Polskie szkoły szukają nauczycieli. Tylko w samej Warszawie brakuje ich kilku tysięcy. W Gliwicach nie ma powodów do paniki, ale dyrektorzy szkół i związki przestrzegają, że problem będzie narastał. Młodzi ludzie nie chcą – przede wszystkim z powodów finansowych - pracować w szkole.

- Na razie mamy tylko pojedyncze przypadki braków kadrowych, na przykład gdy nauczyciel idzie na urlop macierzyński – mówi Adam Sarkowicz, dyrektor ZSO nr 1 w Gliwicach. - Niestety, problemy z zatrudnieniem będą rosły, bo absolwenci wyższych uczelni szerokim łukiem omijają szkoły. Nie jesteśmy dla nich atrakcyjnym pracodawcą. Trudno się dziwić, skoro płace oscylują w granicach minimalnego wynagrodzenia. Żeby w miarę godnie żyć, ludzie pracują na 1,5 etatu. Trzeba też pamiętać, że kadra nauczycielska się starzeje, średnia wieku jest coraz wyższa i bez dopływu świeżej krwi już za kilka lat zderzymy się z wielkim kłopotem. Inna rzecz, że dziś osoby w wieku 30-40 lat zastanawiają się nad przebranżowieniem i odejściem z zawodu.

W podobnym tonie wypowiada się Janusz Magiera, dyrektor Zespołu Szkół Informatyczno-Technicznych w Gliwicach. 
– Brakuje nauczycieli przede wszystkim przedmiotów zawodowych. Tylko my wiemy, ile musieliśmy się natrudzić, by znaleźć trzech informatyków, bo pojawiło się realne zagrożenie, że nie otworzymy klasy. Podobne problemy pojawiają się też z zatrudnieniem nauczycieli języków obcych. W konfrontacji z innymi pracodawcami nie mamy co konkurować. Do oświaty idą wyłącznie pasjonaci, a tych, z uwagi na nasze możliwości płacowe, jest coraz mniej.

- Duża część nauczycieli, zwłaszcza z długoletnim stażem, odeszła w tym roku na emeryturę – zauważa Mariusz Kucharz, naczelnik wydziału edukacji. - Trzeba pamiętać, że za rządów PO zlikwidowano wcześniejszą emeryturę nauczycielską, na którą można było odejść po 25 latach pracy. To spowodowało totalny zanik naturalnej, pokoleniowej wymiany kadr. Nie podnoszone od lat pensje również wpłynęły na brak zainteresowania zawodem. Kiedyś absolwentów wyższych szkół pedagogicznych, szukających pracy, było bardzo dużo. Teraz to praca szuka ich.

Kucharz uważa, że ta część nauczycieli, która odeszła na emeryturę, po pierwszym września wróci do szkół.
- Ale status takich osób będzie inny. Mniej godzin, mniej zaangażowania, dyżurów, wycieczek, konferencji, a i tak będą na wygranej pozycji. Wiedzą, że na rynku są cenni. Wezmą część godzin, nie zabiegając o etat.

- Już od dawna brakuje w szkołach nauczycieli, głównie przedmiotów zawodowych i języków obcych – mówi Małgorzata Popińska, prezes gliwickiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Wynagrodzenie w oświacie jest niewspółmierne do wkładu pracy. Braki będą postępowały lawinowo, bo nie ma chętnych do zawodu. Przykre to, ale oświata przegrywa z przemysłem, handlem, usługami. 

Ruch kadrowy nie jest zjawiskiem nowym: co roku nauczyciele odchodzą i są zatrudniani nowi. Od 2017 dyrektorzy szkół publicznych mają obowiązek zgłaszać kuratorowi oświaty informacje o wolnych miejscach. Na stronie kuratorium w Katowicach systematycznie publikowane są oferty. Z Gliwic aktualnych jest ok. 50, przy czym niektóre to propozycje zatrudnienia na jedną lub kilka godzin, inne na cały etat. 

Od kilku lat największą grupę poszukiwanych stanowią nauczyciele wychowania przedszkolnego (pięć ofert, z czego trzy w przedszkolach niepublicznych) oraz ci o kwalifikacjach z zakresu pedagogiki specjalnej (pięć propozycji). Poszukiwani są również nauczyciele przedmiotów zawodowych (cztery oferty).
(san)

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj