Miejsce doskonale znane gliwickim cyklistom. Kiedyś popularna ścieżka rowerowa łącząca osiedle Sikornik z drogą techniczną autostrady A4, od kilku lat ulica Bielika. Jej mieszkańcy mówią chórem: zapomniana i niechciana przez władze naszego miasta.
- Sprawa ciągnie się od 2012 roku, kiedy wybudowano w tym miejscu
pierwsze sześć domów – mówi Piotr Leszkoven, jeden z mieszkańców.
- Miasto, wydając nam wtedy pozwolenia na budowę, wskazało dojazd do
inwestycji wspomnianą ścieżką rowerową, która miała status drogi
gminnej, niepublicznej. Podczas prac budowlanych, szczególnie przy
doprowadzaniu kanalizacji ściekowej, uległa ona zniszczeniu. W marcu
2013 r., na własny koszt, wyremontowaliśmy ją na odcinku 300 metrów,
doprowadzając do stanu pierwotnego. Zresztą, co roku łatamy ją we
własnym zakresie.
Kiedy kolejne osoby zamierzały stawiać swoje domy, urzędnicy miejscy zaczęli stwarzać problemy.
Kiedy kolejne osoby zamierzały stawiać swoje domy, urzędnicy miejscy zaczęli stwarzać problemy.
- Odmówiono nam
wydania pozwolenia na budowę, zasłaniając się rzekomym brakiem dojazdu
do działek – mówi sąsiad Leszkovena, Roman Kacy. - Jak nie ma dojazdu,
skoro jest droga, ripostowaliśmy. Decyzja była o tyle kuriozalna, że
zarząd dróg miejskich wydał wcześniej dokument o możliwości dostępu
do placów budowy wspomnianą ścieżką rowerową, która w jego klasyfikacji
miała charakter drogi wewnętrznej! Odmowa, jak się dowiedzieliśmy,
zbiegła się z uchwaleniem przez radnych planu przestrzennego
zagospodarowania miasta. Zadecydowano o wykreśleniu opisywanej ścieżki z
mapy tras rowerowych w Gliwicach. Włodarze uznali, że w związku z
prowadzoną w tym rejonie budową osiedla domów jednorodzinnych połączenie
przestało odpowiadać parametrom drogi rowerowej, a prowadzone w jej
śladzie prace mogły zagrażać bezpieczeństwu cyklistów. Droga przestała
istnieć. Sprawa dotycząca pozwoleń na budowę ostatecznie oparła się o
wojewodę, który przyznał rację nam, mieszkańcom. Rozpoczęliśmy stawianie
kolejnych domów.
Przeprowadzone cztery lata temu odtworzenie drogi ostatecznie na niewiele się zdało. W wyniku opadów deszczu, śniegu, roztopów z pobliskich pól oraz dalszych prac budowlanych (a w związku z tym użytkowaniem sprzętu ciężkiego) droga ulega ciągłej degradacji.
Przeprowadzone cztery lata temu odtworzenie drogi ostatecznie na niewiele się zdało. W wyniku opadów deszczu, śniegu, roztopów z pobliskich pól oraz dalszych prac budowlanych (a w związku z tym użytkowaniem sprzętu ciężkiego) droga ulega ciągłej degradacji.
Nie pomogło wybudowanie prowizorycznego rowu melioracyjnego.
Woda spływa po powierzchni, wypłukując grunt i żłobiąc dziury oraz
koleiny.
- Chcieliśmy na własny koszt wybudować kanalizację
deszczową. Niestety, urząd nie zgodził się, nakazując samodzielne
gospodarowanie deszczówką – żali się Leszkoven. - To przelało czarę
goryczy, bo nie dość, że urzędnicy nie interesują się swoją własnością,
to jeszcze torpedują inicjatywy obywatelskie. Potem się dziwią, że
ludzie uciekają z Gliwic i wolą budować w Pilchowicach czy Szałszy.
Leszkoven mówi, że mimo wielokrotnych żądań naprawienia ul. Bielika urząd miejski uchyla się od podjęcia działań, zasłaniając się przewlekłością prac budowlanych, realizowanych przez innych inwestorów. Z kolei ZDM ucieka od odpowiedzialności za utrzymanie drogi, wskazując, że adresatem uwag jest właściciel gruntu, czyli miasto.
Leszkoven mówi, że mimo wielokrotnych żądań naprawienia ul. Bielika urząd miejski uchyla się od podjęcia działań, zasłaniając się przewlekłością prac budowlanych, realizowanych przez innych inwestorów. Z kolei ZDM ucieka od odpowiedzialności za utrzymanie drogi, wskazując, że adresatem uwag jest właściciel gruntu, czyli miasto.
- W tzw. międzyczasie urząd
miejski wyszedł jeszcze z propozycją, by mieszkańcy wydzierżawili drogę i
odpowiadali za jej utrzymanie – mówi Kacy. - Przecież to nonsens, bo
Bielika, mimo że odebrano jej status ścieżki rowerowej, dalej jest
użytkowana przez miłośników jednośladów. Gdybyśmy ją zamknęli, ludzie by
nas zjedli.
Mieszkańcy próbują różnymi sposobami zainteresować miasto problemem. Kilkakrotnie zgłaszali propozycje remontu ulicy do budżetu obywatelskiego. We wszystkich przypadkach bezskutecznie. Sprawa kończyła się na poziomie wstępnej analizy. Mimo że pod wnioskiem w 2017 roku podpisało się 83 mieszkańców osiedla Sikornik, urząd nie zakwalifikował projektu do dalszych prac.
- Rozumiemy, że w tej chwili nie ma pieniędzy na gruntowne wyremontowanie naszej ulicy, więc wnioskujemy do miasta o naprawę nawierzchni. Naprawę, a nie niechlujne, tymczasowe przysypanie dziur na drodze, która stanowi jego własność – mówią jednym głosem Leszkoven i Kacy.
Mieszkańcy próbują różnymi sposobami zainteresować miasto problemem. Kilkakrotnie zgłaszali propozycje remontu ulicy do budżetu obywatelskiego. We wszystkich przypadkach bezskutecznie. Sprawa kończyła się na poziomie wstępnej analizy. Mimo że pod wnioskiem w 2017 roku podpisało się 83 mieszkańców osiedla Sikornik, urząd nie zakwalifikował projektu do dalszych prac.
- Rozumiemy, że w tej chwili nie ma pieniędzy na gruntowne wyremontowanie naszej ulicy, więc wnioskujemy do miasta o naprawę nawierzchni. Naprawę, a nie niechlujne, tymczasowe przysypanie dziur na drodze, która stanowi jego własność – mówią jednym głosem Leszkoven i Kacy.
(san)
Komentarze (0) Skomentuj