Niektórzy z nas pamiętają jeszcze, że Gliwice były miastem „dwustutysięcznym”. Liczbę mieszkańców przekraczającą próg 200 tys. osiągaliśmy w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Wraz z zamykaniem się dużych zakładów przemysłowych, liczba ta stopniowo malała. Pod koniec 2021 roku na pobyt stały zameldowanych było 160 503 gliwiczan. To o blisko 2900 mniej niż rok wcześniej i o blisko 20 000 mniej niż dekadę temu.

O możliwą przyczynę tego stanu rzeczy zapytaliśmy dr. hab. Roberta Krzysztofika, prof. UŚ, dyrektora Instytutu Geografii Społeczno-Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Łukasza Oryszczaka, rzecznika prezydenta miasta a także znanych gliwiczan, związanych z różnymi środowiskami politycznymi i społecznymi. Ich pełne wypowiedzi zamieścimy na naszej stronie www. Na łamach gazety przytoczymy natomiast fragmenty.

- Jeśli zostaną utrzymane obecne trendy oraz granice miasta, prawdopodobnie liczba ludności Gliwic w dłuższej, nawet 25-letniej perspektywie nie powinna spaść poniżej 120 tys. Mieszkańców – uważa prof. Robert Krzysztofik. - Choć, rzeczywiście, Gliwice w ostatnich latach odnotowują ujemne saldo migracji - około 500-700 osób więcej wyjeżdża niż przyjeżdża do miasta. W niektórych śląskich miastach procentowy ubytek będzie jednak znacznie większy.

Jak wyjaśnia socjolog, proces wyludniania jest złożony i ma wiele przyczyn. Część z nich jest powszechna, jak spadek liczby urodzeń, które przestały przewyższać liczbę zgonów. Istnieją także czynniki indywidualne, charakterystyczne dla części miast lub regionów. Niewątpliwie w naszym regionie, w tym również w Gliwicach, takim czynnikiem sprzyjającym depopulacji była transformacja gospodarcza i związany z nią gwałtowny spadek liczby miejsc pracy. Oczywiście, zjawisko to w Gliwicach nie było tak duże, jak w innych miastach konurbacji. Jednak wszędzie niepewność ekonomiczna miała wpływ na zmianę modelu rodziny, która obecnie rzadziej jest oparta na modelu 2+2, tak powszechnym w latach 70. Czy 80. XX wieku.

- Gliwice mają to szczęście, że były jednym z pierwszych beneficjentów procesu reindustrializacji – zaznacza prof. Krzysztofiak. - To miasto, podobnie jak Katowice, ma najlepszy rynek pracy w metropolii i wydawać by się mogło, że ta jego cecha powinna być czynnikiem przyciągającym. Jednak miasta, które się rozwijają, są droższe, a to powoduje, że część mieszkańców przenosi się poza ich granice. Również część zamożniejszych mieszkańców, związanych zawodowo z Gliwicami, decyduje się na mieszkanie w powiecie gliwickim, ze względu na atrakcyjną przestrzeń dla budownictwa jednorodzinnego, której w mieście nie jest zbyt dużo. Podobne zjawisko, zwane depopulacją względną, obserwujemy we wszystkich większych miastach. Tworzą się tam enklawy podmiejskie, sypialnie, dużo większe niż w naszym regionie – dodaje socjolog.
Podobnego zdania jest rzecznik prasowy prezydenta miasta, Łukasz Oryszczak.

- W przypadku Gliwic szczególnie wyraźnie widać odpływ mieszkańców do „bliskiego sąsiedztwa”, czyli miast i gmin powiatu gliwickiego – wyjaśnia. - Osoby te pozostają dalej związane z Gliwicami. Tutaj pracują, posyłają dzieci do szkół, czy korzystają z oferty handlowej i usługowej, ale formalnie są mieszkańcami innych miast.

Rzecznik nie ukrywa, że jest to zjawisko niekorzystne dla miasta w zakresie udziału w podatku PIT, ale – jak dodaje - ma pozytywne skutki dla gospodarki miasta i innych wpływów podatkowych.
- Oczywiście staramy się ograniczać zjawisko prowadząc szereg działań poprawiających jakość życia w mieście, czy dbając o dostępność dobrze płatnej pracy dla mieszkańców. Kluczowa dla „zatrzymania” jak największej liczby mieszkańców jest jednak kwestia dostępności mieszkań. W Gliwicach w ostatnich latach powstaje bardzo dużo nowych komercyjnych inwestycji mieszkaniowych. Miasto nie zapomina również o osobach młodych, które na początku dorosłej drogi życiowej nie mają środków na kupno własnego lokum. Od kilku lat prowadzimy gliwicki program mieszkaniowy polegający na budowie mieszkań komunalnych na wynajem, skierowany w dużej mierze do takich właśnie osób – mówi Łukasz Oryszczak.

Prof. Krzysztofik uważa, że trend wyludniania miasta zostanie utrzymany, natomiast są solidne czynniki wyhamowujące go w przyszłości - stabilność gospodarcza miasta, zróżnicowanie urbanistyczne, atrakcyjna przestrzeń wielkomiejska, bogata oferta usługowa – jak mówi - to buduje prestiż miasta.


Paweł Kobyliński:

Aby odwrócić niekorzystny trend demograficzny w Gliwicach trzeba podjąć działania dwutorowo. Należy zatrzymać już mieszkających Gliwiczan poprzez zmianę w stylu zarządzania miastem poprzez nacisk na większą partycypację mieszkańców w zarządzaniu swoimi własnymi dzielnicami i decydowaniu o ich wyglądzie, urządzeniu, dbaniu o otoczenie. Trzeba również zaoferować większą ofertę kulturalno-rozrywkową: lepsze bowiem jest 100 imprez dla 100 mieszkańców każda niż jedna na 10000. Ludzie lgną w miejsca, gdzie jest życie. Nie bez znaczenia jest również służba zdrowia i środowisko naturalne.


Małgorzata Tkacz-Janik:

Miasta „zamordowała” transformacja wg planu Balcerowicza. Spowodowała deindustrializację i problemy z utrzymaniem się miast. Nadal odbija się nam to czkawką. GSSE nie uratuje miasta, choć taka jest propaganda. Bezrobocie jest niskie, miasto bogate, ale to m.in. dlatego, że ubyło tu ponad 45 tys. ludzi. Po drugie 500 plus nie wpływa na dzietność, a w dobie pandemii depopulacja osiągnęła poziom przewidywany na 2030 r. W okolicy nigdzie nie rośnie liczba ludności. Kluczowe są polityki publiczne: gospodarcza i ekologiczna, które tworzą warunki sprzyjające powstawaniu szeroko definiowanych rodzin, ich rozwoju i funkcjonowania.Gliwice niestety nie charakteryzują się spójnością społeczną, dodatkowo emigracja zagraniczna powoduje szczególnie duże ubytki w populacji miasta.


Łukasz Chmielewski:

Według stanu na rok 2020, udział adresów, pod którymi występują dzieci poniżej 18 roku życia w ogólnej liczbie adresów, pod którymi były zameldowane osoby na pobyt stały wynosi  27,02%. Liczba adresów, pod którymi zameldowane na stałe było 1 dziecko poniżej 18 roku życia to: 9 728  co daje nam 55,61% . Liczba adresów, pod którymi zameldowane na stałe było 2 dzieci poniżej 18 roku życia to: 6 264 co daje nam 35,81%. Powyższe dane pokazują nam, iż w tylko ¼ liczby gospodarstw domowych są w ogóle dzieci, natomiast w ponad połowie z tego występuje tylko jedno dziecko. Czyli w obliczu starzenia się społeczeństwa, bardzo duża liczba mieszkańców decyduje się tylko na jedno dziecko, co nie wpływa korzystnie na ogólną liczbę mieszkańców. Należy jednak zacząć patrzeć na Miasto Gliwice, nie jako na wartość samą w sobie, tylko jako na Wspólnotę Samorządową którą tworzą mieszkańcy. Nasza władza wykonawcza i wspierający ją radni tego nie rozumieją w ogóle. Jeżeli np. występuje problem z dostępnością miejsc w publicznych żłobkach, z zabezpieczeniem ratowników na kąpielisku Czechowice, jest problem żeby przy żłobkach powstały place zabaw, to pokazuje, iż idziemy w złym kierunku. Tutaj akurat należy zmienić sposób myślenia i bardziej ukierunkować się na rzeczywiste potrzeby mieszkańców.


Michał Jaśniok:

Zapobieganie niekorzystnym zmianom demograficznym staje się pomału tematem nr 1 we wszystkich miastach. Na Śląsku, od 2006 do 2017 roku, ubyło 165 tys. mieszkańców. To tyle, ile liczy Bytom! Jeszcze dwa lata temu dominowały przyczyny ekonomiczne, dzisiaj spadek liczby wynika nie tylko z tych przyczyn, ale też z katastrofy systemu ochrony zdrowia i lawinowej liczby zgonów, najwyższej od czasów wojny. (…) Radni, którzy dotąd spierali się w nad strategiami budowania atrakcyjności miasta, by zachęcić mieszkańców do życia, mają dziś nowe wyzwanie, w którym słowa „życie w mieście” uzyskują zupełnie inny wymiar. Samorządowcy w Polsce rozpoczynają rozmowy nad ratowaniem systemu ochrony zdrowia, a mówiąc wprost: nad decentralizacją, która przekaże samorządom niektóre kluczowe zadania administracji rządowej, by zasoby, którymi dysponujemy, można było efektywnie wykorzystać. To dziś najpilniejsze zadanie.

Adriana Urgacz-Kuźniak

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj