O klasie gliwickiego judoki świadczą jego sportowe osiągnięcia. Medali i pucharów ma bez liku. Dość wspomnieć, że zdobył aż 16 krążków mistrzostw Polski, w tym pięć złotych. Wygrywał zawody Pucharu Świata, dwukrotnie był akademickim wicemistrzem globu. Wystąpił na najważniejszej imprezie dla każdego sportowca – igrzyskach olimpijskich. Obecnie szkoli swoich następców i także na tym polu ma liczne sukcesy.
Urodził się 47 lat temu w Opolu, ale czuje się gliwiczaninem. Miał niespełna dwa lata, gdy jego rodzice przeprowadzili się do naszego miasta. Do sekcji judo gliwickiego AZS-u trafił w wieku 9 lat, za sprawą starszego brata.
Szybko robił postępy. Już jako dziewięciolatek został wicemistrzem Gliwic. W ciągu 23 lat sportowej kariery należał do niezwykle pracowitych zawodników.
– Jestem tak wychowany, że nie mam w zwyczaju dyskutować – mówi. – Wykonywałem bez szemrania polecenia kolejnych trenerów, wiedząc i wierząc, że są to fachowcy. Podobne podejście miałem do nauczycieli w szkole.
W 1996 roku wystąpił na igrzyskach olimpijskich. W Atlancie zajął 12. miejsce, co nie było szczytem jego marzeń.
– Zabrakło doświadczenia i zimnej krwi – opowiada. – Inna rzecz, że przed olimpiadą wyrzucono trenera kadry, Marka Rzepkiewicza. Nowy szkoleniowiec i zmiana planów treningowych wpłynęły nie tylko na dyspozycję moją, ale i całej drużny. No, może za wyjątkiem Pawła Nastuli, który do startu przygotowywał się sam, korzystając ze wskazówek Rzepkiewicza.
Członkiem kadry narodowej był 13 lat, a przez pięć, na obozach i zgrupowaniach, dzielił pokój z najwybitniejszym polskim judoką, Nastulą.
Będąc jeszcze zawodnikiem, zaczął szkolić dzieci i młodzież. Skończył Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. W sekcji AZS Gliwice, której jest wierny od początku kariery, zastąpił trenera – legendę Czesława Garncarza.
Zaangażowany całym sobą, swoich podopiecznych traktuje jak ojciec. Ma talent pedagogiczny, który potrafi wykorzystać. Jego wychowankowie – Ignacy Rudawiec Bartosz Garsztecki, Izabela Herdzik, Aleksander Kowalski, Kamil Niedziela, Kacper Szczurowski – to medaliści mistrzostw kraju, a w przypadku tego ostatniego – również europejskich i światowych czempionatów.
Na co dzień jest nauczycielem akademickim na Politechnice Śląskiej. W wolnej chwilach najlepiej wypoczywa nad wodą, żeglując i wędkując. Lubi też gotować, a jego specialite de la maison jest, a jakże, japońskie sushi. – Nie wiem, czemu, ale jak ugotuję zupę, to tylko mnie ona smakuje – śmieje się.
WEJDŹCIE W GALERIĘ i poznajcie miejsca ważne w mieście dla Bronisława Wołkowicza, najbardziej utytułowanego gliwickiego judoki, dziś trenera AZS Gliwice.
Komentarze (0) Skomentuj