Dorastał przy ulicy Toszeckiej, potem zamieszkał z rodzicami na Waliszewskiego i Spółdzielczej, blisko radiostacji. Jako dorosły człowiek też pozostał wierny monumentalnemu masztowi. Najpierw było mieszkanie na os. Obrońców Pokoju, a od kilkunastu lat – dom w Żernikach.

- Tak naprawdę jestem spełniony. Wybudowałem dom, wychowałem troje dzieci, a i drzew kilka w swoim życiu posadziłem – uśmiecha się. 


Zawodowo, przez kilka lat, związany z gliwickim PEC-em. Mówi, że praca w tym przedsiębiorstwie w latach 80. była prawdziwą szkołą życia. Potem założył własną firmę i 18 lat zajmował się m.in. profesjonalnym zarządzaniem nieruchomościami. Zawsze cenił uczciwość w interesach.


Zodiakalny Byk. Osoby spod tego znaku są zdeterminowane, dobrze wiedzą, czego chcą od życia. Mają z reguły jasne cele, a dzięki niezwykłej systematyczności i cierpliwości realizują zamierzenia. 


- Mówią też, że mam dobrą pamięć – dodaje. - Jak ktoś mi nadepnie na odcisk, długo nie zapominam.


Lubi mieć własne zdanie, a sprawy ważne dla ogółu zawsze były mu bliskie. Angażował się w działalność społeczną. Kilkanaście lat temu, przy okazji zawiązywania ruchów obywatelskich, spotkał prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza. Potem, w czasie jednej z kampanii wyborczych, był pełnomocnikiem finansowym jego komitetu. Po wybraniu Frankiewicza na kolejną kadencję, ten zaproponował mu funkcję wiceprezydenta. Nie odmówił.


Oto cztery miejsca ważne w mieście dla Adama Neumanna, nowego prezydenta Gliwic. Pokazał nam je podczas spaceru z „Nowinami". 

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ


1. Wczesne dzieciństwo spędził przy ul. Toszeckiej, w sąsiedztwie starego kościoła rektorskiego św. Bartłomieja, do którego chodził na msze szkolne.


- Z nostalgią wspominam tamte czasy. Po obu stronach kamienicy przy Toszeckiej 40 były stajnie z końmi, a tam, gdzie dziś jest osiedle Sztabu Powstańczego, rosło zboże. Z dziadkiem zapuszczaliśmy się na spacery w pobliże „autostrady”, czyli dzisiejszej DK 88. Polowaliśmy tam na samochody. Teraz nie do pomyślenia, ale wtedy tą drogą przejeżdżało jedno auto na pół godziny! Jaka była radość, kiedy je zobaczyliśmy!


2. Jako kilkuletni brzdąc przeprowadził się z rodzicami na ul. Waliszewskiego. Wokół zieleń ogródków działkowych, ciągnących się aż do Warszawskiej, i jeszcze dalej. Podkreśla, że spędził tu najlepsze lata dzieciństwa. Podstawówkę zaczął w budynku, w którym jeszcze do niedawna było LO nr 3.


- W czasach mojego dzieciństwa mieścił się tam zespół szkół. Na parterze SP 36, a wyżej – liceum. Już w szóstej klasie przeniesiono mnie do SP 28, bo tworzono tam eksperymentalną klasę złożoną z laureatów miejskich olimpiad matematycznych. Fajna to była szkoła, miała kryty basen. Lubiłem sport. Na boisku szkolnym „trójki” grałem z byłym  trenerem Piasta – Markiem Majką. Mówiono mi, że jestem najlepszym piłkarzem wśród matematyków. (śmiech) Chodziłem też na mecze Piasta przy Okrzei.


Po podstawówce uczył się w  I LO , potem studiował na Politechnice Śląskiej. Na jednym roku był z Andrzejem Korpakiem, dyrektorem fabryki Opla w Gliwicach. 


- Czasy studenckie to oczywiście klub Spirala i fajne imprezy - podsumowuje.


3. Osiedle Obrońców Pokojów. Mieszkając tu 15 lat, angażował się w wyodrębnianie spółdzielni mieszkaniowych z jednej wielkiej, międzyzakładowej, w kilka mniejszych. Był współzałożycielem społecznego komitetu budowy szkoły.


- Wiele spraw udało nam się wtedy załatwić – wspomina. - Przez pierwsze lata osiedle to było sypialnią otoczoną błotem, z jednym przedszkolem w środku. Namówiliśmy do współdziałania urząd miasta i w końcu powstała kontenerowa szkoła. Potem drogi, chodniki, sklepy. Dzisiaj osiedle to dobre miejsce do zamieszkania.


4. Żerniki. Jego miejsce na ziemi. Oaza ciszy i spokoju. Od kilkunastu lat ma tu dom z ogrodem, w którym uwielbia spędzać czas.


- Siłą rzeczy, mieszkając tu, zderzam się z wielkimi oczekiwaniami – twierdzi. - Ludzie myślą, że mogę coś „załatwić” dla Żernik. A tak nie można. Wolę aktywizować, podpowiadać rozwiązania, wskazywać drogę. Razem udało nam się wiele zrobić. Wróciły festyny, jest klub seniora. Prywatny przedsiębiorca, w miejscu zrujnowanego domu kultury, wybudował elegancki lokal i społeczność Żernik ma swoje miejsce spotkań. Obok powstał plac zabaw.


W weekendy Neumann chętnie wyjeżdża za miasto. W góry, na narty, do teatru w Krakowie albo do Warszawy. - Żeby odreagować problemy, z jakimi przychodzi mi się zderzać każdego dnia – mówi.


Spacerował: Andrzej Sługocki


Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj