​ Każdego roku około 1/3 całej wyprodukowanego na świecie jedzenia nie trafia na nasze stoły. Taka ilość byłaby wystarczająca, aby wyżywić wszystkich Polaków przez 66 lat! Aby odwrócić tą smutną tendencję ONZ w 2020 r. ustanowiła 29 września Międzynarodowym Dniem Świadomości Strat i Marnowania Żywności. W Polsce od 2019 r. obowiązuje ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności.

Rozmawiamy z Pawłem Kobylińskim, posłem na Sejm RP poprzedniej kadencji, jednym z inicjatorów powstania tej ustawy
W niechlubnym rankingu marnowania żywności wśród krajów europejskich Polska zajmuje wysoką, piątą pozycję. Rocznie wyrzucamy, w przeliczeniu na osobę aż 247 kg jedzenia!
Te statystyki są zatrważające. Żywność marnuje się na każdym etapie łańcucha dostaw, lecz najwięcej w naszych domach. Ale winni są też producenci, przetwórcy, transport, gastronomia oraz sklepy. Według raportu Banków Żywności z 2019 roku, Polacy wyrzucają aż 9 mln ton jedzenia, podczas gdy głodnych ludzi jest u nas ponad 2 mln.

Dlaczego tak się dzieje?

Pokutują przyzwyczajenia. Polacy uwielbiają kupować na zapas. Niedzielny zakaz handlu zmusił wielkopowierzchniowe sklepy do kreatywności. I pojawiły się na przykład wpadające w ucho reklamowe piosenki, jak chociażby ta:  „Jak sobota, na zapas kup więcej, kup więcej”. Ten zwrot w bezpośredni sposób namawia do zakupu znacznie większej ilości towarów niż klient potrzebuje. W mojej opinii jest to wezwanie do marnowania jedzenia.

Kiedy był pan posłem uczestniczył pan w pracach nad ustawą o przeciwdziałaniu marnowania żywności. Ostatecznie weszła ona w życie w lipcu 2019 r.

Problem jest bardzo poważny, a obowiązujące prawo ma przeciwdziałać jego negatywnym skutkom społecznym, środowiskowym czy gospodarczym. Ustawa  nakłada na większość sklepów czy hurtowni obowiązek zawarcia umowy z wybraną organizacją pozarządową i przekazywania jej nieodpłatnie żywności. Bardzo byłem rad, że nowe prawo weszło w życie, tym bardziej, że jego inicjatorem była opozycja. Udało się je zatwierdzić ponad podziałami.

To prawo nakłada obowiązki na przedsiębiorców, ale większość jedzenia marnotrawimy jednak w naszych domach.

Żywność marnuje się w naszych głowach. To właśnie z brakiem świadomości tego problemu, a czasem lekceważenia jego skali i znaczenia wiążą się przyczyny wyrzucania jedzenia. Musimy zdawać sobie sprawę, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za zmianę tej sytuacji. Przy okazji procedowania ustawy chciałem zgłosić projekt zakładający możliwość odpisu podatkowego jeśli obywatel przekazuje żywność na cele społeczne. Nie zdążyłem, bo przestałem być posłem. Materiały wciąż jednak mam.

Pan znalazł inne rozwiązanie i stworzył jadłodzielnie, społeczne lodówki, gdzie każdy kto ma nadmiar jedzenia może je zostawić, a potrzebujący odebrać.

Pomysł podpatrzyłem w Warszawie i przeszczepiłem na nasz śląski grunt. Pierwszą jadłodzielnię uruchomiłem ponad dwa lata temu na parkingu Młodzieżowego Domu Kultury w Gliwicach przy ul. Barlickiego i istnieje ona po dziś dzień. Kolejne powstały w Bytomiu, Tarnowskich Górach i Katowicach. Zachęcam do pozostawiania tam nadwyżek naszego jedzenia z założeniem jednak, że jest ono pełnowartościowe.
                                                                       (s)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj