„Anioł przemówił do niewiast: 
„NIE MA Go tu, bo…”
/Ewangelia według św. Mateusza/

Ostatnie tygodnie to czas bolesnego doświadczenia braku tego, co dotąd było oczywiste, przewidywalne i na wyciagnięcie ręki – NIE MA zajęć w szkołach, NIE MA normalnej formy pracy (a dla części wprost: pracy), NIE MA wyjścia z przyjaciółmi do kawiarni, NIE MA możliwości bycia na Mszy ani przyjęcia Komunii, NIE MA gdzie ani jak pójść na spacer, NIE MA zwiedzania galerii – ani handlowych, ani artystycznych, NIE MA…

Z cytowanej ewangelii dowiadujemy się, iż dwie Marie, z których jedną zwano Magdaleną, przyszły do grobu w poranek wielkanocny i boleśnie przekonały się, że NIE MA ciała Kogoś, Kogo pokochały, za kim poszły, na kogo postawiły wszystko, co miały. Przecież to niemożliwe, żeby ktoś odsunął taki ogromy głaz! A nawet gdyby, to po co komu zmasakrowane ludzkie ciało?! Wszystkiego mogły się spodziewać: deszczu po drodze, pijanych miejscowych chuliganów, zaczepki tamtejszych złodziejaszków, ale nie faktu, że NIE MA Go! 

Dwie Marie ostatecznie dowiedziały się od Anioła, że „NIE MA Go […], bo zmartwychwstał”.

W czasach epidemii brakuje nam tego, co było normalne i oczywiste. NIE MA ludzi, zjawisk, okoliczności, czynności, zajęć, bez których nie wyobrażaliśmy sobie kolejnego dnia.

Przed paroma laty jeden z reportaży wyprodukowanych przez telewizję hiszpańską zawierał rozmowę miejscowego dziennikarza z afrykańskim bezdomnym, jakich wielu można zobaczyć na ulicach Barcelony, a który od jakiegoś czasu „mieszkał” pod drzewem na jednym z bulwarów. Zapytał tego biedaka: „Po coś tu przyjechał? Przecież nic tu nie masz… Nie lepiej było w Afryce?”. Tamten spojrzał na niego swoimi ogromnymi ciemnymi oczami i powiedział rzecz niebywałą: „Pochodzę z Sudanu, gdzie nie ma wody. Każdego dnia chodziliśmy z braćmi pięć kilometrów, by zdobyć trochę wody. A pięć metrów od drzewa, pod którym mieszkam, jest fontanna czynna całą dobę i przez cały rok. Ja nic nie mam?! To ty nie umiesz patrzeć. Zrób coś ze swoim wzrokiem.”

To trudna Wielkanoc. Bez święconki, bez Bożego Grobu w kościele, bez dzwonów bijących na Zmartwychwstanie, bez Mszy rezurekcyjnej w ulubionej kościelnej ławce, bez kilku osób przy stole, które zawsze przy nim były. Wielkanoc bolesnego doświadczenia, iż czegoś oraz kogoś NIE MA.

Epidemia się skończy – modlimy się, by jak najprędzej to się stało. A gdy wróci normalność, doceńmy, proszę, że mamy obok siebie fontanny z wodą, która dostępna jest od rana do wieczora i przez cały rok. Otwórzmy oczy na zwyczajne spotkania, na ludzi, z których może i nie każdy jest łatwy, na pracę, która pewnie mogłaby być lepsza, ale jest (jeśli jest). Ucieszmy się z nową świeżością, że można wejść do swojego kościoła, usiąść znów w swojej ławce, przyjść na swoją godzinę Mszy i znów Boga przyjąć w Komunii.

To był Wielki Tydzień Wielkiej Tęsknoty. Niech ona pozwoli nam (oby jak najszybciej) docenić codzienność, w której Bóg i człowiek są na wyciągnięcie ręki.

Tego życzę.

ks. Jacek Orszulak, 
proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla w Gliwicach

***


Drodzy Czytelnicy „Nowin Gliwickich”! 

Gdy myślę o tegorocznym Wielkim Tygodniu i Wielkanocy, brzmią mi w uszach słowa z Ewangelii Jana: Gdy Jezus skosztował octu, powiedział: Dokonało się! Skłonił głowę i oddał ducha. (J 19,30)

Czyli coś się stało, wykonało się… Jezus wypowiedział te słowa i umarł na krzyżu…
W tym momencie zasłona w jerozolimskiej świątyni rozdarła się na dwie części i odkryła coś, co do tej pory było ograniczone, niedostępne, coś, co było nieprzekraczalnym sacrum… W miejsce lęku, w oczekiwaniu na powrót arcykapłana zza tej zasłony i strachu, z jaką wieścią wróci (czy grzechy ludu zostaną odpuszczone…?), wchodzi ON – Jezus Zbawiciel, Odkupiciel, przynosząc zbawienie, stając się jedynym pośrednikiem, pomostem między Bogiem a ludźmi. Już nie arcykapłan, już nie tajemnicza zasłona w świątyni, ale Chrystus! Już nie mury świątyni, ale serce stało się świątynią Ducha! 

Piszę ten tekst i drżą mi ręce… Gdyby nie to, co teraz się dzieje – zamknięte kościoły, może wielu z Was przeczytałoby te słowa i po prostu, ze zrozumieniem, pokiwało głową… Ale co z tym wszystkim zrobić teraz, kiedy realnie mury kościoła są niedostępne i nie siądziemy w Wielkim Tygodniu i w czasie Wielkanocy w kościelnych ławkach…? Jesteśmy zaskoczeni tą sytuacją, ale chwileczkę… Czyż wielu nie było zdumionych i zaskoczonych, zresztą do dzisiaj, sposobem zakomunikowania przez Boga światu o swej miłości, o zbawieniu? Symbol hańby i cierpienia – krzyż – stał się symbolem zwycięstwa… Niedorzeczne! 

A my dzisiaj? Jakby oswoiliśmy się już kościelnie z tą niedorzecznością... W zwiastowaniu słyszeliśmy nie raz, nie dwa, że Pan Bóg oczekuje przede wszystkim szczerości naszych serc, zaangażowania naszej wiary, że wewnątrz, że Duch, wreszcie – że Kościół to ludzie, czyli ty i ja! 

No i mamy! Taki trochę przymusowy sprawdzian! Bo jeśli zamknęli mi mój kościół do odwołania, czy to oznacza, że mam do odwołania zamknąć wszystko, włącznie z moim sercem i duchowością…? Czy teraz mam odwiesić na kołek moje religijne emocje i czekać z lękiem na to, co będzie dalej, bo realnie nie uwiera mnie kościelna ławka i nie widzę bądź nie dotknę swojego księdza…? 

Żeby narodziło się pisklę, musi najpierw pęknąć skorupa jajka. Ten symbol używany jest często przy okazji Wielkanocy. Chyba właśnie tak, jak rozerwała się wtedy zasłona w świątyni, pękła teraz skorupa przyzwyczajeń, tradycji, zastanych rytuałów… Coś się skończyło, czegoś już, albo teraz, po prostu się nie da… 

W moim odczuciu, mamy dwie drogi. Pierwsza polega na panicznym zszywaniu świątynnej zasłony, dramatycznym tuszowaniu pęknięcia… I druga, polegająca na otwarciu się z wiarą i nadzieją na to, co odsłoni owo pęknięcie. Wybór należy do każdego z nas. Jego Słowo, wreszcie – On sam wszelkimi sposobami może dotrzeć do każdego z nas, wierzących i nie tylko! A więc na ważności, także i w tym roku, nie straciło przesłanie Chrystusowego krzyża i zmartwychwstania! 

Powstaje jednak pytanie: czy otworzę się na nową rzeczywistość? Czy zaakceptuję dostępne formy praktykowania mojej wiary w trudnym czasie? Czy raczej zawieszę moją aktywność duchową „na kiedyś” …

Wierzę i modlę się o to, byśmy wrócili inni do murów kościoła, byśmy wrócili, paradoksalnie, wzmocnieni doświadczeniem, które przeżywamy, także w naszej relacji z Bogiem, i radośniejsi, bo, być może, lżejsi o to, co było czasem może niepotrzebne i nie wytrzymało próby, którą właśnie przechodzimy. Może właśnie akurat ten Wielki Tydzień i Wielkanoc będą dla nas wyjątkowe, nie tylko ze względu na zamknięty kościół? 

„Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam, i na wieki…!” (Heb 13,8) Zaufajmy, że On – Jezus doskonale poradzi sobie w każdej sytuacji! Pamiętajmy też, że Jezus umarł i zmartwychwstał za i dla każdego z nas! Dokonało się! Błogosławionych świąt! 

Amen.


ks. Andrzej Wójcik, 
proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Gliwicach