Panie prezesie, wróćmy pamięcią do 2003 roku, do deklaracji o powołaniu Technoparku. Czy takie miejsca powstawały również w innych miastach?
W naszym regionie to był pierwszy park technologiczny. Owszem, podobne instytucje działały już we Wrocławiu, Krakowie i Poznaniu, ale w aglomeracji śląskiej to my byliśmy pionierami. Zaczęło się prozaicznie, od spotkania dwóch panów – profesora Jana Kaźmierczaka, który był wtedy wiceprezydentem i Jerzego Łoika, który pełnił funkcję wiceprezesa strefy. Z tego spotkania narodziła się idea powołania instytucji na styku biznesu i nauki, wzorem podobnym tworów skutecznie działających na Zachodzie. Zanim przystąpili do działania, zwiedzili parki technologiczne m.in. w Belgii czy Francji, wszędzie tam, gdzie warunki były podobne jak na Śląsku, gdzie dominował przemysł ciężki, huty i kopalnie. Zadali więc sobie pytanie – skoro oni mogą, to dlaczego my nie? Dopięli swego. 3 ojców założycieli - ówczesny Prezydent Zygmunt Frankiewicz, ówczesny JM Rektor prof. Zieliński w imieniu Politechniki i ówczesny Prezes KSSE Piotr Wojaczek - podpisało deklarację, a na jej podstawie rok później powołana została spółka – Park Naukowo-Technologiczny „Technopark Gliwice” sp. z o.o.

Jak wyglądały początki, zanim Technopark znalazł się w tym budynku, w którym właśnie rozmawiamy?
W tym miejscu było… zaorane pole (śmiech). Przez pierwsze 4 lata gnieździliśmy się w 20-metrowym pokoiku na Politechnice Śląskiej. Byłem kierownikiem katedry, mogłem więc to pomieszczenie udostępnić Technoparkowi. Potem wybudowaliśmy budynek, który dziś wszyscy kojarzą z naszą instytucją.

A co działo się na przestrzeni tych 4 lat działania w tak trudnych warunkach lokalowych?
Wbrew pozorom – sporo. Pozyskaliśmy pieniądze i ogłosiliśmy konkursy na rozpoczęcie działalności opartej na nowych technologiach. W ten sposób powstało 6-7 niewielkich firm. Jedna z nich obecnie tak się rozrosła, że musiała szukać nowej siedziby. Dziś bardzo prężnie działa w Nowych Gliwicach, w swoim własnym budynku. Mam na myśli EMT i pana Grzegorza Wszołka. I tak właśnie powinno się dziać – dajemy firmom z branży technologicznej możliwość startu – a potem one rozwijają skrzydła i… odlatują na swoje.
Oprócz tego organizowaliśmy szkolenia i sami braliśmy udział w szkoleniach. Bo tak naprawdę na początku nie do końca wiedzieliśmy, jak powinien działać taki technopark. A on ma stwarzać warunki do prowadzenia działalności gospodarczej w technologiach. Tymczasem myśmy tych warunków nie mieli. Nie mogliśmy żadnej z firm zaoferować pomieszczenia na prowadzenie działalności, bo sami takiego nie mieliśmy. Dlatego też w 2008 roku oddaliśmy do użytku ten budynek, znajdujący się w kampusie Politechniki Śląskiej.

Wtedy pojawiła się możliwość rozpoczęcia działalności na szerszą skalę?
Mieliśmy do zaoferowania pomieszczenia, dostęp do Internetu, zaczęliśmy więc szukać firm, które zaczną z nami współpracę. Tak się szczęśliwie złożyło, że w dniu otwarcia wszystkie pomieszczenia były zajęte. W Technoparku zainstalowało się 25 firm. Mogliśmy odtrąbić sukces.

Jakie warunki musiały spełniać, żeby działać w parku naukowo-technologicznym?
Na początku nie definiowaliśmy tych warunków, bo sami mieliśmy stracha czy to wypali. Wsparcie mógł uzyskać każdy, kto przyszedł i powiedział, że ma pomysł na rozpoczęcie działalności w obszarze technologii. Był taki moment, że zrobiła się kolejka do miejsc w Technoparku. Nie było miejsca, więc każdy następny przedsiębiorca odchodził z kwitkiem. Znaleźliśmy się niejako w punkcie wyjścia. Mieliśmy ofertę dla firm i brak miejsca na ich przyjęcie. Dlatego kilka lat później oddaliśmy drugi, a potem trzeci budynek.

W 2013 utworzone zostało Obserwatorium Specjalistyczne ICT w ramach inicjatywy Urzędu Marszałkowskiego w sieci regionalnych obserwatoriów. Czym takie obserwatorium się zajmuje?
Każde województwo preferuje pewne technologie - śląskie też. W naszym regionie to m.in. branże związane z automotive, IT, czy przetwórstwem węgla. Marszałek uznał, że byłoby zasadne, aby istniały instytucje – w naszym przypadku rolę tę wziął na siebie Technopark - które będą monitorowały daną specjalność. Na tej podstawie m.in. podejmowane są decyzje dotyczące ukierunkowania wsparcia.

A co się kryje pod zagadkową nazwą: fundusz zalążkowy Akceleratora Technologicznego? Taki twór powstał w 2015 roku.
Jedną z trzech głównych funkcji Technoparku jest wspieranie transferu technologii. Na ten cel są do pozyskania naprawdę duże pieniądze, projekty warte kilkadziesiąt milionów złotych. Wtedy udało nam się wygrać projekt na 30 milionów z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Nie mieliśmy tu już jednak kadry, która mogłaby się tym zajmować. Utworzyliśmy zatem przy wsparciu firmy, która wniosła wkład pieniężny spółkę córkę – akcelerator technologiczny, aby zajął się przeanalizowaniem około 400 zgłoszonych pomysłów i wybrał 20 firm, które otrzymają środki (od 1 do 2,5 mln) na przeprowadzenia badań potwierdzających, że ich pomysł technologiczny jest realny. Po uzyskaniu pozytywnej informacji zwrotnej można taki pomysł przekształcić na towar rynkowy. I to aktualnie trwa - powstało 20 spółek, w których Technopark ma swoje udziały. Po zakończeniu badań te spółki już same spróbują odnaleźć się na rynku.

Czy w Technoparku powstały technologie, które mogą mieć realny wpływ na życie tzw. przeciętnego Kowalskiego?
Tak, podam pani przykłady. Sam jestem żywotnie zainteresowany jedną z nich – zegarkiem do bezinwazyjnego pomiaru cukru. Dwóch młodych ludzi przyszło w takim pomysłem ponad 5 lat temu. Ich badania są już na tyle zaawansowane, żeby przekuć pomysł w towar. Wie pani, w czym jest problem? Wiadomo, że potrzebna jest współpraca z fabryką, najlepiej na poziomie światowym, która będzie je wytwarzała w milionach sztuk. Tego problemu nie udało się rozwiązać do dnia dzisiejszego.
Inny przykład – kamizelka do wykonywania badania EKG w domu, połączona ze smartfonem i przesyłająca wynik lekarzowi. Ten pomysł z kolei przechodzi proces rejestracji taki sam, jak każdy lek. Miną lata, zanim zostanie wdrożony. Poza tym, na takie procedury potrzebne są ogromne pieniądze.  

5 lat temu powstała kolejna instytucja w ramach Technoparku – Hub Innowacji Cyfrowej. Do czego służy?
Współcześnie dążymy do cyfryzacji całej gospodarki. Ale większość firm albo nie jest do tego przygotowana, albo nie wie, że mogłaby to u siebie zacząć robić. Pokazujemy, że jest to możliwe i oferujemy pomoc.
Idąc na spotkanie z Panem Prezesem, mijałam Laboratorium Druku 3D. Powstało 3 lata temu, prawda?
Tak, gdy przy wsparciu środków unijnych powstawał drugi budynek, przewidzieliśmy w nim takie właśnie laboratorium. Można w nim wydrukować na dużych drukarkach różnego rodzaju prototypy, sprawdzić, czy pomysł zadziała – to bardzo przydatne rozwiązanie.

Jak wygląda w tej chwili współpraca Technoparku z uczelnią z z Katowicką Specjalną Strefą Ekonomiczną?
Są naszymi wspólnikami. Uczelnia jest przede wszystkim dla nas podstawowym źródłem młodych ludzi, który będą tworzyli własne firmy. Mają szansę swoje dyplomy, doktoraty próbować przekształcić w produkt, skomercjalizować. Jeśli chodzi o Strefę, przez lata nie brali czynnego udziału w naszych działaniach, ale ostatnio to się zmieniło. Podwyższyli swój wkład własny, co pozwoliło nam na udział w programie Funduszu dla Śląskiego. Otrzymamy dofinansowanie na największy w naszej historii projekt – IT HUB Gliwice. Mamy obecnie 3 budynki, a do 2026 roku będziemy ich mieć 5, do tego zasilanych zieloną energią. Już teraz zapraszam.

Być może nie jest to wiedza powszechna, ale Technopark świadczy także usługi dla gliwickiej społeczności, prawda?
Tak. O takie projekty też zabiegamy od kilku lat i to z powodzeniem. Dla przykładu, organizujemy kursy językowe i komputerowe dla osób 60 plus. Mamy też projekt, w którym młodzi ludzie chcący rozpocząć swoją działalność (niekoniecznie technologiczną), mogą pozyskać środki na start, czy wziąć udział w szkoleniach uczących jak prowadzić biznes. Tego typu działania są na porządku dziennym.

Co można uznać za największe osiągnięcie tych 20 lat Technoparku?
To, że nadal funkcjonuje i ma się dobrze. Historia pokazała, że wiele takich technoparków, nie tylko w Polsce, po kilku latach padało. Być może zabrakło im pomysłu, albo nie do końca wiedzieli, po co ten technopark powstał. My nie narzekamy ani pod względem ekonomicznym, ani w zakresie poziomu zainteresowania naszą ofertą. I to chyba jest naszym największym osiągnięciem.
Rozmawiała: 
Adriana Urgacz-Kuźniak