W ostatnich miesiącach doszło do rekordowego spadku liczby bezrobotnych. Z rejestrów PUP w Gliwicach na przestrzeni roku ubyło 2 tys. osób. A bezrobocie wciąż spada. Sytuacja spowodowała, że brakuje rąk do pracy. Pracodawcy uzupełniają niedobory obcokrajowcami, głównie z Ukrainy.
Według  GUS, kondycja rynku pracy jest najlepsza od 25 lat. Również w Gliwicach widać wyraźną poprawę sytuacji, chociaż nigdy nie była ona tak zła, jak gdzie indziej. Na koniec września br. (to najświeższe dane PUP) pracy nie miało 7277 osób z naszego miasta i terenu powiatu, a stopa bezrobocia wynosiła 5,8 proc. Rok wcześniej bezrobotnych była aż o 1990 osób więcej, a bezrobocie dochodziło do 8 proc.

- Ożywienie w najbardziej widoczny sposób dotyczy ośrodków z zapleczem gospodarczym: Gliwic, Knurowa, Pyskowic. W zdecydowanie mniejszym stopniu poprawa sytuacji dotyczy gmin wiejskich, jak Toszek, Rudziniec czy Pilchowice. Tam nadal trudno o pracę, zwłaszcza na miejscu – komentuje wyniki Marek Kuźniewicz, dyrektor PUP w Gliwicach.

Z informacji PUP wynika, że ostatnie miesiące przyniosły poprawę sytuacji dla absolwentów. Pracownikom w wieku do 25 lat łatwiej o pracę, zwłaszcza gdy są zmotywowani i chętni do przyuczenia. Młodzi stanowią wśród bezrobotnych niecałe 12 proc., podczas gdy w szczycie kryzysu gospodarczego ten odsetek wynosił nawet 20 proc. Wciąż jednak rośnie bezrobocie wśród seniorów. We wrześniu osiągnęło rekordowy poziom 32 proc. 


17,5 mln zł trafi w tym roku z PUP na aktywizację bezrobotnych. Pieniądze przeznaczono m. in. na staże (453 osób), dotacje na uruchomienie firmy (300), dofinansowanie stworzenia  stanowiska pracy (150), częściową refundację kosztów zatrudnienia młodych pracowników (150) oraz osób w wieku 50 + (40),  bony relokacyjne (20).


Wyniki rynku za ostatnie miesiące mogły być jeszcze lepsze, ale na sytuacji zaważyły dwa zwolnienia grupowe. W skutek likwidacji zakładu produkcji lokomotyw przez spółkę Newag oraz upadłości biura Energoprojekt bez pracy zostało blisko 300 osób. 

Podobnych kłopotów nie ma przeważająca część gliwickiej gospodarki. Rekrutują flagowe branże: przemysłowe zakłady w strefie, budownictwo, sektor logistyczny. Najbardziej poszukiwani są spawacze, frezerzy, dekarze, cieśle, pakowacze, magazynierzy, pracownicy produkcji. To jednocześnie lista zawodów, w których najciężej o wykwalifikowanych pracowników. A nawet i bez kwalifikacji, bo deficyt odpowiedniej kadry sprawił, że pracodawcy gotowi są zatrudniać do pracy fizycznej każdego chętnego. 

- Zmienił się rozkład sił w relacji pracownik – pracodawca. Rynek przekształcił się w rynek pracownika. Jeszcze w ubiegłym roku po pracę ustawiały się kolejki, ludzie walili drzwiami i oknami. Na jedno miejsce czekało 5-6 kandydatów. Obecnie zalewa nas zapotrzebowanie pracodawców. Tylko do końca października dokonali 6 tys. zgłoszeń, ale po ofertę kolejki już się nie ustawiają – opisuje sytuację na rynku Kuźniewicz. I dla potwierdzenia swoich słów przytacza ogólnopolskie badania firmy Randstad, międzynarodowej agencji zatrudnienia, z których wynika, że niedobór kadr dotyka już 40 proc. firm i uznają to one za znaczną barierę w rozwoju.

Niedobór sprawia, że pracodawcy muszą szukać pracowników bardziej energicznie. Coraz częściej znajdują ich za naszą wschodnią granicą, przede wszystkim na Ukrainie. Podczas gdy w całym ubiegłym roku ściągnęli do Gliwic 1,2 tys. obcokrajowców, to obecnie jest ich już u nas ponad 3,5 tys. Przyjechali do pracy na placach budowy, przy taśmie produkcyjnej, obsłudze magazynów. W największej sile z Ukrainy – 3,1 tys. osób, ale są wśród nich również obywatele Mołdawii (30 osób) oraz w mniejszej liczbie Białorusini, Gruzini, Ormianie i Rosjanie. 

Bezrobocie w Gliwicach wynosi obecnie zaledwie 4,5 proc. i należy do najniższych w kraju. W Polsce utrzymuje się na poziomie 8,3 proc., a w regionie osoby bez pracy stanowią 6,7 proc. 

(pik)

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj