Nasi czytelnicy alarmowali, że w autobusach komunikacji miejskiej łamane są obostrzenia – przede wszystkim dotyczące obowiązku zakrywania ust i nosa. Sprawdziliśmy. Kierowcy, siedzący w oszklonych kabinach i wydzielonej taśmami strefie, są bezpieczni. Gorzej z pasażerami. 
Jechaliśmy między innymi autobusami linii A4, 677 (z Gliwic do Pyskowic), 850 (relacji Gliwice – Bytom) oraz AP1 (z placu Piastów na lotnisko Katowice w Pyrzowicach). Nasze obserwacje są niepokojące. 

Kłopot mają osoby codziennie dojeżdżające do pracy środkami komunikacji miejskiej. Bo nawet jeśli same przestrzegają rygorów sanitarnych, mogą zostać zarażone przez współpasażerów, epidemię lekceważących lub – co ostatnio bardzo powszechne i widoczne w komentarzach pod postami na profilu „NG” na Facebooku – „niewierzących w koronawirusa”. Tacy są niebezpieczni, bo stwarzają zagrożenie dla osób starszych i słabszego zdrowia. A właśnie seniorzy przemieszczają się głównie komunikacją miejską. 

Pasażerowie nie zasłaniają twarzy (przede wszystkim ludzie bardzo młodzi oraz mężczyźni). Maseczki są albo nieprawidłowo założone (zsunięte na brodę, nieprzylegające), albo brudne lub nieodpowiednie (jeden z mężczyzn zasłonił twarz kawałkiem cienkiego, prześwitującego materiału). Zdarza się, że ktoś kaszle, nie zasłaniając ust. Brak odpowiedniego dystansu. Brak zawieszek zakazujących zajmowania konkretnych miejsc (to w linii nr 850). W AP1 pasażerowie dwukrotnie przekroczyli taśmę oddzielającą ich od kierowcy, podchodzili do prowadzącego pojazd, by o coś zapytać (bez maseczek). Kierowcy rzadko na łamanie zasad zwracają uwagę.

To niektóre z nieprawidłowości, jakie zauważyliśmy podczas jazdy wybranymi liniami.

Problem jest, a pasażerowie trzymający się rygorów mają uzasadnione obawy o swoje zdrowie. Sytuacji nie zmieni powrót obostrzeń, bowiem Gliwice nie znalazły się w strefie czerwonej czy żółtej.

W Zarządzie Transportu Metropolitalnego w Katowicach, który organizuje transport publiczny na naszym terenie, problem też jest znany. Jak dowiedzieliśmy się w biurze prasowym ZTM, kierowcy proszeni są, by reagować, gdy pasażer nie zasłania twarzy lub zajmuje „zablokowane” miejsce. Mogą zrobić to na przykład przez głośnik. 

Na zwróceniu uwagi jednak się kończy. Kierujący nie może fizycznie wyprowadzić nikogo z autobusu – to leży w gestii policji. Poza tym zwracanie uwagi pasażerom, oczekiwanie, aż dobrowolnie opuszczą pojazd lub okażą zaświadczenie lekarskie na dowód, że ze względów zdrowotnych nie muszą nosić maski, wzywanie mundurowych znacznie opóźni kurs linii. Dlatego najczęściej kierowcy udają, że łamania przepisów nie widzą. Skoro i tak za wiele zrobić nie mogą... 

Do tej pory braku maseczek wśród pasażerów autobusów policjantom nie zgłaszano. – Nie odnotowaliśmy takiej interwencji – sprawdził młodszy aspirant Krzysztof Pochwatka z Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach. 

Na razie pozostaje więc nadzieja, że sami pasażerowie zaczną zachowywać się odpowiedzialnie. Na razie, bo w biurze prasowym ZTM zapewniono nas, że zarząd wciąż szuka najlepszego i zgodnego z prawem rozwiązania problemu.

Inna kwestia – brak zawieszek z informacją, na którym miejscu w autobusie nie wolno siadać. Albo są umyślnie zrywane, albo po prostu się niszczą. Przewoźnik ma wówczas obowiązek umieścić nowe. „Konsekwentnie je uzupełniamy”, słyszymy w ZTM. Co ważne – ich brak oraz łamanie innych zasad można organizatorowi transportu zgłaszać. 

Póki co zajęto się profilaktyką. Sprawy w swoje ręce wzięli gliwiccy strażnicy miejscy i we współpracy z urzędem zorganizowali akcję Maseczka. Patrole wchodziły do wybranych linii (m. in. A4, 692, 624, 59) i kontrolowały, czy pasażerowie mają w sposób prawidłowy zasłonięte twarze. Osobom, które nie posiadały masek, strażnicy je rozdawali, prosząc o noszenie – dla bezpieczeństwa swojego i innych, podczas każdej, nawet krótkiej, podróży.

Wyniki trochę zaskoczyły, bo funkcjonariusze SM pasażerów chwalą. Podczas całej poniedziałkowej akcji rozdali jedynie siedem maseczek. Okazało się, że wszyscy mieli swoje. 

Pytanie, czy ludzie rzeczywiście się zdyscyplinowali, czy to tylko wynik zapowiedzianych przez urząd kontroli. Sporo osób posiada bowiem maseczki, ale trzyma je w kieszeniach, zakładając wyłącznie, gdy zachodzi taka potrzeba. 

– Może być też tak, że mieszkańcy trochę się wystraszyli. W końcu niedaleko nas jest Rybnik, który znalazł się w czerwonej strefie – komentuje jedna ze strażniczek. 

Na razie straż głównie upominała – wielu pasażerów miało maski źle założone, na przykład odsłaniające nos. Niewykluczone, że w razie potrzeby tego typu akcje się powtórzą. W przypadku niestosowania się do wymogów sanitarnych w środkach transportu funkcjonariusze mogą skierować wniosek do sądu i to przed nim niesforny pasażer będzie dochodził swoich racji. 

(sława)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj