To już druga skarga złożona do europejskich instytucji dotycząca budowy olbrzymiego zbiornika na terenach Wilczych Dołów. 
Pierwszą, we wrześniu 2020 roku, złożyła posłanka Lewicy Wanda Nowicka. Miasto zapewnia, że teren zbiornika zostanie zagospodarowany dużą ilością zieleni i będzie na co dzień pełnił w funkcję parku

Walka o zmianę projektu i obronę cennych przyrodniczo terenów trwa już półtora roku. - Przez ten czas wykryliśmy liczne nieprawidłowości nie tylko w zakresie potwierdzonych ekspertyzą hydrologiczną błędów projektowych zbiornika czy kompletnego braku wiarygodności zleconych przez miasto analizy przyrodniczej, ale także bardzo poważne rozbieżności między zasadami dofinansowania unijnego i stojącymi za nimi przepisami europejskimi, a samymi założeniami tej inwestycji – mówił na konferencji prasowej Dawid Pasieka, z Komitetu Inicjatywy Ratujmy Wilcze Doły i Stowarzyszenia Zdrowe Miasto. Zbiornik otrzymał dofinansowanie z unijnego programu , które przyznał Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Pasieka wskazuje, że już pobieżna analiza wytycznych tego pierwszego pokazuje, że projekt nie realizuje zawartych tam wymogów. - Na przykład zamiast wykorzystać naturalne rozwiązania i możliwości retencyjne terenu, niszczy je - dodaje Wojciech Kostowski ze Stowarzyszenia Zdrowe Miasto. Aktywiści wskazują także, że zbiornik ma na celu głównie przyciąganie przemysłowych inwestorów.

Społecznicy podkreślają, że miasto nie ma wymaganych prawem zgód na niszczenie siedlisk chronionych prawnie zwierząt. - Bulwersujące, że wykonawca inwestycji – miejska spółka PRUiM – złożyła wnioski obejmujące jedynie część znanych i potwierdzonych dokumentami siedlisk. Nie złożono w ogóle wniosków w zakresie siedlisk nietoperzy, jak również owadów, a także szeregu gatunków ptaków, w tym szczególnie cennych, bo wymienionych w Załączniku do unijnej Dyrektywy Ptasiej. O większości z tych siedlisk informowaliśmy już dawno. Jeśli nawet PRUiM te zgody dostanie, rozpoczęcie prac będzie oznaczało nielegalne niszczenie siedlisk, a wobec coraz większej ilości dowodów o szczególnych wartościach przyrodniczych Wilczych Dołów, może wręcz nosić znamiona przestępstwa na szkodę środowiska– dowodzą społecznicy i mają na to stosowną dokumentację.

Łukasz Oryszczak, rzecznik prasowy prezydenta, przekonuje, że zaprojektowana pojemność zbiornika nie jest zawyżona. Podkreśla, że fałszywa jest również spiskowa teoria, jakoby zbiornik miał umożliwić oszczędności okolicznym inwestorom. - Wydawane przez miasto pozwolenia na budowę obiektów przemysłowych zawierają nakaz budowy zbiorników retencyjnych w ramach nowo powstających inwestycji. To, że zbiornik został zaprojektowany z uwzględnieniem zagospodarowania terenu przewidzianego w planach miejscowych jest przejawem odpowiedzialnego planowania rozwoju miasta. Czynienie z tego zarzutu jest dosyć cyniczne – wyjaśnia rzecznik.

Wskazuje również, że wnioski derogacyjne zostały złożone zgodnie z opinią dwóch niezależnych przyrodników. - Dotyczą one faktycznie występujących na terenie inwestycji gatunków chronionych. Oczywiście każdy ma prawo uznać, że 600-metrowy fragment potoku zbierający przez dziesięciolecia wody spływające z intensywnie użytkowanych pól uprawnych to „ostatnia naturalna dolina w tej części Gliwic”, na terenie której występują niezliczone gatunki chronione. Jak dotąd jednak żadna z instytucji, które zostały powołane do ustalania faktów nie potwierdziła rozlicznych zarzutów aktywistów. Miasto ma podpisaną umowę na dofinansowanie inwestycji. Na podstawie wieloletnich doświadczeń Gliwic w pozyskiwaniu środków unijnych trudno sobie wyobrazić sytuację, w której to dofinansowanie byłoby w jakikolwiek sposób zagrożone z powodu coraz to nowych zarzutów formułowanych przez aktywistów. Oczywiście w czasie budowy inwestycja będzie stanowić ingerencje w przyrodę. Zbiornik nie powstaje na terenie rezerwatu przyrody czy parku narodowego, tylko na terenie rolniczym. Instytucje powołane do ochrony przyrody uznały więc taką ingerencję za uzasadnioną. Dodatkowo przypominam, że teren zbiornika zostanie zagospodarowany dużą ilością zieleni i będzie na co dzień pełnił w funkcję parku. Będzie więc terenem przyjaznym zarówno dla mieszkańców jak dla nietoperzy, czy innych gatunków zwierząt. – mówi Oryszczak.

Skargę złożono, Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska nie wydał jeszcze stosownych decyzji, trwa także postępowanie przez Komisją Petycji Parlamentu Europejskiego. Społecznicy i miasto czekają na rozstrzygnięcia. Każde z inną intencją.

Małgorzata Lichecka

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj