Fiasko przetargu na wybudowanie pola golfowego nie zmieniło planów miasta w tym względzie. Pomysł, by 21 hektarów miejskich terenów przeznaczyć, a wcześniej zainwestować publiczne pieniądze, na rozrywkę dla nielicznych, wielu wydaje się z gatunku „nie z tej ziemi”.
Golf w naszym kraju to, póki co, rozrywka niszowa. Wymaga nakładu czasu na rozegranie partii i pieniędzy na zakup wyposażenia. Czyli rzeczy, których przeciętnemu Kowalskiemu zwykle brakuje. Często postrzegany jest też jako rozrywka dla bogatych. 

Ze względu na elitarność oraz wysokie koszty budowy terenów do gry, pola stanowią z reguły prywatne inwestycje. W Gliwicach mają je zafundować golfiarzom podatnicy.

Na miejsce budowy zaplanowano obszar między ulicami Kujawską i Królewskiej Tamy. 

Ile potrzeba na przekształcenie poprzemysłowych nieużytków o powierzchni ok. 21 hektarów w połać murawy z dołkami? Tego dokładnie nie wiadomo. Szacunki miasta w tej sprawie negatywnie zweryfikował przetarg. Okazały się kompletnie niewiarygodne. 

Miejski Zarząd Usług Komunalnych w Gliwicach, któremu miasto powierzyło inwestycję, zaplanował na nią 461 tys. zł. Tymczasem najtańsza z  ofert opiewała na ponad 2 miliony złotych, a gliwicki PRUiM wycenił koszty na blisko 15 mln!  

Wydawało się, że plany nie wytrzymały tak bolesnej konfrontacji z rzeczywistością. Od listopada, kiedy znane były wyniki postępowania, w sprawie nic się nie dzieje. Jednak, jak dowiedzieliśmy się w urzędzie, miasto nie zarzuciło zamierzeń.

- Sprawa wróci w najbliższym czasie. Projekt, polegający na rewitalizacji terenów zdegradowanych, to szansa na unijne dofinansowanie. Natomiast przeznaczenie gruntów wynika z ograniczeń w ich zagospodarowaniu. Tereny leżą poniżej poziomu Kłodnicy i z tego powodu narażone są na zalewanie. W związku z tym stworzenie tam trwałej zabudowy niosłoby duże ryzyko. Idealnie nadają się natomiast jako zielone miejsce wypoczynku – mówi rzecznik prezydenta Marek Jarzębowski.

Przedstawiciel magistratu uchylił się od odpowiedzi, jakie względy przesądziły akurat o budowie pola dla miłośników golfa, a nie, dajmy na to, terenu o ogólnie rekreacyjnym przeznaczeniu. Do czego zachęcałoby na przykład sąsiedztwo parku Chrobrego.  

Można założyć, że w powtórzonym przetargu miasto dorzuci do budżetu inwestycji.  Na milionie złotych pewnie się nie skończy. Parę milionów więcej zmieniło pobliski park w jedno z najładniejszych miejsc rekreacji na Śląsku. A jakie atrakcje czekać będą na przeciętnego gliwiczanina przy ul. Kujawskiej?

(pik)

  

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj