan Hajnal, Valeriu Culea i Tizian Jost – doświadczony weteran europejskiego jazzu ze Słowacji oraz przedstawiciele średniego pokolenia pianistów z Mołdawii i Niemiec.

Fanów festiwalu Filharmonia zapraszamy na profil FB: centrum kultury jazovia, by podziwiać fotograficzne relacje z poszczególnych koncertów, dzielić się na gorąco wrażeniami z gronem fanów i śledzić na bieżąco wydarzenia festiwalowe. Festiwal Filharmonia został dofinansowany z budżetu Miasta Gliwice.

Eva Sand

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj