Pod koniec ubiegłego roku do wielu mieszkańców gminy Toszek dotarł anonim z    załączoną płytą CD. Otrzymały go również niektóre instytucje i media. Obszerny list pełen był oskarżeń pod adresem Dominiki Gmińskiej, sekretarz gminy, a nagranie dowodem na jej zachowanie ocierające się rzekomo o mobbing. Słychać na nim, w jaki sposób pani sekretarz wyraża się o pracy podległej urzędniczki. Burmistrz powołał specjalną komisję antymobbingową. Odrębne dochodzenie prowadziła Państwowa Inspekcja Pracy. Obydwa ciała zakończyły już swoje prace.    

Przypomnijmy fragment wspomnianego listu. "My, rodziny pracowników Urzędu Miejskiego w Toszku, zaniepokojeni stale pogarszającym się stanem psychofizycznym naszych bliskich, apelujemy do kierownika tegoż urzędu o natychmiastowe odsunięcie sekretarza gminy od pełnienia funkcji kierowniczych". I dalej: „Czerpie (sekretarz - red.) szczególną satysfakcję z tego, że brutalnie i po chamsku traktuje pracowników. Słownictwo, jakiego używa, ostry ton, podniesiony głos, brutalne sformułowania wywołują lęk, a jej samej zdają się sprawiać przyjemność”.

Lista zarzutów autorów listu wobec Dominiki Gmińskiej była długa: stosowanie przewrotnych i nieszczerych zachowań, oczernianie, formowanie przykrych aluzji, upokarzanie, zatajanie informacji, wypieranie faktów, podkreślanie sympatii do niektórych osób przy jednoczesnym obmawianiu ich za plecami, knucie intryg przeciwko innym pracownikom, utrudnianie możliwości wypowiadania się, szykanowanie, ośmieszanie, zastraszanie, zakaz wychodzenia na przysługujące przerwy, wzbudzanie niechęci do danego pracownika, pomniejszanie kompetencji, zlecanie zadań dodatkowych „za karę”. Dowodem miało być załączone nagranie. 
Istotnie, słychać na nim, jak sekretarz gminy „rzuca mięsem”.  

Burmistrz Grzegorz Kupczyk, pamiętając wydarzenia z przeszłości, kiedy podobne zarzuty padały pod adresem skarbnika gminy, postanowił rozpatrzeć skargę. 
- Zależy mi, żeby w urzędzie panowała właściwa atmosfera i wszystkim dobrze się pracowało - mówił kilka miesięcy temu. - Dlatego postanowiłem zastosować instrumenty, które sprawdziły się w sprawie skarbnika. 

Kupczyk powołał specjalną komisję antymobbingową. W skład wszedł jego zastępca, Piotr Kunce, mecenas Aleksandra Piotrowska-Wnuk i Teresa Kurzawa, kierowniczka jednego z referatów toszeckiego urzędu. Rozmawiali na temat zachowań pani sekretarz z 30 pracownikami. 
- Najpierw z uwagą przeczytaliśmy ten anonim i na jego podstawie  zinwentaryzowaliśmy zawarte zarzuty - mówi Kunce. - Było ich około sześćdziesięciu. Z nich wybraliśmy 40 najważniejszych, odrzucając te najbardziej subiektywne. Mając w ręce taki materiał przeprowadziliśmy rozmowy z pracownikami urzędu. Pytaliśmy, czy potwierdzają oskarżenia. Wniosek ogólny jest taki: nie możemy mówić o mobbingu w kontekście stylu pracy pani sekretarz Gmińskiej. Nie znaczy to, że wszystkim podobają się jej maniery. Pojawiły się pojedyncze pretensje o używanie przez nią wulgaryzmów, wydawanie poleceń podniesionym tonem, nazbyt drobiazgowe poprawianie pism. Choć w tym ostatnim przypadku skrupulatność wcale nie musi być naganna. Chcę podkreślić, że rozmowy z pracownikami nie miały charakteru przesłuchania, a raczej swobodnej dyskusji, czasem bardzo emocjonalnej. 

Skład komisji antymobbingowej, oparty o urzędników, budził obawy, że może ona nie zachować należytego obiektywizmu. 
  - Ta obawa towarzyszyła mi na początku, ale z każdą rozmową, z każdym dniem topniała. Efekty naszej pracy zawarte są na stu stronach protokołu, które przekazałem  panu burmistrzowi. To pokazuje, że ludzie byli bardzo otwarci i zaufali nam. Zresztą pojawiła się taka inicjatywa, aby powołać w urzędzie pełnomocnika załogi do spraw mobbingu. W spornych sprawach ludzie najpierw rozmawialiby z nim, potem dopiero z kierownictwem. 

Donos w sprawie mobbingu w toszeckim urzędzie trafił również do Państwowej Inspekcji Pracy. Ta do przeprowadzenia kontroli wysłała swojego inspektora, który przeprowadził anonimowe badania ankietowe. 

- Sposób przeprowadzenia tej analizy mocno nas nie satysfakcjonuje i dlatego nie podpisałem złożonego na moje biurko protokołu PIP – przekazuje burmistrz Kupczyk. - Liczyłem, że on przybliży nas do rozwiązania problemu, a tak się nie stało. Mnóstwo w nim ogólników i stwierdzeń typu: "mobbing może w toszeckim urzędzie występować". Nie pokazano ani źródła, ani umiejscowienia.    

Dotarliśmy do raportu PIP. Istotnie, wnioski mają charakter bardzo ogólny. "Analiza 29 ankiet wykazała, że w Urzędzie Miejskim w Toszku mogą występować zachowania i działania mogące nosić znamiona działań lub zachowań mobbingowych", czytamy w raporcie końcowym. "Dwadzieścia osób spotyka się z zachowaniem lub działaniem mobbingowym. Pozostali nie zaobserwowali tego zjawiska".  

Ta pierwsza grupa najczęściej zwracała uwagę na pojawiające się z różnym nasileniem: krytykę ich pracy, reagowanie na zgłaszane uwagi krzykiem i zwymyślaniem, zaniżanie oceny i zaangażowania w pracę, unikanie kontaktów, traktowanie pracownika jak powietrze, stosowanie różnego rodzaju aluzji bezosobowo, przydzielanie nadmiernej ilości zajęć, krytyka tych wykonanych, rozsiewanie plotek, brak możliwości zabrania głosu. 

Jako osoby stosujące wymienione działania ankietowani wskazywali najczęściej bezpośredniego przełożonego i inną osobę na wyższym stanowisku. Nie podając przy tym personaliów. 

PIP zbadał strukturę osób zaangażowanych w stosowanie działań mobbingowych. Ankietowani najczęściej wskazywali, że sprawcą jest jedna osoba. Tu również nie pojawiło się nazwisko.

Burmistrz Kupczyk odmówił pokazania protokołu komisji, mówiąc, że najpierw chciałby pokazać go radnym. 
- Powtórzę to, co powiedział mój zastępca: najcięższe zarzuty zawarte w anonimie nie potwierdziły się, więc o podejmowaniu jakichś zdecydowanych kroków dyscyplinarnych wobec pani sekretarz nie może być mowy.  Są natomiast wytyki a propos wulgaryzmów i w tym zakresie podejmę odpowiednie działania, zgodne z kodeksem pracy. 
(san)   
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj